Pomocy! Zgubiłam dziecko w supermarkecie!
Każdy rodzic wie, że wystarczy chwila zagapienia się i dziecko znika z oczu. Zwykle szybko je odnajdujemy, ale bywają sytuacje, które mogą skończyć się tragicznie.
W piątkowe popołudnie robisz zakupy w supermarkecie. Spokojnie przechadzasz się między półkami, wkładając nowe rzeczy do wózka. Wtem słyszysz: "ding dong" i czekasz, aż ktoś zacznie recytować numery rejestracyjne twojego samochodu, którego znowu nie zaparkowałaś idealnie. Zamiast tego piskliwy głos kobiety informuje: "Zgubiony Kajtek czeka na mamę w biurze obsługi klienta". Myślisz – uf! – jednak zaraz pojawia się głos z tyłu głowy: "Kajtek? Kajtek?! O Boże, mój syn!". Pędzisz więc co tchu, besztając się w myślach, jak mogłaś zgubić własne dziecko. Jednocześnie jesteś zła, że syn nie trzymał się twojej spódnicy. Takich mam są setki, jednak nic nie zwalnia ich z odpowiedzialności za bezpieczeństwo malucha.
1. Najgorszy dzień w życiu rodzica
Zgubienie dziecka w sklepie to dla rodzica niekiedy trauma na całe życie, a każde następne wyjście do supermarketu to nieustanne, wręcz obsesyjne obserwowanie malucha.
Sytuacja, w której pani z głośnika poinformuje o zaginięciu dziecka, które czeka już w bezpiecznym miejscu, jest dużo bardziej komfortowa niż ta, w której sami orientujemy się, że syn, który był koło nas dosłownie minutę temu, zniknął.
Pojawia się panika, adrenalina uderza do głowy. W myślach rysują się czarne scenariusze dotyczące porwania naszej ukochanej pociechy. Biegamy więc wkoło z nadzieją, że malec w jednej z alejek przegląda nowe zabawki. Czasem jednak dziecko znajdujemy w dużo bardziej niebezpiecznym miejscu.
– Córka miała wtedy 2 latka. W sklepie cały czas jej pilnowaliśmy. Za kasami, gdzie jest kilka pawilonów, zniknęła nam z oczu. To był koszmar. Biegaliśmy od stoiska do stoiska, przestrzeń ogromna, nie wiedzieliśmy, w którą stronę w ogóle się udać. Mąż pobiegł do informacji, a ja na parking. A tam moje dziecko z rękoma w kieszeni spokojnie przechadza się między samochodami i ogląda je z zaciekawieniem. Gdyby nagle córka wyszła zza auta, nadjeżdżający pojazd nawet by jej nie zauważył… Matko, zgroza!!! – na forum kafeteria.pl dzieli się swoimi doświadczeniami stellozka.
2. "Sam odjechał"
Ferwor zakupów, roztargnienie czy nawet chwilowe odwrócenie wzroku od biegającego szkraba to dla niego okazja do zerwania się z "maminej smyczy". Czasem jednak to nie malec jest pomysłodawcą swojej ucieczki, a nieodpowiedzialny rodzic. Na innym forum jedna z krakowskich mam o nicku s.ivona opowiada:
- Ja kiedyś zgubiłam swoje dziecko. Szymon miał 7-8 miesięcy. Zostawiłam wózek przed sklepem (sklepik był mały, oszklony, wszystko widziałam), ale nie opuściłam hamulca! Kiedy po dosłownie 5 minutach odwróciłam się, żeby sprawdzić, czy wszystko ok – wózka nie było. Silny wiatr go popchnął i przez to odjechał jakieś 10 metrów._
3. "Ma stać i czekać!"
Niektórzy rodzice, spodziewając się, że kiedyś nastąpi taki dzień, w którym ich dziecko zniknie pomiędzy sklepowymi półkami, przygotowują je na taką sytuację.
Dzięki uczuleniu malca na to, jak zachować się, gdy mama lub tata znikną z zasięgu wzroku, mogą uniknąć paniki i nerwowego szukania po całym sklepie. Niektórzy opiekunowie decydują się na model zachowania, w którym dziecko nauczone jest swojego nazwiska, adresu i numeru telefonu.
– Mój syn ma 3 lata i 7 miesięcy i ponieważ wyobraźnia podpowiada mi takie historie, to młody od roku już zna na pamięć adres zamieszkania, nazwisko i wie, przy jakiej stacji metra mieszkamy. Wiąże się to pewnie z innymi niebezpieczeństwami, ale ostatecznie to jedyne rozwiązanie – mówi anek.anek użytkowniczka kafeteria.pl.
Inni rodzice uważają, że nauczenie dziecka drogi do domu może spowodować więcej szkody niż pożytku i sprawić, że w trakcie poszukiwań mama i maluch będą się nieustannie mijać. Kolejna z użytkowniczek forum o nicku _koza_wrajtuzach uważa, że najlepiej jest nauczyć dziecko, że w sytuacji, w której zagubi się w sklepowym tłumie, ma stanąć w miejscu i czekać, aż któryś z rodziców je odnajdzie.
– Moje dzieci od zawsze były nauczone, że gdy tracą mnie z zasięgu wzroku, nie wiedzą, gdzie jestem, to mają stać i czekać, a na pewno je znajdę. Jeśli będą biegać, panikować, iść przed siebie, zachowywać się chaotycznie, możemy się minąć i odnalezienie się będzie utrudnione.
Jednak która z tych metod jest najlepsza i najbezpieczniejsza dla dziecka?
4. Okiem psychologa
Strach o dziecko i wciąż płynąca we krwi adrenalina powodują, że nawet gdy okaże się, że nasza pociecha jest cała i bezpieczna, reakcja wymyka nam się spod kontroli. Niektóre mamy zaczynają krzyczeć, inne posuwają się do rękoczynów, chcąc ukarać klapsem dziecko za swoją przecież nieodpowiedzialność, a jeszcze inne rzucają się wystraszonemu malcowi na szyję, krzycząc wniebogłosy i chwaląc wszystkich świętych.
Tymczasem zdaniem psycholog Justyny Jędrzejewskiej, dzieci, szczególnie te najmłodsze, ogarnia lęk, gdy nagle, niepodziewanie orientują się, że w pobliżu nie ma rodziców. \Nie ma sensu w takiej sytuacji dodatkowo straszyć ich swoimi lękami ani ganić za to, że nie trzymały się blisko rodzica – świadomość rozłąki to dla nich już wystarczająca kara. Zamiast więc wyżywać się na szkrabie za włąsną nieuwagę, przytulmy je i uspokójmy. W przeciwnym razie każde następne wyjście do sklepu będzie wiązało się z narastającym strachem u malca.
– Gdy już uspokoimy siebie i dziecko, warto poświęcić chwilę na rozmowę o tym, jak zapobiec takiej sytuacji w przyszłości, poinstruować naszą latorośl, że ma trzymać nas za rękę i że nie wolno jej oddalać się bez pytania ani samodzielnie, ani z innymi dorosłymi, nawet gdy zapewniają, że znają mamę lub tatę – wyjaśnia portalowi WP abcZdrowie psycholog Justyna Jędrzejewska.
Zaginięcie dziecka, choćby chwilowe, jest dla rodziców traumatycznym przeżyciem. Często jeszcze przez długi czas nieuważni opiekunowie boją się wyjść z maluchem na dwór w obawie przed ponownym incydentem. Niekiedy popadają w skrajności, nie pozwalając dziecku bawić się na placu zabaw lub nawet wyposażają je w szelki i smycz, którą kurczowo trzymają w rękach.
Warto pamiętać, że takie "wypadki" zdarzają się niemal wszystkim rodzicom i w większości kończą się szczęśliwie. Miejmy jednak świadomość, że taka historia nie zawsze musi mieć happy end. Dlatego nawet gdy zakupy pochłaniają nas bez reszty, nie zapominajmy, że jest z nami mały człowiek, dla którego wybieranie sera czy proszku do prania to żadna atrakcja.