Przyłapał uczennice na spisywaniu pracy domowej. "Pozory dobrych wyników"
Szybkie spisywanie zadania domowego na kolanie? Chyba większość z nas słyszała o takiej praktyce. Dr Mikołaj Marcela, ekspert ds. edukacji dzieci, opisał sytuację, którą zaobserwował w pobliżu szkoły.
1. Problematyczne zadania domowe
Jak wymagać, uczyć i nie przeciążyć ucznia? To pytanie zadaje sobie wielu nauczycieli - szczególnie w kontekście zadawania prac domowych. Często pedagodzy traktują je jako integralną część procesu nauczania. Nauczyciele uważają, że ta forma wzbogaca i uzupełnia pracę uczniów.
W teorii celem pracy domowej jest rozszerzenie, pogłębienie i utrwalenie wiedzy ucznia oraz wdrożenie do samodzielności w posługiwaniu się wiedzą. Nieco inne zdanie na temat dodatkowych zadań mają uczniowie. Większość z nich traktuje je jak przykry obowiązek, który - mówiąc kolokwialnie - trzeba odbębnić. Dlatego też wielu uczniów spisuje prace domowe od swoich kolegów.
Na tę praktykę zwrócił uwagę dr Mikołaj Marcela - pisarz, wykładowca akademicki, nauczyciel, ekspert ds. edukacji dzieci.
"Dziś rano ok. 7.50, ławka niedaleko pobliskiej szkoły, temperatura poniżej zera, nieco roztrzęsiona nastolatka z podstawówki spisuje od koleżanki zadanie domowe. Koleżanka dyktuje jej ciąg cyfr, liter i ułamków, które brzmią jak szyfr i bardzo możliwe, że właśnie tym są dla dziewczyny, która spisuje wyniki" - relacjonował w opublikowanym na Facebooku poście.
2. "Często uczymy się chodzić na skróty w edukacji"
W dalszej części wpisu dr Marcela zastanawia się, z czego może wynikać takie zachowanie młodej uczennicy.
"Zaczynam więc ten tydzień od sceny, która przypomina mi, jak absurdalnym miejscem bywa szkoła. Miejscem, które wyrabia w nas przekonanie, że nie uczymy się i nie rozwijamy dla siebie - najczęściej uczymy się, żeby odhaczyć kolejny temat z podstawy programowej, niezależnie od tego, czy to wszystko ma dla nas sens, czy nie" - ocenia nauczyciel.
Ekspert zaznacza, że często szkolne działania uczniów sprowadzają się w głównej mierze do tego, by zachować pozory dobrych wyników w nauce.
"Rezultat jest taki, że przez 12 lat często uczymy się chodzić na skróty w edukacji i robić wszystko, by utrzymać pozory dobrych wyników i bycia obowiązkowym uczniem/uczennicą. A gdy coś robimy dla siebie, bo nas to interesuje, nierzadko słyszymy, żebyśmy nie zajmowali się głupotami. No tak, jest zadanie do spisania z czegoś "poważnego", więc nie ma czasu na "głupoty"…" - podsumowuje.
W licznych komentarzach internauci piszą, że szkoła nie uczy samorozwoju i kreatywności. Oto niektóre z nich:
"Bardzo dobrze rozumiem to co piszesz… bardzo bliskie jest mi to co piszesz… szkoła systemowa nie uczy nas kreatywnego i twórczego myślenia, otwartości, nie rozwija naszych dzieci, nie rozwijała nas… uwstecznia, zabija to co w naszych dzieciach najlepsze…",
"Fajna analiza. Warto byłoby zobaczyć, jak te postawy przekładają się potem na postawy w życiu dorosłym w pracy w korporacjach. Widzę dużo połączeń 🙂 i ten chory system szkolny buduje potem chore systemy korporacyjne które wysysają z ludzi energię",
"Pracując 20 w polskiej szkole, takie sytuacje widziałam codziennie. Obecnie jestem zatrudniona w brytyjskiej szkole, nigdy nie widziałam ucznia spisującego zadanie domowe. Widziałam natomiast podniesione ręce dzieci , której zadanie nie odrobiły . Nie bały się do tego przyznać , czasami pisały swoje imię na tablicy wchodząc rano do sali lekcyjnej sygnalizując w ten sposób brak zadania. Kiedy je w takim razie odrabiają ? Wtedy , kiedy inne dzieci wychodzą się pobawić na przerwę".
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl