Operacja w Stanach Zjednoczonych to dla niej szansa na normalne życie. Potrzebuje jednak pomocy
W 2018 roku opieka nad wcześniakami jest bardzo rozwinięta. W latach 80. XX wieku, kiedy urodziła się Katarzyna Ziarniewicz, opieka prenatalna dopiero raczkowała. Kasia miała zostać ‘’roślinką’’ do końca swojego krótkiego życia. Walczyła dzielnie, ale jedna operacja zmieniła jej życie w koszmar.
1. Proszę szybko ochrzcić dziecko
Katarzyna Ziarniewicz nie miała w życiu łatwego startu. Urodziła się w szóstym miesiącu ciąży i ważyła tylko 1570 gramów. Mama Kasi usłyszała od pielęgniarki słowa, których nie zapomni do końca życia: ‘’Proszę szybko ochrzcić dziecko, bo nie wiadomo jak długo przeżyje’’.
Kasia jednak nie dała za wygraną. Przeżyła i rodzice zabrali ją do domu. Dziecko rosło, ale widać było, że nie rozwija się normalnie. Kolejne wizyty u lekarzy przyniosły diagnozę - mózgowe porażenie dziecięce czterokończynowe. Rodzice przyjmowali kolejne ciosy. ''Państwa córka będzie roślinką, nie będzie sprawna umysłowo'' – usłyszeli od pani doktor, która badała Kasię.
Na przekór czarnym scenariuszom Kasia rozwijała się nadzwyczaj dobrze, biorąc pod uwagę chorobę. Szpital stał się jednak jej drugim domem. Nie miała czasu na normalne dzieciństwo. Nie dla niej było skakanie na skakance i bieganie za piłką.
2. Operacja bez zgody rodziców
Gdy Kasia miała 7 lat przeszła operację podcięcia ścięgien i od tego czasu chodziła o kulach. Nie miała łatwo. Ze względu na kalectwo dzieci nie chciały się z nią bawić, traktowały ją jak powietrze.
Po trzech latach znów wróciła do szpitala. Tym razem, bez zgody rodziców przeprowadzono operację panewki stawu biodrowego.
- Obudziłam się po operacji, z gipsem do samego uda. Moja mama, która dopiero przyjechała, była przerażona. Nie spodziewała się, że zobaczy mnie w takim stanie – opowiada Katarzyna.
Na skutek błędu lekarskiego Katarzyna ma przemieszczoną miednicę, przez co jedna jej noga jest dużo krótsza od drugiej. To zapoczątkowało całą serię 16 operacji mających przywrócić nogi Kasi do poprzedniego stanu.
- Jak miałam 14 lat, usłyszałam od jednej z lekarek, że operacja biodra była w moim przypadku zupełnie zbędna. Nie mogłam w to uwierzyć – opowiada.
Za każdym razem, gdy Katarzyna przebywała w szpitalu, jej rodzice zostawali w oddalonym o 200 km domu. Mama i tata nie mogli przy niej czuwać, ponieważ ciężko pracowali na utrzymanie mieszkania. Koszty dojazdów były zbyt duże. Mimo to starali się przyjeżdżać najczęściej jak się dało. Uważnie patrzyli też na zgody jakie podpisują. Nie chcieli powtórki z nieudanej operacji.
3. Ciesz się, że w ogóle chodzisz
Kasia próbowała nauczyć się żyć z krótszą nogą. Chodzenie w nienaturalnej pozycji spowodowało znaczne wygięcie się kręgosłupa. Pojawiło się też płaskostopie i haluksy. Dziewczyna wracała na kolejne operacje. Miała łamane i składane na nowo stopy, przestawiane mięśnie w łydkach. Lekarze operowali też biodra. Ciągle była albo na sali operacyjnej, albo pooperacyjnej. - Tych operacji było mnóstwo. A i tak na koniec usłyszałam: Proszę się cieszyć, że w ogóle pani chodzi. Najpewniej czeka panią wózek – wspomina z rozżaleniem.
Katarzyna starała się prowadzić normalne życie. Była na 5 roku studiów, gdy usłyszała od jednego z lekarzy, że może podjąć się jej wyleczenia. Po licznych badaniach w prywatnej przychodni, usłyszała na konsylium lekarskim, że problem można rozwiązać… skracając drugą nogę. Kasia nie chciała i nie mogła się na to zgodzić. Kolejna szansa na normalne życie legła w gruzach.
4. Pojawiła się nowa nadzieja
W 2017 roku do szpitala w Poznaniu przyjechali ze Stanów Zjednoczonych dr Dror Paley i dr David Feldman. Paley jest słynnym na całym świecie ortopedą specjalizującym się w wydłużaniu kości. Chociaż do tej pory przeprowadzał operacje głównie na dzieciach, to okazuje się, że może też pomóc Kasi.
- O doktorze dowiedziałam się od koleżanek, ale wydawało mi się, że ze względu na wiek, nie będę mogła zostać jego pacjentką, więc machnęłam ręką i nie zagłębiałam tego tematu. To się zmieniło, kiedy poznałam dziewczynę z Torunia, która wyjechała na operację do Paley Institute. Dziewczyna jeździła na wózku, a ze Stanów wróciła na własnych nogach. Byłam w szoku - opowiada Kasia.
Katarzyna została przyjęta przez dra Feldmana i na konsultacji dowiedziała się, że lekarze mogą przywrócić jej nodze odpowiednią długość. Jest tylko jeden problem.
- Pieniądze. Operacja jest kosztowna. Próbowałam uzyskać zgodę na dofinansowanie z NFZ, ale po wielu próbach i odbijaniu się od ściany, zrezygnowałam. Koszty operacji, w zależności od kursu dolara, wynoszą ok. 500 tysięcy złotych – mówi.
Ani Katarzyna, ani jej rodzina nie mają takich pieniędzy. Jedynym sposobem na uzbieranie potrzebnej kwoty są zbiórki pieniędzy. Obecnie działają dwie. Pomóc Kasi możecie na siepomaga.pl i kawalek-nieba.pl Każda wpłata jest na wagę złota.
- Przez internetowych naciągaczy, ciężko jest zebrać potrzebną kwotę. Ludzie pytają czy jestem prawdziwa. Mają w pamięci, tę głośną zbiórkę pieniędzy dla chorego chłopca, która okazała się oszustwem. Mnóstwo ludzi zostało wtedy oszukanych. Nie poddaję się jednak – tłumaczy.
25 maja w 3. PKO Bydgoskim Festiwalu Biegowym wzięło udział ponad 1000 osób. Był to bieg charytatywny zorganizowany, żeby pomóc Kasi i jeszcze jednej potrzebującej osobie. Dzięki zaangażowaniu innych biegaczy na konto Katarzyny wpłynie 10 000 złotych.
- Atmosfera podczas biegu była niesamowita. Obcy ludzie biegli po to żeby mi pomóc. Po wszystkim podchodzili do miejsca, w którym siedziałam, żeby powiedzieć kilka ciepłych słów. Obiecałam sobie, że jak wrócę z Florydy i zdrowie mi na to pozwoli, też wezmę udział w takim charytatywnym biegu.
Na allegro można też licytować gadżety, a dochód z ich sprzedaży również zasili konto Kasi.
- Ostatnio dostałam od Czadomana koszulkę i ona również jest do wylicytowania. Serdecznie polecam – śmieje się Kasia.
5. Nie użalam się
Szpitalne korytarze, sale operacyjne, ból i rozłąka z rodzicami to całe dzieciństwo Kasi. Mimo przeciwności losu nie poddaje się, bo wie że musi o siebie zawalczyć. Udało jej się skończyć studia, mimo niepełnosprawności ruchowej chce pracować.
- Mam I grupę inwalidzką. Może się wydawać, że to ułatwi mi znalezienie pracy. Niestety, pracodawcy chcieliby sprawnego pracownika. Chodzę o dwóch kulach i nie mogę wykonywać niektórych czynności - mówi.
Od dwóch miesięcy ma nową pracę. Wykonuje ją zdalnie, z domu. Z boku mogłoby się wydawać, że dziewczyna tak naprawdę nie ma na co narzekać, a operacja jest tylko kolejnym ‘’widzimisię’’. Mało kto dostrzega grymas bólu na twarzy Kasi podczas chodzenia. Nikt się nie domyśla, jakim problemem jest dla niej wyniesienie śmieci albo zwykłe zakupy.
Operacja w Stanach to dla niej szansa na normalne życie. Kasia nie raz udowodniła, że jest fighterką. Teraz też się nie podda.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl