Trwa ładowanie...

Bielsko-Biała. 8-latki zderzyły się głowami na lekcji. "Po paru godzinach krwiak uciskał na mózg"

 Maria Krasicka
Maria Krasicka 24.06.2022 17:00
Dziewczynki zdrzyły się głowami. Ośmiolatka trafiła na stół operacyjny
Dziewczynki zdrzyły się głowami. Ośmiolatka trafiła na stół operacyjny (GettyImages)

Podczas lekcji WF-u dwie dziewczynki zderzyły się głowami. Na pozór był to drobny wypadek, jednak w przypadku ośmioletniej Amelii mógł zakończyć się tragicznie. Kilka godzin później leżała już na stole operacyjnym.

1. Wypadek podczas lekcji

W jednej ze szkół w Bielsku-Białej podczas lekcji wychowania fizycznego dwie dziewczynki zderzyły się głowami. Ośmioletnia Amelia powiedziała nauczycielowi, że boli ją głowa i jest jej niedobrze. Mimo to kontynuowała ćwiczenia.

Po powrocie do domu ośmiolatka cały czas skarżyła się na ból głowy. W pewnym momencie sama powiedziała tacie, że chce jechać do lekarza. Zaniepokojony rodzic zabrał ją do szpitala. Niestety po drodze zaczęła wymiotować.

Amelka od razu trafiła na tomografię komputerową. Wtedy okazało się, że na pozór błahy wypadek, był śmiertelnie groźny. W głowie dziewczynki stworzył się bowiem wielki krwiak. Konieczne było szybkie przeprowadzenie operacji.

2. Operacja ratująca życie

Ośmiolatka została przetransportowana do Centrum Zdrowia Dziecka w Ligocie, gdzie o 23 rozpoczęła się operacja. Lekarze musieli otworzyć czaszkę i usunąć zagrażające życiu dziewczynki krwiaki.

- Patrzyłam na zegarek i liczyłam sekundy. Bo liczyła się każda. Krwiak uciskał na mózg i w każdym momencie mógł wyrządzić nieodwracalne szkody. Moje dziecko nie wiedziało, co się dzieje, bo było już wtedy nieprzytomne – mówi mama w rozmowie z portalem beskidzka24.pl.

Mimo że operacja przebiegła pomyślnie, następnego dnia po południu Amelka znowu zaczęła płakać z bólu. Okazało się, że ponownie trzeba ją operować, ponieważ stworzyły się kolejne krwiaki. Tym razem operacja trwała cztery godziny i konieczne było przetoczenie krwi.

3. Szkoła nie czuje się odpowiedzialna

Od tamtej pory minęło już kilka miesięcy, a Amelka powraca do zdrowia. Rodzice jednak nie zapomnieli o tym, co się wydarzyło: przenieśli córkę do innej szkoły, a od dyrekcji poprzedniej placówki domagają się wyciągnięcia odpowiedzialności.

- Moje dziecko przez brak szybkiej reakcji szkoły mogło umrzeć. Nie trzeba być lekarzem, aby wiedzieć, że po uderzeniu w głowę należy zgłosić się do lekarza, bo skutki mogą nastąpić nawet po paru godzinach – mówi mama.

Szkoła natomiast powołuje się na ustalenia zespołu powypadkowego, który ustalił, że obrażenia Amelii nie miały związku ze zdarzeniem na lekcji WF-u.

Maria Krasicka, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Polecane

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze