Pracownica zoo o rodzinach z dziećmi: "Dźgają zwierzęta patykami, by sprawdzić, czy żyją"
Dokarmianie zwierząt, dźganie ich patykami, wrzucanie na wybieg puszek po napojach. To tylko początek długiej listy przewinień, jaką mają na koncie odwiedzający ogrody zoologiczne. - Pamiętam, że na wybieg dla słoni ktoś wrzucił puszkę po coli. Słoń próbował trąbą zbadać, co to takiego, i się pokaleczył - mówi w rozmowie z WP Parenting Agata Borucka z warszawskiego zoo.
1. Ryzyko dla dziecka i zwierzęcia
Wiosna i lato to czas wzmożonych odwiedzin w miejskich ogrodach zoologicznych, szczególnie dla rodzin z dziećmi. Kilkulatkowie uwielbiają obserwować zwierzęta, jednak podczas każdej takiej wizyty rodzice powinni pamiętać o bezpieczeństwie zarówno dziecka, jak i znajdujących się za ogrodzeniami zwierzaków. Zdarza się, że ciekawość małoletniego lub brawura jego opiekuna mogą prowadzić do ryzykownych sytuacji.
Agata Borucka, kierowniczka działu edukacji Miejskiego Ogrodu Zoologicznego im. Antoniny i Jana Żabińskich w Warszawie, w rozmowie z WP Parenting przypomina, że odwiedzający są w zoo gośćmi w domu zwierząt, a więc obowiązują ich zasady kultury. Trzeba pamiętać, że zwierzęta mieszkające w ogrodach zoologicznych, mimo że zajmują przestrzeń miejską i na co dzień są wśród ludzi, są dzikie, a podejmowanie prób bezpośredniego kontaktu z nimi może być niebezpieczne.
Jakie są główne grzechy rodzin z dziećmi podczas wizyty w zoo?
Jak mówi Borucka to przede wszystkim wkładanie rąk za ogrodzenie, wchodzenie na murki, czy sadzanie na nich dzieci.
Maluchy oczywiście warto wziąć na ręce, by coś zobaczyły, ale często opiekunowie na tym nie poprzestają.
- Niestety, zdarzają się przypadki ekstremalne. Ludzie wręcz wkładają dzieci na wybiegi - mówi Borucka.
Nad bezpieczeństwem zwiedzających w warszawskim ogrodzie czuwa tzw. Patrol Zoo. Wolontariusze zwracają grzecznie uwagę osobom, które nie respektują zasad obowiązujących na terenie ogrodu. Niestety, jak obserwuje Borucka, budzi to zazwyczaj agresywne reakcje, zwłaszcza ze strony rodziców dzieci.
- Najgorsze moim zdaniem jest stawianie dzieci na ogrodzeniach albo przechylanie się z nimi w stronę wybiegów. Proszę mi wierzyć, wiele zwierząt jest dużych i silnych i nawet jeśli z natury nie są agresywne, mogą stanowić zagrożenie - zaznacza pracownica warszawskiego zoo.
2. Zwierzęta w zoo nie są oswojone
Zainteresowane lwem, żyrafą czy nosorożcem maluchy potrafią głośno cmokać, wołać "kici kici" czy pukać w szyby. Często robią to również rodzice. Tymczasem zwierzęta na wybiegach nie reagują na takie zachowania. Będą je lekceważyć do momentu, aż naruszymy ich przestrzeń.
Jak mówi Borucka, dzieci mają naturalny odruch, by pogłaskać zwierzaka. Nigdy im na to nie pozwalajmy, wiedząc, że zwierzęta w zoo, choćby wydawały się naprawdę łagodne, nie są oswojone.
- Wyobraźmy sobie, że ktoś chciałby nas głaskać sto razy dziennie. Też byśmy się denerwowali. Dlatego trzeba pamiętać, że nawet najspokojniejsze zwierzęta mogą w pewnym momencie okazać niezadowolenie - mówi.
Ekspertka dodaje, że próby bezpośredniego kontaktu z dzikim zwierzęciem mogą być po prostu niebezpieczne. Nawet opiekunowie zwierząt, którzy się nimi zajmują, nie wchodzą na wybiegi i nie przytulają się do nich.
Co więcej, trzeba pamiętać, że każdy zwierzak ma swój rytm dnia.
- Jak przyjdziemy do zoo, to one nie mają obowiązku być na pierwszym planie i prezentować się tak, by nas zadowolić. Czasem zwierzęta po prostu śpią. Niejednokrotnie u krokodyli obserwujemy na przykład, że ludzie zrywają rośliny, które porastają okoliczny teren, i dźgają gałązkami śpiące zwierzęta, aby sprawdzić, czy żyją - wspomina edukatorka.
3. Dokarmianie to dla zwierząt podwójne zagrożenie
Wyprawie do zoo z dzieckiem często towarzyszą przekąski. Popcorn, ciastka czy inne słodycze często lądują na wybiegu dla zwierząt. Jedzeniem rzucają i dzieci, i dorośli. Po co? Dla wygłupu, żeby zobaczyć reakcję małpy lub foki czy "umilić" im dzień.
- Proszę sobie wyobrazić, że w weekend zoo odwiedza kilkanaście tysięcy osób. Gdyby każda z nich karmiła czymś zwierzęta, mielibyśmy poważny problem. Po pierwsze, takie karmienie wiąże się z podawaniem zwierzętom niewłaściwych pokarmów, po których chorują - mówi pracownica zoo.
Taki zwierzak jest zabierany na leczenie. Gdy wraca, musi na nowo odnaleźć się w grupie, co często skutkuje agresją w stadzie.
- Po drugie, przy próbie karmienia zwierzęta mogą nas ugryźć lub zadrapać. Nawet jeśli zwiedzający podawaliby zwierzętom najlepsze dla nich rzeczy, to byłoby to dla nich po prostu za dużo jedzenia - zauważa specjalistka.
Borucka przywołuje także niebezpieczną sytuację, w której ktoś wrzucił jabłka na wybieg dla słoni. Gdy zwierzęta je zjadły, aby zachęcić zwiedzających do dalszego częstowania, łapały trąbami różne przedmioty i rzucały nimi w ludzi.
4. Nie tylko jedzenie, czyli puszką w słonia
Niestety, lista przewinień rodzin z dziećmi w zoo na tym się nie kończy. Poza przekąskami zdarza się, że zwiedzający wrzucają zwierzętom rozmaite przedmioty, by zwrócić na siebie ich uwagę. Na czele tego niechlubnego zestawienia znajdują się puszki po napojach. Jak wspomina ekspertka warszawskiego ogrodu zoologicznego, bywało, że taka niefrasobliwość kończyła się dla zwierzaków skaleczeniami.
- Pamiętam, że do zagrody dla słoni ktoś wrzucił puszkę po coli. Słoń próbował trąbą zbadać, co to takiego, i się pokaleczył - mówi Borucka.
Borucka wskazuje też inny problem.
- Ludzie wrzucają też do wody na wybiegach monety. To nie przynosi szczęścia, ale zanieczyszcza wodę i stwarza zagrożenie, że zwierzę taką monetę połknie i się rozchoruje - dodaje
5. Nie strasz zwierząt
Do zoo nie wolno wjeżdżać na rowerach, hulajnogach, deskach czy wrotkach. Warto o tym pamiętać, wybierając się do ogrodu z dzieckiem. Lista zakazów obejmuje również używanie lamp błyskowych w pomieszczeniach (błysk straszy zwierzęta) oraz wnoszenia balonów. Te ostatnie, pękając, sprawiają, że wystraszone zwierzaki mogą rzucić się do ucieczki. W panice nie zważają, gdzie biegną, mogą więc zrobić sobie krzywdę.
Kierowniczka działu edukacji warszawskiego zoo przestrzega także rodziców, by pilnowali dzieci przy ogrodzeniach zbudowanych z szyb. Maluchy dotykają ich, liżą i ślinią, co jest niehigieniczne i może być dla nich potencjalnie groźne.
Wybierając się do ogrodu zoologicznego, pamiętajmy, że jesteśmy w nim gośćmi. Miejmy w pamięci bezpieczeństwo dwóch stron: nas i naszych dzieci oraz znajdujących się za ogrodzeniami zwierzaków. W końcu zoo to miejsce przyjazne i - jak zaznacza na koniec Borucka - "zielona szkoła", w której uczymy się szacunku do przyrody.
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl