Wywiad z Dorotą Zawadzką
Jakie błędy wychowawcze popełniają rodzice, jeżeli chodzi o poświęcanie dzieciom swojej uwagi?
Podstawowym błędem jest w tym przypadku niewystarczający czas, jaki poświęcamy dzieciom. Poza tym ogromne znaczenie ma również to, jak wykorzystamy minuty czy godziny spędzone z dzieckiem. Wystarczy wyjść do parku, aby zobaczyć taki oto obrazek: mama lub tata z dzieckiem na spacerze. Dziecko jedzie w wózku lub idzie obok, a rodzic nie jest nim w ogóle zainteresowany. Rozmawiamy przez telefon, plotkujemy ze spotkanymi przy okazji innymi rodzicami. Nie zastanawiamy się nad tym, że dziecko poszło na ten spacer z nami, a więc chciałoby z nami być, a nie stanowić jedynie niepotrzebny detal, który utrudnia załatwianie codziennych spraw i życie towarzyskie. To z dzieckiem powinniśmy w parku rozmawiać, pokazywać mu świat. Niech dowie się od nas, jak rośnie trawa i dlaczego biedronka ma kropki. To jest czas dla dziecka. To, jak go wykorzystamy będzie miało znaczenie w późniejszych latach. Nawiązana i zacieśniona więź pomiędzy dzieckiem a rodzicem będzie podstawą ich dalszej relacji. Dziecko czuje, że jest dla nas ważne lub nie o tyle, o ile mu to pokażemy, a pokazać możemy właśnie poprzez skupienie na nim swojej uwagi.
Jak spędzać czas z dzieckiem w domu, np. w deszczowe lub zimowe dni?
Tak naprawdę to uważam, że wyjść z domu można prawie w każdą pogodę. Trzeba się jedynie właściwie ubrać, no i czas spędzony na zewnątrz musi być do panujących warunków dostosowany. Zdarzają się jednak chwile, gdy niezależnie od pogody po prostu nie chce się nam wychodzić. Pisząc „nam”, mam na myśli zarówno dzieci, jak i dorosłych. Co do zabaw domowych to oczywiście ich charakter zależy przede wszystkim od wieku dziecka. Z niemowlęciem będziemy liczyć wspólnie własne i jego palce, na przemian zasłaniać i odsłaniać twarz czy baraszkować na dywanie z ulubionymi grzechotkami. Starsze dziecko to zdecydowanie szerszy repertuar aktywności. Tak, proszę państwa, aktywności, bo nie musimy siedzieć w fotelach. Zacznijmy jednak od rozrywek statycznych. Moim ulubionym zajęciem jest gra z dziećmi w gry planszowe. Nasze dzieci są już co prawda dorosłe, ale nadal chętnie tak właśnie spędzamy razem czas. Rodzice często się żalą, że dzieci w domu chciałyby tylko siedzieć przed telewizorem albo przy komputerze. To prawda, że dzisiejsze cyfrowe rozrywki są bardzo atrakcyjne, nie muszą jednak wiązać się z samotnym siedzeniem przed ekranem. Można się nim oddawać w ruchu i całą rodziną. Są już na rynku gry konsolowe, dzięki którym, nawet będąc w czterech ścianach, możemy bardzo dynamicznie i wesoło spędzić czas.
Jak tworzyć więź z dzieckiem, ale jednocześnie nie dać się sterroryzować (gdy np. dziecko coś wymusza w sklepie albo zaczyna dyktować warunki w domu)?
Więź z dzieckiem budujemy przez cały czas, począwszy od jego narodzin. Ten proces trwa, póki my i nasze dziecko jesteśmy na świecie. Budowanie polega na uzmysłowieniu dziecku i sobie samemu, że jesteśmy najbliższymi osobami. Dziecko nabywa przez lata wiedzę, że może nam zawsze zaufać, że zawsze staniemy po jego stronie. Tu wyjaśnienie, gdyż rodzice często tego nie rozumieją. Dziecko ma prawo popełnić błąd i stanięcie po jego stronie nie polega na tym, że my ten błąd zaakceptujemy. Być po stronie dziecka to pomóc mu zrozumieć naturę błędu, wspólnie z nim zastanowić się, co zrobić, aby to się więcej nie zdarzyło i wspomóc je w procesie naprawy, o ile jest to jeszcze możliwe. W sytuacji podanej w pytaniu, gdy dziecko wymusza coś w sklepie czy chce coś wymusić, podstawą jest rodzicielski pragmatyzm i konsekwencja. Dziecko przestanie wymuszać i terroryzować, gdy będzie wiedziało, że nie tędy droga do celu, który sobie założyło. Mały człowiek musi zrozumieć, że jedyną metodą jest rozmowa z rodzicem. Rozmowa poparta argumentami za rozwiązaniem proponowanym przez dziecko. Co zaś się tyczy dyktowania zasad w domu, to zawsze powtarzam, że dziecko wprowadza własne zasady tam, gdzie ich nie ma. Dom powinien funkcjonować w sposób, który zapewnia wszystkim domownikom poczucie wspólnoty i współodpowiedzialności za dobro, które wzajemnie dla siebie tworzą. To proste, prawda?
Jaki model rodzicielstwa teraz panuje, kto głównie zajmuje się dzieckiem, czy rola ojców się zwiększyła?
Według mnie pomimo daleko idących zmian społecznych wciąż dominuje rodzinny model wychowującej dzieci matki i odpowiedzialnego za dostarczenie dóbr materialnych ojca. Owszem, coraz częściej widzi się tatusiów z wózkami, ale nadal jest to bardziej precedens niż reguła. W krajach, gdzie wprowadzono w pełni równe zasady co do urlopów macierzyńskich, a właściwie powinnam powiedzieć rodzicielskich, to sytuacja zmienia się znacznie szybciej. Oczywiście nadal zasadne pozostaje pytanie, czy to, że ojciec pracuje zawodowo, a matka pracuje w domu z dzieckiem musi mieć negatywny wpływ na rolę ojca. Nie sądzę, by tak było. Jest to moim zdaniem kwestia priorytetów, jakie sobie sami wyznaczamy, a nie tego, do czego zmusza nas sytuacja. Można być pracującym zawodowo, wspaniałym, świadomym i pełnym uczuć ojcem oraz być wyrodnym ojcem będącym w domu z dzieckiem. Wystarczy się przyjrzeć, jak ojcowie spędzają czas wolny od pracy. Jedni umieją aktywnie wciągnąć dziecko do swojego świata i dzielić z nim pierwsze ekscytacje, a czasem obawy, innych natomiast stać co najwyżej na defiladę z wózkiem po centrum handlowym lub „wspólne” na jednej kanapie obejrzenie meczu w tv.
Pani wrażenie z odwiedzanych w pracy zawodowej domach – jakie błędy popełniają rodzice, czy istnieją proste sposoby na kontrolowanie samych siebie, jakie problemy wychowawcze pojawiały się najczęściej?
Podstawowymi błędami popełnianymi przez rodziców są te wynikające z zaniechań. Rodzice często myślą, że dziecko samo się czegoś nauczy, że samo coś zrozumie. Tak nie jest. Bardzo często odwiedzam domy, w których są zaniedbane dzieci. Nie mam tu na myśli zaniedbania materialnego. W domu jest dużo, a nawet zbyt dużo zabawek. Dziecko ma własny pokój, a w nim często telewizor i komputer. Jest też modnie ubrane i dostaje kieszonkowe. Nadal jest jednak dzieckiem zaniedbanym. Zaniedbanym uczuciowo. Za wyjątkiem krótkiego okresu niemowlęctwa, gdy prawie wszyscy
rodzice starają się rozszyfrować dziecięcy szyfr, by ocenić czy już jest siku, czy jest głodne, czy boli brzuszek itd. To nam, rodzicom, niestety z czasem mija i już od wieku przedszkolnego przestajemy z dzieckiem właściwie rozmawiać. Zadajemy pytania, ale bywa, że nie słuchamy odpowiedzi. Tu nie chodzi o jakieś techniki kontrolowania siebie. My się z naszymi dziećmi musimy lepiej znać, a nie tylko się kochać nad życie, choć to przecież tak wiele.