Trwa ładowanie...

Syreny zamiast pierwszego dzwonka. Dramat wojny

 Dorota Mielcarek
31.08.2019 18:32
Syreny zamiast pierwszego dzwonka. Dramat wojny
Syreny zamiast pierwszego dzwonka. Dramat wojny

Żyjemy w wolnej Polsce dzięki Bohaterom, którzy walczyli o przyszłość kolejnych pokoleń. Wówczas oni pomogli nam, dziś potrzebują naszej pomocy. O wybuchu wojny i rzeczywistości ówczesnej młodzieży, rozmawiamy z Hanną Stadnik, pseudonim "Hanka".

1. II wojna światowa – realia młodzieży

1 września 1939 r. wybuchła II wojna światowa. Choć widmo wojny wisiało nad naszymi rodakami od dawna, żadne informacje i szkolenia nie były w stanie ich przygotować na to, czego byli świadkami.

Wrzesień to czas rozpoczęcia nowego roku szkolnego, który kojarzy się z kompletowaniem wyprawki, powrotem do szkoły i przyjaciół z ławki. Dziś dzieci są pewne, że już niedługo zobaczą swoich rówieśników i razem staną do walki o jak najlepsze wyniki w nauce.

W 1939 r. dzieci były pewne tylko jednego – strachu. O nadziejach i życiu nastolatków podczas II wojny światowej rozmawiamy z Hanną Stadnik pseudonim ”Hanka”, sanitariuszką Powstania Warszawskiego, a obecnie wiceprezes Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej.

Zobacz film: "Cyfrowe drogowskazy ze Stacją Galaxy i Samsung: część 2"

Dorota Mielcarek, WP parenting: 1 września wybuchła wojna. Czy rozpoczął się rok szkolny?

Hanna Stadnik: Nie było mowy o roku szkolnym. My wiedzieliśmy o wojnie wcześniej, tata był w wojsku, ale dostał przepustkę kilka dni przed wybuchem i pokazywał nam, gdzie stawać jak bomby będą lecieć. Rano w radiu powiedzieli: ''Uwaga, zbliżają się''. Po komunikacie poleciały bomby. Staliśmy z mamą, siostrą i bratem między grubymi murami - jak tata powiedział.

"Mając 14 lat, składałam przysięgę na Krakowskim Przedmieściu 12, to było przed wybuchem Powstania Warszawskiego"
"Mając 14 lat, składałam przysięgę na Krakowskim Przedmieściu 12, to było przed wybuchem Powstania Warszawskiego"

Bomba nie uderzyła w pani mieszkanie?

Nie, ominęła nas, ale spadła na budynek naprzeciwko. To był straszny huk! Baliśmy się…

To musiało być straszne. W 1939 r. miała pani tylko 10 lat.

Tak, a dzisiaj mam już 90! Takich rzeczy się nie zapomina. Na ulicy Górnośląskiej była piekarnia, w której kupowaliśmy pieczywo. Czwartego dnia wojny stałyśmy po chleb z siostrą i zobaczyliśmy samolot. Tak nisko leciał, że widziałyśmy twarz człowieka, który nim leciał. Zaczął strzelać prosto w kolejkę. Nie zapomnę tego.

To musi zostawiać ślad w psychice małej dziewczynki, która powoli staje się nastolatką. Czy w tej rzeczywistości było miejsce na rozrywkę młodych osób?

Mając 14 lat składałam przysięgę na Krakowskim Przedmieściu 12, to było przed wybuchem Powstania Warszawskiego. Bawiliśmy się, inaczej się nie dało żyć. Spotykaliśmy się po kryjomu, jak ktoś miał imieniny i urodziny to tak. Po cichu świętowaliśmy, bo Niemcy z bronią chodzili i jak usłyszeli muzykę, to strzelali. Okna były zamknięte.

Gdy chodziliśmy do lasu kabackiego, żeby ćwiczyć rzucaniem granatem czy czołganie się to zostawaliśmy w lesie i opowiadaliśmy sobie historie, czasami śpiewaliśmy i wracaliśmy po dwie osoby do domu, żeby nie wracać całą grupą.

W Muzeum Powstania Warszawskiego jest pani zdjęcie z wiankiem na głowie.

Do Wilanowa chodziliśmy pieszo i tam pletliśmy wianki. Koledzy mieli akurat aparat, a ja byłam najmłodsza, to mi zrobili zdjęcie. Dałam to zdjęcie swojej koleżance Zosi przed wybuchem Powstania Warszawskiego, bo bardzo się lubiłyśmy. Ona po wojnie mi je oddała.

Jak nastolatki dbały o urodę? Malowała się pani wtedy?

Oj nie (śmieje się). Miałam 30 lat jak zaczęłam się malować. Nie używaliśmy kosmetyków, był tylko krem Nivea, którego zapachu nie mogę dzisiaj znieść. Przed wojną używaliśmy tylko dobrego francuskiego mydła, które były dostępne w Warszawie. Twarz myłyśmy lekko ciepłą wodą i zimną, na zmianę. Najważniejsze, żeby być czystym i nie pachnieć brzydko.

Zanim wojna wybuchła, Warszawa była małym Paryżem - miałyśmy kapelusze, palta, na Marszałkowskiej był sklep z ładnymi ubraniami. Warszawianki były zadbane. Ważne były dobre buty, sukienka i żeby być czystą.

A randki?

Na randki dziewczyny chodziły. Chłopcy przynosili prezenciki, byli dzielni. Ja byłam na jednej. Kolega zaprosił mnie na Poznańską do kawiarenki. Miał bukiecik z fiołków. To było dwa miesiące przed Powstaniem.

Jak ocenia pani dzisiejszą młodzież?

Kocham młodych ludzi! Młodzież, która tego nie przeżyła, nie zrozumie, że to była jedna była wielka makabra! To, że nie potraciliśmy zmysłów to cud. Chyba dlatego, że byliśmy wychowywani przez dziadków i rodziców, którzy wychowali się w niewoli i nas nauczyli, że mamy walczyć o wolność.

My nie myśleliśmy wtedy o śmierci. Jako młodzi musicie pamiętać, że człowiek nie ma w sobie nienawiści do ludzi. Wszystkich trzeba kochać. Nie trzeba myśleć tylko o sobie, ale o Polsce i wolności. A wolność to demokracja, którą wszyscy szanują, bo tylko ona daje normalne życie. Obyście zawsze żyli w wolnej Polsce!

Aby związek mógł działać przez kolejne dwa lata, zarząd musi zebrać 200 tysięcy złotych
Aby związek mógł działać przez kolejne dwa lata, zarząd musi zebrać 200 tysięcy złotych

2. Zbiórka na działalność Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej

Członków związku było 80 tysięcy i utrzymywali organizację dzięki składkom członkowskim. Dzisiaj zostało ich tylko 10 tysięcy, a działalność statusowa ciągle się rozwija. Nasi Bohaterowie nigdy nie prosili o pomoc, jednak przyszły czasy, kiedy my - kolejne pokolenia - możemy im się odwdzięczyć.

Aby związek mógł działać przez kolejne dwa lata, zarząd musi zebrać 200 tysięcy złotych.

Pani Hania jest osobą skromną, która nie lubi prosić o wsparcie. Jako uczestniczka Powstania Warszawskiego była zapraszana do telewizji i udzieliła mnóstwo wywiadów, jednak w żadnym z nich nie wspomniała o zbiórce.

Czas ucieka, a zbiórka trwa do 1 września. Link znajdziesz TUTAJ.

Pomóżmy naszym Bohaterom!

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze