Trwa ładowanie...

"Przypomina mi to polowanie na czarownice". Nauczycielka historii mówi głośno, co myśli o Przemysławie Czarnku, nowym ministrze edukacji

 Ewa Rycerz
06.11.2020 14:50
Agnieszka Jankowiak-Maik
Agnieszka Jankowiak-Maik (Archiwum prywatne)

"Mam ogromny żal do ministra edukacji. Za to, że zamiast scalać to, co nadszarpnięte, on dalej dzieli" - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Agnieszka Jankowiak-Maik, nauczycielka i fascynatka historii, blogerka, aktywistka edukacyjna. Jej posty na Facebooku, które pisze jako "Babka od histy" cieszą się ogromną popularnością zarówno wśród rodziców, uczniów, jak i środowiska szkolnego.

Ewa Rycerz, Wirtualna Polska: Od 9 listopada uczniowie klas 1-3 będą uczyć się zdalnie. To było do przewidzenia?

Agnieszka Jankowiak-Maik: Tak. Szkoda tylko, że Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego wcześniej nie słuchało głosów dyrektorów i nauczycieli. Być może udałoby się to wszystko zrobić łagodniej.

Wcześniej słyszeliśmy zapewnienia, że nauki zdalnej nie będzie.

Zobacz film: "Cyfrowe drogowskazy ze Stacją Galaxy i Samsung: część 2"

Ależ to było oczywiste! Już wiosną przecież była o tym mowa. I właśnie dlatego mam ogromny żal do rządu. Bo nikt nas nie przygotował, nikt nie słuchał, co mamy do powiedzenia. A przecież Polska Akademia Nauk opracowała plan powrotu do szkoły etapami. Gdyby udało się go wprowadzić, być może dzisiaj nie mielibyśmy tych wszystkich trudnych sytuacji.

Agnieszka Jankowiak-Maik uczy historii
Agnieszka Jankowiak-Maik uczy historii (Agnieszka Jankowiak-Maik)

Jakich na przykład?

Nie ma żadnych wskazówek, żadnych narzędzi do pracy zdalnej, nie ma nawet platformy do pracy online. Ogromną odpowiedzialność scedowano na dyrektorów szkół, ale trzeba wziąć pod uwagę, że szkoła szkole nie równa. To, co w jednych działa lepiej, w innych – gorzej.

A najgorsze jest to, że obecne wydarzenia bardzo negatywnie wpływają na relacje uczeń-nauczyciel-rodzic. To nas obwinia się to, że system nie działa. Ale to nie my mieliśmy pół roku na jego przygotowanie. Nie leży to w naszej kompetencji. Nauczyciele, do czego mogli to się przygotowali. Nierzadko we własnym zakresie.

W międzyczasie natomiast zostaliście oskarżeni przez ministra Przemysława Czarnka o manipulowanie młodzieżą i straszeni brakiem dofinansowania.

Dokładnie tak to odbieramy. Jako zastraszanie. Ja tego zupełnie nie rozumiem, bo do czego innego ma służyć szkoła, jak nie do wychowywania, wyrażania własnych poglądów i myśli, nauki samodzielnego myślenia?

Wie pani, ja znam historię nauczyciela, który stanie przed komisją dyscyplinarną za to, że w zamkniętej grupie na Facebooku, studził emocje wśród uczniów. Wiedział, że młodzież pójdzie na te protesty i wiedział, że nie odwiedzie ich od tego pomysłu, dlatego zadziałał wychowawczo i poradził uczniom, by uważali, nie wdawali się w bójki, nie demolowali niczego, unikali sytuacji niebezpiecznych. Ktoś na niego doniósł i ten nauczyciel stanie przed komisją dyscyplinarną. Za co?

Młodzieży nie można niczego zakazać. U ludzi młodych zakaz działa jak zapalnik. Zrobią dokładnie odwrotnie.

Słyszę w pani głosie żal.

Mam ogromny żal, bo czasy mamy szczególne, a zamiast łączyć, scalać to, co jest nadszarpnięte, minister funduje nam takie zagrywki. Szkoła po to jest, by rozmawiać o trudnych tematach a nie zamiatać je pod dywan. Wypowiedzi pana Czarnka brzmią nieco jak powiedzenie z czasów PRL-u: "Dajcie mi człowieka, a paragraf się znajdzie".

Kiedy słyszę o tym, że kuratorzy mają kontrolować szkoły pod względem protestów, mają monitorować pracę nauczycieli myślę sobie, że przypomina to polowanie na czarownice, szukanie winnych na siłę. Nie rozumiem, czego minister tak się obawia, ponieważ nauczyciele naprawdę chcą dobrze dla uczniów.

Ufa pani jeszcze ministerstwu edukacji?

Już dawno przestałam, dawno nie mieliśmy szefa, który by nas lubił. Nauczyciele jako grupa zawodowa poniewierani są od wielu lat. Nie mieści mi się w głowie to, jak można w tak trudnym czasie, gdy coraz więcej dzieci "znika" ze zdalnej edukacji, gdy dziecięce szpitale psychiatryczne, tak przecież oblegane, zmienia się na zakaźne, gdy istnieje ogromny problem z przemocą wobec dzieci, jak można podejmować tematy zastępcze.

Obecnie edukacja stoi naprawdę przed ogromnym wyzwaniem, jest nim głównie praca zdalna. 500 zł bonu nic tutaj nie zmieni. Większość nauczycieli i tak sprzęt kupiła już na wiosnę. Za własne pieniądze.

Jestem zdania, że nikt w MENiSW nie patrzy na budowanie relacji nauczyciela z uczniem i rodzicem, a oczekuje jedynie wypełniania testów i kwestionariuszy. W międzyczasie obarcza nas winą o to, że z uczniami rozmawiamy i proponuje zmianę programu, który przecież zatwierdziła jego poprzedniczka. I ja się pytam: czy chcemy w tej szkole kształcić samodzielnie myślących ludzi czy posłusznych robotników bez własnego zdania tak, jak to miało miejsce w systemie pruskim w XIX wieku?

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze