Przerażające sceny na szkolnych korytarzach. "Biegł i nadział się na klamkę szyją"
Głowa przebita metalową lotką i uszkodzenie mózgu, wybite palce, wbita w szyję klamka - to nie protokół oględzin z miejsca zbrodni, tylko opis urazów, do których doszło w szkolnych murach. Wypadki w szkole zdarzają się każdego dnia. Zazwyczaj ich efektem są drobne skaleczenia lub potłuczenia. Czasami jednak kończą się one znacznie poważniejszym uszczerbkiem na zdrowiu dziecka. Niektóre z opowieści, przytaczane przez uczniów, mrożą krew w żyłach.
1. Do jakich wypadków dochodzi w polskich szkołach?
Statystyki opublikowane na stronie gov.pl mówią, że w minionym roku szkolnym uczniowie ulegli prawie 11 tys. wypadków. Ta liczba może przerażać, jednak patrząc na dane dotyczące wypadków dzieci i młodzieży na terenie placówek oświatowo-wychowawczych z ostatnich lat widzimy, że ich liczba systematycznie spada. Jeszcze w latach 2010-2015 przekraczała 70 tys., by w roku szkolnym 2015/16 spaść do ponad 65 tys., a w 2018/19 do 55 tys. Nie powinien dziwić nikogo fakt, że lata pandemii koronawirusa i nauki zdalnej to oczywiście kolejne spadki - w roku szkolnym 2019/20 doszło do 22 tys. 509 wypadków.
- W szkole, którą zarządzam, wypadków praktycznie nie ma. Zdarzają się drobne urazy takie jak zwichnięcia czy skręcenia, ale nie spotkaliśmy się z sytuacją, która spowodowała poważny uszczerbek na zdrowiu ucznia. To bardzo cieszy i świadczy o tym, że szkoła jest bezpiecznym miejscem - mówi w rozmowie z WP Parenting Damian Gralak, dyrektor Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II w Grzędzicach.
Dyrektor zaznacza jednak, że jest kilka miejsc, w których do niebezpiecznych zdarzeń dochodzi częściej. Jednym z nich jest szkolny korytarz. To właśnie tam zaraz po dzwonku, w jednej chwili, przed klasy wybiegają setki uczniów. A przecież nic nie sprzyja wypadkom tak jak tłok i gwar.
2. Dantejskie sceny na szkolnych korytarzach
- Po tej historii w mojej podstawówce został wprowadzony zakaz biegania po korytarzach. Kiedyś jeden chłopiec biegł i nadział się na klamkę szyją. Centralnie pod jabłkiem Adama miał dziurę. Wyglądało to okropnie, krew się lała. Jak do tego doszło? Chłopak biegł, a ktoś wychodził z klasy. Otworzył energicznie drzwi i katastrofa gotowa. Cały czas mam tę scenę przed oczami. Nauczyciele zareagowali błyskawicznie - zatamowali krwawienie i wezwali pogotowie - opowiada nasza czytelniczka Magda.
- Jeden z uczniów szkoły podstawowej stwierdził, że przerwa to idealny moment na to, aby porzucać metalową lotką. Niestety, ta zamiast w ścianie, utkwiła w głowie jego kolegi, a dokładniej wbiła się w czoło. Na szczęście blisko placówki znajdował się szpital. Nauczycielka natychmiast zaprowadziła do niego rannego ucznia. Tam okazało się, że lotka wbiła się bardzo głęboko, a wyciągnięcie jej przez nauczycielkę mogłoby skutkować krwotokiem i nawet śmiercią. Ostatecznie wszystko dobrze się skończyło - wspomina Damian.
Do wypadków dochodzi nie tylko na terenie szkoły, ale także przed placówkami edukacyjnymi. Jeden z nich wspomina Karolina:
- Dwie koleżanki wybiegły razem przed szkołę i wpadły pod samochód. Wszystko działo się tak szybko. Usłyszałam tylko pisk opon i krzyk ludzi, którzy w momencie wypadku byli na boisku szkolnym. Jedna z dziewczyn miała tylko stłuczenia, a druga złamaną nogę. Co ciekawe dziewczyna ze złamaniem, chyba ze względu na przypływ adrenaliny, zaraz po zdarzeniu wstała i zaczęła iść. Wybełkotała tylko: "mama mnie zabije za te spodnie" i zemdlała - opowiada nasza rozmówczyni.
Kolejna historia dowodzi, że w klasie również może dojść do nieszczęśliwego wypadku.
- Ta historia wydarzyła się, gdy chodziłam jeszcze do szkoły podstawowej. Z tyłu sali, zaraz za ławkami, stały dwie wielkie szafy. Za nimi schowane były różne szkolne pomoce - mapy, papier, jakieś obrazy. Pewnego dnia ktoś z klasy wszedł za tę jedną szafę i ona przewróciła się na ostatnią ławkę. Huk był straszny. Byliśmy tak przerażeni, że schowaliśmy się za biurkiem nauczyciela, myśleliśmy, że nasi koledzy, którzy siedzieli w ostatniej ławce, nie żyją. Ale na szczęście mieli tylko drobne urazy - stłuczenia, a jeden z nich rozciętą głowę - wspomina Barbara.
3. Z lekcji WF-u prosto na ostry dyżur
Jednak jest takie miejsce w szkole, gdzie do wypadków dochodzi najczęściej. Mowa o sali gimnastycznej.
Dlatego właśnie nauczyciele WF-u zwracają szczególną uwagę, by uczniowie przed lekcją zdjęli pierścionki, pozbyli się piercingu, zostawili w szatni bransoletki i łańcuszki. Włosy mają być związane, żeby nie zasłaniały pola widzenia. Bardzo ważny jest również wygodny strój i odpowiednie obuwie. Jednak czasami nawet takie środki ostrożności nie uchronią uczniów przed wypadkiem.
- Rozgrzewka na WF-ie - piłki latały po całej sali. Koleżanka uznała, że przecież piłka do siatkówki służy do kopania, a ja chciałam tę samą piłkę wziąć w ręce. Moja ręka znalazła się między nogą koleżanki a piłką. Dostałam kopa w dłoń. Skutek? Wybity palec. Strasznie mnie bolało - opowiada Ala.
4. Co powinien zrobić nauczyciel, gdy dojdzie do wypadku?
Co zrobić, gdy do takiego nieszczęśliwego wypadku dojdzie? Wtedy personel placówki działa zgodnie z obowiązującą procedurą.
- Pierwszą rzeczą, którą w takiej sytuacji robi nauczyciel, jest powiadomienie o zdarzeniu kogoś z zewnątrz, ponieważ pedagog nie może opuścić klasy i zostawić innych uczniów bez opieki. Następnie nauczyciel wzywa pogotowie ratunkowe, powiadamia rodziców poszkodowanego i w miarę swoich możliwości udziela uczniowi pierwszej pomocy. Zgodnie z procedurami w przypadku poważniejszych wypadków o sytuacji musi zostać powiadomiony organ prowadzący szkołę i kuratorium - wyjaśnia Damian Gralak, dyrektor Szkoły Podstawowej im. Jana Pawła II w Grzędzicach.
- Pracownicy szkoły przechodzą obowiązkowe szkolenie z zakresu pierwszej pomocy na wypadek wystąpienia takich sytuacji - to wynika z ustawy. W szkole znajdziemy podstawowe środki ratunkowe, apteczki itp. - dodaje dyrektor.
Michał Sobczyk, lekarz medycyny ratunkowej, który pracuje na szpitalnym oddziale ratunkowym, twierdzi, że pogotowie najczęściej wzywane jest do szkół z powodu drobnych urazów, których doznają uczniowie - w szczególności stłuczeń, skręceń i złamań.
- Sposób postępowania z punktu widzenia służb ratunkowych praktycznie nie różni się od sposobu postępowania w każdym innym miejscu. Jest tylko jedna znacząca różnica. Do szkoły uczęszczają osoby małoletnie, które same o sobie nie decydują. Taką faktyczną opiekę nad dzieckiem, które znajduje się w szkole, w ujęciu prawnym, sprawuje nauczyciel, dyrektor, ewentualnie pielęgniarka szkolna. My nie możemy prowadzić żadnych czynności, jeżeli nie mamy zgody opiekuna prawnego. Chyba że jest to sytuacja ratowania życia, wtedy działamy bez jego zgody - wyjaśnia w rozmowie z WP Parenting Michał Sobczyk.
Lekarz medycyny ratunkowej zaznacza, że do zdecydowanej większości wypadków dochodzi nie w szkole, a poza jej murami.
- Jeżeli miałbym wskazać sytuacje, w których uczeń, pod opieką nauczyciela, najczęściej doznaje poważnego urazu i trafia na oddział ratunkowy, to są to np. wycieczki szkolne i wszystkie wyjścia poza mury szkoły. Wtedy nie mamy do czynienia z lekcją, tymi sztywnymi zasadami, pojawia się rozprężenie - to wręcz przepis na wypadek. Takim moim koronnym przykładem są wyjścia ze szkół do parków trampolin. W zasadzie powinniśmy z takimi miejscami podpisać kontrakt na leczenie pacjentów - opowiada Michał Sobczyk.
5. Kiedy należy się odszkodowanie za wypadek w szkole?
Wypadkami w szkołach zajmują się nie tylko pedagodzy i lekarze, to również pole działania dla firm ubezpieczeniowych.
Dziecko, które doznało uszczerbku w szkole lub podczas organizowanej przez szkołę wycieczki, ma możliwość ubiegania się o odszkodowanie:
z polisy NNW grupowego lub/i indywidualnego (art. 4 ust. 9, art. 16 i 17 ustawy z 11 września 2015 r.),
z polisy OC szkoły (załącznik do ustawy z 11 września 2015 r., Dział II, pkt 13),
z ZUS (art. 2 ust. 1 pkt 7 ustawy o zaopatrzeniu z tytułu wypadków lub chorób zawodowych powstałych w szczególnych okolicznościach).
To czy rekompensata będzie jednorazowa, czy wypłacana regularnie przez określony czas zależy od tego, jak poważne obrażenia uczeń odniósł. Rodzice muszą pamiętać o tym, że to zawsze po stronie poszkodowanego leży obowiązek wykazania związku przyczynowego między szkodą a wydarzeniem, które ją spowodowało.
Anna Klimczyk, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl