Trwa ładowanie...

Wychowuje transpłciowe dziecko. "To dla mnie coś zupełnie naturalnego. Nauczył mnie tego mój syn"

Avatar placeholder
Katarzyna Domagała 07.10.2020 17:01
Ewelina Słowińska
Ewelina Słowińska (Archiwum Prywatne )

Dwa lata temu, w wieku czternastu lat, dziecko Eweliny dokonało transpłciowego coming outu. "Jestem chłopcem. Nie mogę funkcjonować dłużej jako dziewczyna" - wyznał matce Alek. Wtedy zrozumiała przyczynę jego problemów emocjonalnych i frustracji. Poczuła ulgę.

Katarzyna Domagała WP parenting: Pamiętasz ten moment, kiedy twój syn powiedział ci, że nie utożsamia się z płcią metrykalną, czyli że nie jest dziewczyną?

Ewelina Słowińska, mama szesnastoletniego Alka, aktywistka Fundacji Trans-Fuzja, edukatorka w temacie transpłciowości: Pamiętam go doskonale. To był poranek, sobota, listopad 2018 roku. Powiedział mi, że odprowadzi mnie do metra, bo musi ze mną pogadać. I wtedy oznajmił mi, że jest chłopcem i stąd prawdopodobnie biorą się jego wszystkie problemy emocjonalne.

Jak zareagowałaś?

Zobacz film: "Nietypowa ciąża"

Kompletnie tego nie zakodowałam, natychmiast wyparłam, ale nie dlatego, że panicznie bałam się tego, co do mnie mówi, tylko przez okoliczności, w jakich mi to oznajmił. Od dawna borykał się z różnymi problemami, był też leczony na depresję, od jakiegoś czasu mieszkał u ojca. Wyznanie "jestem chłopcem" w tamtym momencie nie miało dla mnie większego znaczenia po tym, co już przeszliśmy. Odpowiedziałam mu coś w stylu: "Aha, dobra".

Pamiętam, że pożegnaliśmy się, ja poszłam na lekcje rysunku, on do szkoły. I co ciekawe, dopiero wieczorem, na spokojnie, zaczęłam uświadamiać sobie, co właściwie mi oznajmił.

Czy to był dla ciebie szok, cios? Wiem, że wielu rodziców transpłciowych dzieci właśnie tak opisuje pierwszą konfrontację z problemem. Reagują niezwykle emocjonalnie, boją się, że właśnie tracą swoją córkę lub syna.

Dziś wiem, że to bardzo typowa reakcja rodziców, jednak u mnie było zupełnie inaczej. Nie mogę powiedzieć, że wyznanie syna i cała ta sytuacja nie wywołały u mnie emocji, ale na pewno zadziałały terapeutycznie.

W jakim sensie?

Miałam wrażenie, że otworzyły mi się w głowie ważne klapki i że właśnie poznałam przyczynę jego problemów emocjonalnych, stanów depresyjnych, trudności w nawiązywaniu kontaktów i przede wszystkim chronicznego poczucia braku sensu w życiu. Dowiedziałam się, dlaczego przez ostatnie lata był nieszczęśliwy. Ten moment był jak z filmu. Kojarzysz, kiedy w punkcie kulminacyjnym klatki zaczynają się cofać, by pokazać odbiorcy, skąd właściwie wzięła się cała historia? Właśnie tak się czułam. Do dziś uważam, że to był najpiękniejszy dzień w moim życiu. Wszystkie problemy się rozwiązały.

Odczułaś ulgę?

Wielką ulgę, ale domyślam się, że w tej kwestii jestem w mniejszości. Wielu rodziców reaguje bardzo dramatycznie na te wieści. Po pierwsze, bo nie wiedzą, czym jest transpłciowość, a po drugie, bo kojarzą to pojęcie z czymś skrajnie nienormatywnym, no a z rozumieniem nienormatywności mamy w Polsce duży problem.

A jaka była twoja wiedza na temat transpłciowości dwa lata temu?

Niewielka, co potwierdza jedynie, że problem braku edukacji społecznej w temacie transpłciowości jest poważny. Wiedziałam, że takie pojęcie jest, ale nie wiedziałam dokładnie, czego dotyczy cała problematyka. Pamiętam, że od razu zaczęłam szukać informacji, porad dla rodziców. Przetrzepałam cały internet, ale w języku polskim nie znalazłam nic konkretnego. To jeden z głównych problemów transpłciowych nastolatków, które poszukują źródeł swojego smutku, lęków i poczucia odmienności w internecie. W końcu trafiają na obcojęzyczne źródła poświęcone problematyce transpłciowości, które pomagają im postawić autodiagnozę.

Autodiagnozę?

Tak, ale dotyczy to przede wszystkim transpłciowych nastolatków z takich krajów, jak Polska, gdzie brakuje systemu, który pomagałby im sprawnie rozwiązać problem zagubienia związanego z nieodkrytą transpłciowością. W praktyce wygląda to tak: zamiast diagnozy stawianej przez seksuologa, trzynastolatek po miesiącach siedzenia w internecie stawia ją sobie samodzielnie.

Co więcej, te osoby często lądują w gabinetach psychiatrycznych z zaburzeniami lękowymi i stanami depresyjnymi, gdzie leczone są farmakologicznie – jak było w przypadku mojego syna. Czasami, przy okazji, zdarzy się, że psychiatra zasugeruje, że problem może dotyczyć tożsamości płciowej.

Twój syn również sam się zdiagnozował?

Spędził kilka miesięcy w samotni na poszukiwaniu źródeł swoich problemów. W końcu je znalazł. Kiedy przyszedł do mnie dzień po coming oucie, przez dziesięć godzin opowiadał mi o tym, czym jest transpłciowość - to kolejne bardzo charakterystyczne zjawisko dla polskich transpłciowych dzieci i nastolatków. Mają ogromną wiedzę na ten temat, ponieważ – w dużej mierze przez system – musiały zdobyć ją samodzielnie, a po drugie - ona dotyczy tego, co od dawna je frapowało, frustrowało.

Odpowiedzi na jakie pytania dzieci transpłciowe poszukują w internecie?

Na pewno nie wpisują fraz: "objawy transpłciowości" lub "czy jestem transpłciowy?", bo wtedy jeszcze tego nie wiedzą. Raczej zaczynają od kwestii dotyczących orientacji seksualnej. Mówiąc wprost: zastanawiają się, czy są homoseksualne. Tak było w przypadku mojego syna, który wtedy podejrzewał, że jest lesbijką. Nastolatkowie szukają również przyczyn swoich stanów lękowych, nawracających napadów paniki i objawów psychosomatycznych.

W końcu trafiają na pojęcie transpłciowości...

Tak i za tym idą. Gdy już wszystko przestudiują i przeanalizują, nagle widzą swoje życie jaśniej. Rozumieją, kim naprawdę są.

Mówisz, że po coming oucie syna odczułaś ogromną ulgę. A on?

Przede wszystkim odżył. W jego głowie także otworzyły się klapki. Nagle stał się bardziej otwarty społecznie i towarzyski. Zaczął też przywiązywać większą uwagę do wyglądu: podniósł głowę, zrzucił z siebie część wielkich i ciężkich ciuchów, stał się pewniejszy siebie. Ta przemiana była niesamowita.

Zniknęły problemy emocjonalne?

Nie od razu. Po kilku miesiącach po coming oucie nie musiał przyjmować już środków antydepresyjnych. To pokazuje, jak wiele problemów może rozwiązać poznanie swojej prawdziwej tożsamości płciowej.

Jak zareagowało środowisko, w którym na co dzień funkcjonuje twój syn? Mam na myśli głównie szkołę...

Zacznę od tego, że zaraz po tym, jak Alek dokonał coming outu, zaczęłam działać. Pierwsza była szkoła, bo to wydawało mi się najważniejsze, zresztą syn chciał, żebym powiedziała nauczycielom: "Że Alek ma prawo być tym, kim naprawdę jest" – to jego słowa, które według mnie doskonale opisują transpłciowość. Poszłam więc do dyrekcji i poprosiłam, aby zwracano się do syna nowym imieniem i aby mógł korzystać z męskiej toalety. Okazało się, że pani dyrektor podejrzewała od jakiegoś czasu, o co chodzi, zaś kilkoro dzieci z klasy już wiedziało. Pani dyrektor zaproponowała, że zaprosi seksuologa na radę pedagogiczną, aby zrobił nauczycielom i innym pracownikom szkoły wykład na temat transpłciowości, co mnie bardzo pozytywnie zaskoczyło. Wtedy zostali również poproszeni, aby mówić do syna Alek. I faktycznie tak się stało po kilku dniach.

Mieliście szczęście, że trafiliście na taką szkołę. Taka opieka należy się każdemu transpłciowemu dziecku.

Owszem. Byliśmy wręcz w luksusowej sytuacji. Dodatkowo – pamiętam, jak dziś – wydrukowałam za 700 zł stos materiałów edukacyjnych z fundacji Trans-Fuzja dla nauczycieli.

Wtedy zaczęłaś działać jako aktywistka w Trans-Fuzji?

Tak. Historia mojego syna była punktem zapalnym, a ja miałam poczucie, że mogę zrobić coś więcej dla innych rodziców dzieci transpłciowych, przede wszystkim wspierać ich i edukować, a przy okazji edukować społeczeństwo. Brak edukacji jest największym problemem w całym problemie społecznego postrzegania transpłciowości. Przede wszystkim mamy bardzo mało rzetelnych źródeł naukowych w języku polskim, natomiast kiedyś nie było ich w ogóle. W szkołach temat jest kompletnie pomijany, co zapewne nie zmieni się w najbliższej przyszłości. Cieszy mnie jednak fakt, że działają takie organizacje, jak fundacja Trans-fuzja, My Rodzice czy Kampania przeciw homofobii, które wspierają osoby transpłciowe i starają się edukować.

Ewelina Słowińska
Ewelina Słowińska (Archwium prywatne)

Już wiesz, czego najbardziej potrzebują rodzice dzieci transpłciowych?

Wsparcia i słów: "nie jesteś sam", "niejedyny masz transpłciowe dziecko", "to nie jest nic strasznego ani dziwnego". To naprawdę pomaga. Rodzice często też obwiniają się za to, że ich dziecko jest transpłciowe. Potrafią wyszukać wręcz absurdalne powody. Często mówią o poczuciu samotności i braku wsparcia w otoczeniu, szczególnie u lekarzy. To boli ich najbardziej. Rodzic dziecka transpłciowego nie ma co szukać pomocy u pediatry, bo ten odeśle go do domu bez żadnej rady, dlatego że sam nie będzie miał pomysłu, jakie działania przedsięwziąć.

Czego nauczyłaś się o człowieku dzięki twojemu synowi?

Po pierwsze, że nic nie jest oczywiste, nieważne, o jaką dziedzinę chodzi. Uświadomiłam sobie również, jak mocno byłam wpisana w stereotypowe myślenie o roli płci, co jest ogromnie krzywdzące i zawęża horyzonty myślowe, pozbawia nas wiedzy o świecie. Odkryłam też, że nastolatkowie znacznie częściej wiedzą dokładnie, czego chcą od życia, niż dorośli, bo są wolni od strachu czy kalkulacji, co im się opłaca, a co nie. My dorośli powinniśmy ich słuchać - bylibyśmy szczęśliwsi. To jedna z najważniejszych refleksji, które narodziły się we mnie w ciągu ostatnich dwóch lat. No i zdobyłam dużą wiedzę na temat transpłciowości, którą się mogę dzielić.

Wierzysz, że mimo tych wszystkich dyskusji politycznych na temat LGBT+ i narastaniu społecznego strachu przed nieznanym i niezrozumiałym, więcej jest ludzi, którzy nie będą traktowali transpłciowości jako odmienności?

Wierzę w to, ale przede wszystkim na podstawie moich codziennych doświadczeń z ludźmi, których choćby wraz z synem spotykamy na ulicy. Zawsze są życzliwi, nigdy nie spotkaliśmy się z obelgami, nikt nie wytyka nas palcami. Problem pojawia się na szczeblach, gdzie do każdego niepasującego zjawiska dorabia się krzywdzącą człowieka teorię, często niezgodną z faktami. Jednym z niewielu plusów takich niemerytorycznych dyskusji jest zaciekawienie ludzi tematyką dotąd im nieznaną. Tak zadziałał m.in. kazus Margot, dzięki której ludzie dowiedzieli się, na czym polega m.in. niebinarność.

Chciałabym, żeby za jakieś 20 lat takie pojęcia, jak transpłciowość, nie były czymś obcym, wywołującym lęk, odrazę i niezrozumienie, ale czymś zupełnie naturalnym, dzięki czemu osoby transpłciowe będą mogły być szczęśliwe w społeczeństwie.

Zobacz także: Nie widziały swoich dzieci od tygodni. Protestują: "Chcemy być blisko naszych maluszków"

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze