"To nie jest drive thru". Lekarka ostro o wyciąganiu kleszczy na SORze
Lekarka Maria Kłosińska tłumaczy w mediach społecznościowych, co zrobić, gdy wbije się kleszcz i czego absolutnie nie robić. "SOR = oddział ratujący życie i zdrowie. To nie jest drive thru", pisze bez ogródek.
1. Nie przyjeżdżamy na SOR. "To nie jest drive thru"
Na Twitterze lekarka Maria Kłosińska opublikowała wpis, w którym stanowczo podkreśla, że Szpitalny Oddział Ratunkowy to nie jest miejsce, w którym pojawiamy się z… kleszczem.
"SOR to nie drive thru", ostro wypowiedziała się autorka twitta, dodając w odpowiedzi na jeden z komentarzy, że przyjeżdżanie z kleszczem to narażanie życia i zdrowia innych dzieci ze znacznie poważniejszymi problemami.
Z tym👇nie przyjeżdżamy do SOR‼️ Nie smarujemy, wyciągamy i dezynfekujemy. Rodzicom mówię by zrobić zdjęcie po, aby mieć porównanie dzień po dniu w przypadku wystąpienia odczynu lub rumienia. Nie wymuszamy podania antybiotyku!
— Kłosińska Maria (@MariaKlosinska) July 2, 2021
Szczepieniu przeciwko KZM warto zacząć przed sezonem pic.twitter.com/6vEjGcflrJ
Lekarka w krótkich, żołnierskich słowach tłumaczy, jak postąpić ze wbitym w skórę pajęczakiem: "Nie smarujemy, wyciągamy, dezynfekujemy". Nawiązuje do często stosowanej metody, polegającej na posmarowaniu kleszcza masłem.
Ten sposób negują obecnie lekarze, uczulając, że smarowanie czy spryskiwanie kleszcza np. spirytusem może spowodować, że pajęczak zwymiotuje, a to z kolei może wiązać się z przeniesieniem groźnych patogenów do naszego krwiobiegu.
Lekarka zaleca, by wyjąć kleszcza i zdezynfekować miejsce po nim. Dodaje, że warto zrobić zdjęcie miejsca, w które wbił się kleszcz, by z biegiem dni móc porównać je, w przypadku gdy pojawi się rumień lub reakcja alergiczna.
2. Internauci nie są zachwyceni
"To nie jest takie hop. Jak się słyszy w słuchawce panie z rejestracji w POZ, mówiące, że dziś już nie, żeby próbować jutro od 7; albo opieka nocna – tam mówią, że nie trzeba i można samemu wyjąć kleszcza. A nie każdy umie to zrobić" – odniósł się do wpisu jeden z internautów.
W odpowiedzi na twitt lekarki pojawiły się głosy krytyki, akcentujące, że niekiedy umiejscowienie kleszcza uniemożliwia bezpieczne wyjęcie go w warunkach domowych, inni dopytywali co z antybiotykiem.
Zdaniem Kłosińskiej antybiotyk jest zbędny, bo zanadto obciążający dla organizmu, a przecież nie każdy kleszcz jest nosicielem groźnej Borrelii burgdorferi.
"Sam fakt ekspozycji na kleszcza nie jest wskazaniem do antybiotykoterapii. Antybiotyk to nie cukierek… Dopiero borelioza w zakresie jej rozpoznania jest wskazaniem do rozpoczęcia celowanego leczenia" – odpisała Maria Kłosińska.
3. Rodzice boją się najbardziej
Merytoryczne wypowiedzi lekarki nie przekonały wszystkich. Trudno zachować spokój i rozsądek, gdy groźny kleszcz, potencjalny nosiciel niebezpiecznego patogenu, wbija się w skórę dziecka. Usunięcie wiąże się z ryzykiem popełnienia błędu – tego rodzice się boją, a lekarka nazywa to zrzucaniem odpowiedzialności.
Na forach i w mediach społecznościowych nie ustają dyskusje – do kogo się zgłosić. Nie brakuje też historii o tym, że lekarze również mają problem z wyjęciem kleszcza. Na jednej z grup na Facebooku matka opisała swoją historię – lekarka i pielęgniarka nie mogły uporać się z wyjęciem kleszcza, a zdesperowani rodzice udali się nawet do… weterynarza.
Sezon kleszczowy w pełni, a obawy rosną. Jak jednak podkreślają zgodnie eksperci, najważniejszy jest czas – kleszcza trzeba usunąć ze skóry jak najszybciej, zmniejszając ryzyko zarażenia jedną z chorób odkleszczowych. Co więcej, podkreśla lekarka na Twitterze – warto szczepić dziecko przeciw kleszczowemu zapaleniu mózgu (KZM). "Szczepienie przeciwko KZM warto zacząć przed sezonem" – informuje ekspertka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl