"Ogień paniki moralnej". Jak molestowanie seksualne dzieci stało się tematem społecznym numer jeden?
Molestowanie seksualne dzieci stało się czołowym tematem debaty publicznej dopiero w latach 80. XX wieku. Jak do tego doszło? Jakie były niezamierzone konsekwencje słusznej walki o dobro tych, którzy sami nie mogą się bronić? Poniżej dosadny i kontrowersyjny komentarz Lisy Appignanesi - autorki książki "Szalone, złe i smutne. Kobiety i psychiatrzy".
W 1975 r. ukazała się książka Susan Brownmiller Against Our Will (Wbrew naszej woli), bestseller i prawdziwy manifest ruchu kobiecego. Autorka przedstawiała gwałt jako fundamentalną relację obu płci, pisała o "męskiej strukturalnej zdolności do gwałcenia" oraz o "strukturalnej kruchości" kobiety.
Gwałt był dla Brownmiller zasadniczym elementem seksualności. "Mężczyzna odkrywa, że jego genitalia mogą służyć jako broń" - pisała. Właśnie dlatego od czasów prehistorycznych aż do współczesności "gwałt pełnił niezwykle istotną funkcję", pozwalał bowiem utrzymywać kobiety w ciągłym strachu.
1. Pozytywne zmiany
Z początku chciano walczyć z owym strachem i z kruchością. W 1976 r. w Belgii po raz pierwszy zebrał się Międzynarodowy Trybunał do spraw Zbrodni Przeciwko Kobietom i zorganizował marsz Odzyskać Noc, czyli demonstrację przeciwko przemocy. Wkrótce podobne protesty powtórzono we Włoszech, Niemczech i w Wielkiej Brytanii.
We wrześniu 1977 r. Andrea Dworkin przemawiała do trzech tysięcy kobiet, które maszerowały przez dzielnicę czerwonych latarni w San Francisco, protestując nie tylko przeciwko gwałtom, ale i przeciwko pornografii oraz wyzyskowi seksualnemu kobiet. W drugiej połowie listopada w Houston odbyła się Narodowa Konferencja Kobiet. (…)
Mobilizacja pod hasłem sprzeciwu wobec gwałtu przyniosła sporo pozytywnych zmian. W wielu miastach i na wielu kampusach uniwersyteckich powstały ośrodki kryzysowe dla ofiar i specjalne telefony zaufania.
Mówienie o gwałcie pomogło pozbyć się wstydu, który wiązał się dotąd z ukrywaniem prawdy. Sędziowie, mężczyźni, ojcowie, nawet matki często próbowali obwiniać ofiary, rzucając uwagi typu: "Sama się o to prosiła". Teraz wreszcie przeciwstawiono się ich słowom (…). Zaczęły się zmagania o surowszy wymiar kar i o zmiany procedur prawnych związanych z gwałtem.
2. Skutki uboczne
Jednak ideologiczna wojna, w ramach której każdy mężczyzna stał się (potencjalnym) gwałcicielem, miała szkodliwy skutek uboczny. Strach i kruchość, fundamentalne elementy kobiecości, przywoływane przez Brownmiller, wzmocniły wizerunek własny kobiet jako istot słabych i bezradnych.
Najważniejszą tożsamością amerykańskiego feminizmu stała się tożsamość ofiary.
Skoro wszyscy mężczyźni byli gwałcicielami, kobiety znajdowały się w stanie permanentnego zagrożenia. Żadne szkolenia z samoobrony nie mogły uwolnić ich od lęku. Musiały zachowywać nieustającą czujność. Drapieżcy czaili się wszędzie dookoła, choć nie zawsze atakowali.
Zakres definicji przemocy wobec kobiet zaczął się poszerzać. Nie obejmował już tylko wymuszonego seksu, ale i inne zachowania: molestowanie, nękanie, agresywny podryw. W Kanadzie badanie socjologiczne przeprowadzone na zlecenie rządu ujawniło, że aż 81 proc. studentek doznało "przemocy seksualnej" - okazało się jednak, że pod tym określeniem kryją się również na przykład wyzwiska podczas kłótni.
Lata osiemdziesiąte były zatem epoką, kiedy rozszerzono znaczenie słów "przemoc" i "molestowanie". A ponadto skupiono się na dzieciach.
3. Reprodukowanie przemocy
Problem "molestowania dzieci" odcisnął ogromne piętno na klimacie moralnym przełomu wieków. Tu również pierwotna intencja miała radykalny charakter. Zakładano, że gdyby udało się zaradzić molestowaniu dzieci, reprodukcja przemocy w kolejnych pokoleniach zostałaby zatrzymana, a społeczeństwo zmieniłoby się na lepsze.
Alice Miller, urodzona w Polsce szwajcarska psychoanalityczka, (…) w wielu książkach omawiała przypadki dzieci krzywdzonych przez rodziców będących ofiarami zaniedbań, braku miłości, troski, bezpieczeństwa lub po prostu kar cielesnych i upokorzeń.
Jako dziesięcioletnia dziewczynka Miller żyła w Berlinie i na własne oczy oglądała dojście Hitlera do władzy. Po latach opowiadała w wywiadzie, że doświadczenie to naznaczyło ją na zawsze. (…) (Doszła do przekonania, że) Hitler wyrósł na potwora, bo miał brutalnego ojca (…).
4. "Przeciętne dziecko z dużym prawdopodobieństwem doświadcza molestowania"
Miller najwyraźniej wzięła sobie do serca stare porzekadło, że wszyscy z czasem zmieniamy się w naszych rodziców. Wyznawała (…) (naczelną zasadę psychoanalizy) głoszącą, że dorosły człowiek skazany jest na nieświadome powtarzanie tego, co przysporzyło mu cierpień, a następnie zostało zapomniane.
"Powszechnie wiadomo, że ojcowie znęcający się nad dziećmi i molestujący je seksualnie sami zaznali podobnego molestowania". Jedynie terapia, choćby z nakazu sądu, pozwala odkryć, że po prostu "odtwarzają swój własny scenariusz, by wreszcie się od niego uwolnić". (…)
Podobna logika - tak jak towarzyszące jej założenie, że przeciętne dziecko z dużym prawdopodobieństwem doświadcza molestowania, choć zapewne wyprze to wspomnienie – opanowała również zawody opiekuńcze. Uznano, że społeczeństwo można ocalić jedynie wówczas, gdy doprowadzi się do całkowitego wyrugowania przemocy. (…)
Koncepcje Miller, w tym jej odniesienia do Holokaustu, były wodą na młyn ruchu kobiecego i zawodów opiekuńczych. Przyczyniły się do uprawomocnienia terminu "odzyskane wspomnienia", budzącego ogromne emocje w Ameryce lat dziewięćdziesiątych.
5. Zespół bitego dziecka
Filozof Ian Hacking znakomicie pokazał, w jaki sposób przemoc wobec dzieci stała się fundamentalną kategorią naszej epoki, przenikającą naukę, kulturę masową i instytucje państwowe, tworzącą nowy rodzaj człowieka.
Zaczęło się od tego, że w 1962 r. sformułowano koncepcję "zespołu bitego dziecka". Miała ona zwrócić uwagę na problem kar cielesnych i powodowanych przez nie uszkodzeń. Wkrótce przemoc wobec dzieci urosła do rangi ogólnokrajowego problemu.
W styczniu 1965 r. "Times" pisał, że gdyby udało się zsumować wszystkie przypadki zgonów z powodu "bicia, podtapiania, dźgania czy duszenia dzieci przez rodziców wykorzystujących najrozmaitsze przedmioty, od kijów bejsbolowych po plastikowe torebki", ich liczba z pewnością przekroczyłaby dziesięć tysięcy i okazałaby się wyższa niż liczba ofiar "wypadków samochodowych i zmarłych na skutek białaczki czy zaniku mięśni".
Gazety i media podchwytywały nowe pojęcia z nauk społecznych, rozszerzając pojęcie przemocy i bicia tak, by obejmowało również zaniedbania – wszak ówcześni psychiatrzy uważali je za znacznie gorsze dla dziecka, tłumiły bowiem rozwój i życie emocjonalne.
Statystyki dotyczące przemocy wobec dzieci w Stanach Zjednoczonych informowały o ciągłym wzroście liczby przypadków. Przybywało ekspertów, powstawały nowe instytucje odpowiedzialne za zbieranie danych i za prewencję.
Politycy, zmuszeni do zajęcia się problemem, nie mogli dopuścić, by wszystko sprowadzono do oczywistego równania "przemoc – ubóstwo – zaniedbanie”. Bali się, że wówczas jeszcze bardziej wzrośnie presja na uruchamianie kosztownych programów socjalnych. Należało zamiast tego kłaść nacisk na uogólniony, ogólnokrajowy, międzyklasowy problem przemocy i maltretowania. (…)
6. Przemoc, kazirodztwo, molestowanie
Na ową wysuszoną ściółkę ruch kobiecy rzucił rozpaloną pochodnię, zwracając uwagę na problemy kazirodztwa i molestowania seksualnego. Do tej pory były to osobne kwestie.
W kwietniu 1977 r. czasopismo "s. Magazine" opublikowało artykuł pod tytułem "Incest: Sexual Abuse Begins at Home (Kazirodztwo: przemoc seksualna zaczyna się w domu)". Kobiety dołączyły do dzieci jako ofiary przemocy fizycznej, dzieci zaś dołączyły do kobiet jako ofiary przemocy seksualnej.
Nie wolno zapominać, że doświadczenia przemocy często były i są autentycznym koszmarem. (…) Ogień paniki moralnej płonął (jednak) coraz mocniej i rozprzestrzeniał się, trawiąc wszystko na swojej drodze.
Za molestowanie dziecka mogła zostać uznana każda czynność, począwszy od dotyku (dotyk bywa dobry lub zły – ale osoby postronne mogą mieć kłopoty z ich odróżnieniem), a skończywszy na pieszczotach, odbyciu stosunku seksualnego lub rzekomym wykorzystaniu w satanistycznym obrzędzie.
Lisa Appignanesi Brytyjsko-kanadyjska pisarka i popularyzatorka nauki urodzona w Łodzi. Autorka wielu książek w tym wydanej w Polsce "Szalone, złe i smutne. Kobiety i psychiatrzy" (Marginesy 2021).