Trwa ładowanie...

Przez 12 lat żył w plastikowej bańce. Nawet nie dotknął skóry rodziców

Avatar placeholder
Aleksandra Zaborowska 27.08.2024 06:57
Przez 12 lat żył w plastikowej bańce. Nigdy nie dotknął skóry rodziców
Przez 12 lat żył w plastikowej bańce. Nigdy nie dotknął skóry rodziców (Getty Images)

Historia Davida Vettera w dalszym ciągu fascynuje i zadziwia środowiska medyczne, choć od śmierci chłopca minęło już ponad czterdzieści lat. Do dziś słychać głosy sprzeciwu wobec eksperymentu, któremu poddano dziecko.

spis treści

1. Dziecko bez odporności

David Vetter urodził się w 1971 roku w Teksasie z zespołem SCID (ciężkim złożonym niedoborem odporności). To samo schorzenie zostało zdiagnozowane u jego starszego brata, który zmarł w wieku siedmiu miesięcy, zanim zdołał przyjąć przeszczep szpiku kostnego od swojej siostry.

Wkrótce po narodzinach lekarze zadecydowali o zamknięciu chłopca w przygotowanej wcześniej "bańce" z polichlorku winylu. Miała ona chronić dziecko przed ryzykiem zarażenia patogenami chorobotwórczymi, które (nawet te najmniej szkodliwe) mogły doprowadzić u niego nawet do śmierci.

Zobacz film: "Jak budować odporność wśród dzieci? Pediatra odpowiada"

Komora miała być rozwiązaniem tymczasowym i chronić chłopca aż do momentu przeprowadzenia przeszczepu szpiku. Wkrótce okazało się jednak, że nie ma dostatecznie kompatybilnych dawców. Dziecko miało więc dalej żyć w plastikowej kapsule - przynajmniej do czasu opracowania nowej metody terapii.

Davida można było dotknąć wyłącznie przez rękawiczkę i nawet jego rodzice nie mogli go przytulić ani potrzymać na rękach. Przypadek rodziny zainteresował jednak naukowców z NASA, którzy opracowali dla chłopca specjalistyczny skafander umożliwiający mu normalne poruszanie się i bliższy kontakt fizyczny z innymi ludźmi. Zakładanie go okazało się być jednak na tyle skomplikowanym procesem, że wynalazek nie zdał egzaminu na dłuższą metę.

2. Nowa nadzieja, a potem tragedia

Gdy chłopiec skończył 12 lat, kolejni lekarze podjęli próbę przeprowadzenia przeszczepu szpiku. Uznano, że ten pochodzący od matki jest wystarczająco adekwatny i może z powodzeniem się przyjąć. Faktycznie, operacja przebiegła pomyślnie. Wkrótce jednak okazało się, że szpik kobiety zakażony był wirusem Epsteina-Barra, który szybko doprowadził do śmierci dziecka.

Choć wielu lekarzy do dziś uważa, że eksperyment był udręką dla chłopca, pozwolił on badaczom znacząco poszerzyć wiedzę na temat rzadkiego schorzenia, jakim jest SCID, dzięki czemu dziś choroba ta leczona jest szybciej, skuteczniej i nie musi oznaczać wyroku dla dziecka.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Aleksandra Zaborowska, dziennikarka Wirtualnej Polski

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze