Zobaczyła ''czarną kropkę'' na ramieniu synka. 2 tygodnie później 3-latek walczył o życie
Kiedy Jamie Simpson wybrała się ze swoim trzyletnim synkiem na imprezę do sąsiadów, nie spodziewała się, że wkrótce chłopiec będzie walczył o życie. Wszystko przez "czarną kropkę" na ramieniu maluszka.
1. Czarna kropka na ramieniu
Trzyletni Johnny Simpson pluskał się beztrosko w basenie, gdy nagle jego mama zauważyła coś niepokojącego. Na ramieniu chłopca znajdowała się czarna kropka. Podeszła więc od razu, by sprawdzić, co to jest. Wtedy okazało się, że był to kleszcz.
- Był malutki i nie wbił się jeszcze mocno w skórę. Z łatwością usunęłam go pęsetą - relacjonuje kobieta.
Mimo że Jamie bez problemu wyciągnęła kleszcza, na ramieniu jej synka pozostał mały czerwony ślad.
- Udało mi się usunąć całego kleszcza, więc myślałam, że wszystko będzie w porządku. Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak bardzo się pomyliłam - wspomina mama chłopca.
Niestety z biegiem czasu malec czuł się coraz gorzej. Jego zachowanie zmieniło się do tego stopnia, że nawet przedszkolanka zauważyła, że coś jest nie tak.
- Powiedziała, że nie chce jeść i ciągle skarży się na ból głowy. Bardzo się przestraszyłam. Wiedziałam, że musimy skonsultować te objawy z lekarzem - mówi Jamie.
2. Straszna diagnoza
Gdy kobieta zabrała synka do lekarza pierwszego kontaktu, usłyszała, że jest to jedynie "niegroźna infekcja wirusowa". Jednak stan Johnny’ego nie poprawiał się, a chłopiec był apatyczny i miał wysoką gorączkę.
- Gdy jego temperatura wzrosła do 40 stopni Celsjusza, pojechałam z nim do szpitala na najbliższą izbę przyjęć - wspomina.
Na miejscu przeprowadzono niezbędne badania, które wykazały, że liczba białych krwinek w organizmie chłopca była trzykrotnie wyższa, niż powinna. To też zdecydowało o wykonaniu tomografii komputerowej głowy.
- Okazało się, że Johnny ma zapalenie opon mózgowych. Lekarze nie wiedzieli, z czego to wynika. Byłam przerażona - relacjonuje mama chłopca.
Dopiero po kilku dniach okazało się, że kleszcz, który wczepił się w skórę trzylatka, był zarażony bardzo rzadkim, ale niezwykle groźnym wirusem Powassan. Jedna na 10 osób zakażonych umiera, a połowa pacjentów pozostaje z niepełnosprawnością do końca życia.
Najczęściej choroba przebiega bezobjawowo, ale nie zawsze. Symptomy pojawiają się z reguły w ciągu tygodnia do miesiąca po ukąszeniu przez kleszcza.
Wczesne objawy to: bóle i zawroty głowy, gorączka, wymioty, złe samopoczucie, * osłabienie mięśni.
Kiedy wirus rozprzestrzenia się do mózgu i ośrodkowego układu nerwowego, pojawiają się zaburzenia neurologiczne, drgawki, pacjenci wskazują na utratę koordynacji i dezorientację. Połowa zakażonych cierpi na odległe powikłania, mogą pojawić się m.in. problemy z pamięcią, zaburzenia koordynacji ruchowej i częściowe porażenie ciała.
Również Johnny będzie odczuwał efekty uboczne ukąszenia przez kleszcza do końca życia. Wirus sprawił, że chłopiec nie był w stanie chodzić ani utrzymać równowagi.
- Z dnia na dzień jego stan się poprawia, jednak nadal jego lewa strona ciała jest słabsza i ma problemy z porozumiewaniem się. Mam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i Johnny z czasem dojdzie do siebie - podsumowuje mama chłopca.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl