Oczekiwania przedszkolaków kształtują ich sposób interpretacji mowy
Kiedy słuchamy tego, co ludzie mówią, to nie słyszymy jedynie dźwięków, które wypowiadają, ale próbujemy również aktywnie wywnioskować, co oni powiedzą. Ktoś może coś źle powiedzieć, zapomnieć słowo lub zostać zagłuszony przez hałas w tle, a jednak często i tak go zrozumiemy.
To dlatego, że używamy naszego dotychczasowego doświadczenia z językiem, aby usłyszeć to, co oczekujemy, że ktoś powie. Dorośli potrafią zarządzać tym procesem dość łatwo, ale nowe odkrycia sugerują, 4- i 5-letnie dzieci wykazują taką samą zdolność adaptacyjną.
Badania zostały opublikowane w "Psychological Science", czasopiśmie Towarzystwa Nauk Psychologicznych.
"Dzieci przetwarzają język w sposób, który łączy w sobie zarówno sygnał słuchowy, który słyszą i ich oczekiwania co do tego, co jest prawdopodobne, aby usłyszeć, biorąc pod uwagę to, co wiedzą na temat osoby mówiącej" - mówi naukowiec Daniel Yurovsky z Uniwersytetu w Chicago.
"Są one wrażliwe na to, jak wiarygodne wydają się źródła informacji i mogą łączyć je w sposób, który respektuje tę wrażliwość" - dodaje.
Pomysł, że integrujemy te dwa źródła informacji - danych pochodzących z percepcji i oczekiwań na podstawie dotychczasowych doświadczeń - gdy komunikujemy się ze sobą, wynika z rozwoju uczenia maszynowego.
"Ramy - zwane modelem kanału głośności - wyrosły z jakiejś fundamentalnej pracy w teorii informacji, a teraz mają duży wkład w takie rzeczy jak autokorekta i aplikacje przetwarzające tekst na mowę" - wyjaśnia Yurovsky.
Naukowcy włączyli do badania 43 dzieci (od 4 do 6 lat) oraz 50 osób dorosłych, aby zrealizowali to samo zadanie. Uczestnicy widzieli pary obrazów: w każdej parze jeden obraz przedstawiał wiarygodną scenę, a drugi nieprawdopodobną.
Jednocześnie, usłyszeli zniekształcone nagranie, w którym mówca przedstawiony jako "Katie" opisywał jedno ze zdjęć. Uczestnicy mieli wybrać, który obraz w każdej parze Katie najprawdopodobniej opisuje.
Dla niektórych uczestników Katie opisała wiarygodną scenę (np. "mój kot ma trzy małe kociaki"); dla innych, Katie opisywała podobną, ale nieprawdopodobną scenę (np. "mój kot ma trzy małe młotki").
W drugiej rundzie zadania, opisy dwóch obrazów były fonologicznie bardzo podobne, różniły się tylko przez jeden dźwięk spółgłoski i samogłoski (np.: "Miałem marchew i groch na obiad" kontra "Miałem marchewki i proch na obiad"). W tej rundzie Katie zawsze sugerowała nieprawdopodobne sceny ("proch").
Wyniki pokazały, że przedszkolaki wykorzystały to, co się już dowiedziały o Katie w pierwszej rundzie podczas interpretowania jej opisu w drugiej rundzie. Jeśli Katie opisywała wiarygodną scenę w pierwszej rundzie, były bardziej skłonne, aby stwierdzić, że powiedziała "marchew i groch".
Jednak jeśli Katie wcześniej opisywała nieprawdopodobną scenę, to nie zmieniali jej opisu na rzecz bardziej logicznego obrazu - sądzili, że odnosi się do obrazu nieprawdopodobnego niezależnie od tego, jak bezsensowne by to było.
"Wyniki te pokazują, że dzieci nie ograniczają analizy znaczenia dźwięków, które słyszą, ale mogą korzystać ze swoich oczekiwań i spróbować oczyścić niektóre niejasności w usłyszanej informacji" - mówi Yurovsky.
W obserwacji eksperymentu naukowcy zmieniali natężenie hałasu w pokoju, kiedy mówiła Katie. Miało to utrudnić usłyszenie informacji przekazywanych przez Katie, aby uczestnicy polegali bardziej na swoich oczekiwaniach. Dzieci w wieku przedszkolnym dostosowały swoje odpowiedzi do niejednoznacznych opisów Katie zarówno według ich wcześniejszych doświadczeń, jak i poziomu hałasu w pomieszczeniu.
Ogólnie rzecz biorąc, fakt, że takie oczekiwania odegrały tak ważną rolę w podejmowaniu decyzji przez przedszkolaków, zaskoczył naukowców. Naukowcy mają nadzieję, że przeprowadzenie dodatkowych badań w celu zbadania przetwarzania kanału głośności u młodszych dzieci.