Trwa ładowanie...

Polka żyje w związku z mężczyzną i dwiema kobietami. "Co noc się nim wymieniamy"

 Marta Słupska
03.02.2024 19:27
Pola dzieli ukochanego z innymi. "Komentują: patologia, biedne dzieci"
Pola dzieli ukochanego z innymi. "Komentują: patologia, biedne dzieci" (Archiwum prywatne)

Pola Bany jest 25-letnią Polką, która żyje z dwa razy starszym od siebie Mao. Mężczyzna ma jeszcze dwie kobiety: Austriaczkę Gudrun oraz Bułgarkę Martinę. Razem mieszkają i wychowują troje dzieci. Pola przyznaje, że mierzy się z hejtem, ale dostaje też pozytywne wiadomości. - Dla wielu jestem bohaterką, bo nie wstydzę się tego, jak żyję - mówi.

Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Swojego partnera, Mao, zobaczyła pani po raz pierwszy w wizji?

Pola Bany: - Tak. Marzyłam o mężczyźnie o indiańskich korzeniach. Kiedyś opisałam na kartce idealnego partnera, że chciałabym z nim podróżować w karawanach, mieć sklep z kryształami, organizować sesje uzdrawiające. By był moim mistrzem duchowym, który będzie mnie prowadził przez życie. Tego dnia miałam wizję i zobaczyłam twarz Mao, który powiedział mi: "przyjadę po ciebie". Uznałam wtedy, że oszalałam.

Ziściło się.

Zobacz film: "Cyfrowe drogowskazy ze Stacją Galaxy i Samsung: część 2"

- Parę dni później napisał do mnie kolega i zaprosił na Organic Festival. Pojechałam tam razem z ówczesnym chłopakiem i z jedną walizeczką. Drugiego dnia ku mojemu zdziwieniu zobaczyłam Mao ubranego w poncho. To jego twarz widziałam wcześniej w wizji. Podszedł do mnie, przytulił. Rozpoznaliśmy się. Wskoczyłam do karawanu i ruszyłam w podróż z nim i jego partnerką.

Miałam 19 lat i zaczęłam od zera. Przez pół roku czy rok nie wróciłam do domu. To była najlepsza decyzja w moim życiu.

Zostawiła pani chłopaka tak w sekundę?

- Tak. Pieniądze, które miałam, wydałam na jedzenie dla ekipy Mao. W walizce zostało mi tylko kilka rzeczy. Przyczepiliśmy ją na górze auta, ale… zapomniałam ją zapiąć. Gdy ruszyliśmy, wszystko z niej wyfrunęło.

Mao pytał, czy chce pani takiego życia?

- Zapytał, czy to dla mnie ok, że lubi mieć wiele kobiet. Czy to uszanuję. Jeśli nie, to żebym do niego nie dołączała. Nie byłam pewna, ale pomyślałam: "przygoda mnie woła, spróbuję".

Wtedy byliście we trójkę: pani, Gudrun i Mao. Kiedy dołączyła trzecia kobieta?

- Gdy byliśmy w Austrii, Mao został zaproszony przez pewnego chłopaka na wywiad. Przyjechaliśmy wszyscy razem. Na miejscu była Bułgarka Martina. Patrzyła na nas z taką miłością… Zakochała się w nas wszystkich i stała się częścią rodziny.

Nie czuła pani wtedy zazdrości?

- Początkowo tak, ale to przepracowałam. Imponowało mi, że Martina umie sobie owinąć Mao wokół palca. Ta zazdrość wynikała z braku pewności siebie.

Obecnie nie mam już o co być zazdrosną. Mao nauczył mnie, by skupiać się na sobie i własnych celach.

W swoich poprzednich związkach byłam bardzo zazdrosna, bywałam okłamywana, zdradzana. Zawsze sprawdzałam swoich chłopaków, zrywałam, gdy się dowiadywałam czegoś, co mi nie pasowało… Żaden z nich nie żył ze mną tak jak Mao, czyli w prawdzie. Z nim od początku sytuacja była jasna, nikt niczego nie ukrywał.

A zgodziłby się przyjąć do związku drugiego mężczyznę?

- Muszę przyznać, że Mao jest wyjątkowy i ciężko znaleźć kogoś, kto nie będzie się czuł przy nim jak gorszy.

Taki mężczyzna byłby partnerem wszystkich was, kobiet, czy tylko jednej?

- Raczej jednej, ale grupa ma mieszane uczucia co do tego pomysłu.

A kto na niego wpadł?

- Ja. Nie wiem, czy to kwestia, że chcę mieć swoje zdanie, czy faktycznie tego potrzebuję. Póki się to nie wydarzy, to się nie przekonam. Jestem zakochana w Mao na zabój i nie wiem, czy mogłabym jeszcze kogoś pokochać.

A mimo to ta myśl się pojawiła.

- Tak, bo chciało do nas dołączyć wiele kobiet. Mao jest bardzo przystojny i wzbudza zainteresowanie. Czułyśmy dysproporcję. Uznałyśmy, że jak jesteśmy we trzy, to jest dobrze, ale jakbyśmy były we cztery, to już by była tragedia. Musimy też zachować ostrożność ze względu na dzieci.

Z Martiną byłyście w ciąży w tym samym czasie.

- Tak. Bardzo chciałam mieć dziecko i prosiłam o nie Mao. W końcu się zgodził i zaczęliśmy się starać. Gdy Martina się o tym dowiedziała, zapragnęła tego samego, by nasze dzieci się razem wychowywały. Zaszła w ciążę cztery miesiące po mnie, a rok temu urodziła drugiego synka.

Zanim pojawiły się dzieci, codziennie spaliśmy gdzieś indziej. Naszym normalnym trybem życia jest podróżowanie. Jeździmy tam, gdzie jest ciepło, na miejscu wynajmujemy kawałek ziemi albo parkujemy karawanami na plażach. Teraz trochę osiedliśmy, ale niebawem do tego wrócimy.

Wychowujecie trzech chłopców. Jak się do was zwracają?

- Każda z nas jest dla nich mamą.

Wiele osób wątpi, że wychowanie w takiej nietypowej rodzinie jest dobre dla dziecka.

- Jest. Nasze dzieci wiedzą, kim są ich biologiczni rodzice. Biologiczna matka jest bliżej z dzieckiem, śpi z nim w jednym pokoju. Nasze dzieci mają cudowne dzieciństwo. Wiele osób komentuje: patologia, biedne dzieci. Mnie to zadziwia, bo wiem, jak wygląda przeciętne dzieciństwo. Wychowałam się w klasycznej rodzinie. Nasze dzieci mają świetną opiekę, są bardziej zadbane na poziomie i fizycznym, i mentalnym, bo mają więcej opiekunów.

Według nich to lenistwo, bo większość sobie radzi we dwójkę z pomocą dziadków…

- My nie obciążamy rodziców. Moi uwielbiają mojego synka Amora. Szczególnie mama. Przyjeżdża nas odwiedzić, gdy tego chce.

Jak zatem wygląda wasz dzień?

- Jest bardzo zorganizowany. Najczęściej Mao gotuje dla wszystkich śniadanie, ja zmywam. Do południa dzieci są z Gudrun. Czytają, spacerują, muzykują, uczą się niemieckiego. Wracają na lunch, który gotuję ja lub Martina. Po jedzeniu zwykle ona opiekuje się dziećmi. Edukuje je w swoim języku, czyli w bułgarskim. Potem Mao lub Gudrun gotują obiad, po którym ja zajmuję się maluchami. Lubię organizować im energetyczne zajęcia. Mówię do nich po polsku. Wieczorem kładziemy je spać. Jest intensywnie, ale chcemy dać dzieciom, co najlepsze, by wyrosły na geniuszy.

Będą w przyszłości chodzić do szkoły?

- Chcemy postawić na system rodziców, którzy będą ich nauczać. Jeśli będą chciały, pójdą do szkoły. W przyszłości pragniemy wrócić do podróżowania, więc mogłyby np. co pół roku chodzić do placówki w innym kraju. Jeśli tego zechcą i dadzą sobie radę z egzaminami, a myślę, że tak, bo są ponadprzeciętnie inteligentni.

A gdzie teraz sypiają?

- Każde ze swoją mamą. Dzięki temu mamy swoją prywatność i przestrzeń.

Czyli każdy dorosły ma swój pokój?

- Tak, poza Mao. On jest poszkodowany.

To gdzie śpi?

- Co noc z inną z nas. Wymieniamy się nim. Mamy grafik, ale czasem od niego odchodzimy, bo jak to w relacjach, czasem ktoś się pokłóci, ktoś bardziej potrzebuje tego spotkania sam na sam.

Mao ma coś do powiedzenia w tych ustaleniach?

- Jasne. Jest wolnym człowiekiem. To, że ma trzy kobiety, nie zmienia tego, że też ma uczucia i preferencje. Zazwyczaj każda z nas śpi z nim po kolei, ale jeśli Mao chce czegoś innego, to rozmawiamy.

Rodzina zaakceptowała pani styl życia?

- Reakcje rodziny były różne: od bardzo złych po średnie. To jednak nie zmienia tego, że bardzo mnie kochają i starają się wspierać. Mama ma inne poglądy, ale w końcu zaakceptowała tę sytuację, chociaż na początku nie miałyśmy kontaktu. Teraz najbardziej mnie wspiera.

To nie dla każdego jest łatwe do zrozumienia. Niektórzy uważają, że jestem w tej relacji manipulowana.

Nie obchodzą mnie komentarze przypadkowych hejterów, chociaż czytam o sobie naprawdę straszne rzeczy, ale jeśli ktoś bliski mnie skrytykuje, to boli. Dla mnie procesem było okazanie reakcji, że jest mi przykro, że nie rozumieją mojego stylu życia.

Napisała pani na Facebooku: "Hejt to jest dokładnie to, czego było mi trzeba na ten moment". Jak to rozumieć?

- Tworzę muzykę uzdrawiającą i chciałabym, by pomagała jak największej grupie osób. Mówienie w sieci o poliamorii pozwala mi dotrzeć do większej grupy ludzi. Dzięki temu filmy z moją muzyką mają znacznie więcej wyświetleń, mam więcej zamówień, moja rodzina lepiej prosperuje. Hejt jest bardzo pomocny, bo nabija zasięgi.

Nie martwią panią te komentarze? Są dość mocne: że jest pani zaburzona, nienormalna…

- Nie, bo piszą je osoby o niskim poziomie kultury. Z niektórych się wręcz śmiejemy z Mao. On mi zresztą pomaga odpisywać na niektóre wiadomości, bo przychodzi ich bardzo dużo.

Niektórzy piszą: "mnie to brzydzi, to jest zboczenie, jak jeden mężczyzna śpi z trzema kobietami".

- Jak mnie może brzydzić miłość? Myślę, że piszą tak bardzo prymitywne osoby bez empatii, takie, które mają duże problemy ze sobą. Czytam nawet, że to, jak żyjemy, to geriatria, bo Gudrun jest stara. A dla mnie to najpiękniejsza rzecz, że ona może na koniec życia mieć cudownego młodszego partnera. Ich miłość to dla mnie inspiracja.

Piszą też, że Mao to manipulator, który umie się w życiu ustawić.

- On jest nieprzeciętnie inteligentny i wie, jak zadbać o naszą trójkę i dzieci. Żaden mężczyzna nie traktował mnie wcześniej z takim szacunkiem i nie dał mi tyle miłości.

@polabany #poliamoria #rodzina #inna #miłość #szczęście #medytacja #dzieci #rodzice #para #polishgirl #lgbt #lgbtpolska #lgbtpoland #lgbtq #wolność #szacunek@Poly.amore ♬ Cumbia Buena - Grupo La Cumbia

Dziwi panią, że ten styl życia jest dla wielu szokujący?

- Wcale. Wychowałam się w Polsce w bardzo religijnej rodzinie. Kiedyś też byłam taka oceniająca i rozumiem to. Dostaję też jednak dużo pozytywnych wiadomości. Dla wielu jestem bohaterką, bo nie wstydzę się tego, jak żyję.

Jak widzi pani swoją przyszłość?

- Mam ją bardzo dobrze zaplanowaną. Wiem, że będziemy podróżować, będę tworzyć muzykę.

A bierze pani pod uwagę życie w monogamicznym związku?

- Nie wiem, jak się życie potoczy. Wszystkich ich kocham. Mao inaczej, ale dziewczyny są jak matki dla mojego syna. To dla mnie bardzo ważne.

Rekomendowane przez naszych ekspertów

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze