Dziecko chce siusiu? Nigdy nie wysadzaj dziecka na autostradzie!
– Nie wierzyłem w to, co widzę. Sznur rozpędzonych aut na A4, gdy wtem jakaś Honda się zatrzymuje, z auta wysiada kobieta z dzieckiem na rękach, daje krok przez barierkę i… po prostu wysadza córkę na trawkę! – pisze do nas Sebastian, kierowca i tata dwójki dzieci, który był świadkiem takiej sytuacji. – Przecież to jest kretynizm w najczystszej postaci! – kwituje porządnie wkurzony. Całkiem w punkt…
1. Siusiu na autostradzie, czyli Mount Everest głupoty
Zupełnie nas nie dziwi, że naszemu czytelnikowi w tej sytuacji skoczyło ciśnienie. – Jestem kierowcą i ojcem dwójki maluchów, naprawdę rozumiem wiele, wiem, jak dzieciaki potrafią się zachowywać w podróży, wiem, że „siku już teraz” zawsze pada jakimś cudem akurat dokładnie wtedy, kiedy zatrzymać się nie da – pisze Sebastian. – Ale do cholery przecież decyzję o tym, żeby zatrzymać się na autostradzie, ryzykując życiem swoim, swojego dziecka i całej reszty kierowców i pasażerów, podejmuje dorosły, a nie dziecko! – czytamy dalej.
– Przez jednego nieokrzesanego kierowcę pół autostrady staje, kierowcy trąbią, wkurzają się, robi się paraliż. Już chyba wolałbym, żeby dzieciak posikał mi się w aucie, ale na pomysł, by go wysadzić w takich warunkach, po prostu bym nie wpadł.
2. Śmiertelne zagrożenie
Rodzicom, którzy są szczęśliwymi posiadaczami zdrowego rozsądku, pomysł zatrzymania auta na autostradzie, by wysiusiać malucha, na pewno nie wpadłby do głowy. Tymczasem – sprawdziliśmy - takie rzeczy naprawdę się zdarzają, i to wcale nierzadko.
Paraliż ruchu spowodowany podobnym zachowaniem to jedno. To jest przede wszystkim śmiertelnie niebezpieczne!
– Jeśli ktoś unieruchamia pojazd na autostradzie, po której samochody jadą z prędkością 140 km/h, a w praktyce często tę prędkość przekraczają, to może nie zdawać sobie sprawy, że stanowi śmiertelne zagrożenie nie tylko dla siebie, ale dla wszystkich kierowców – mówi podinspektor Radosław Kobryś z Biura Ruchu Drogowego Komendy Głównej Policji.
– Mamy najszybsze, poza Niemcami, autostrady w Europie. Przy prędkości 140 km/h średni czas reakcji kierowcy wynosi 1 s. Proszę sobie wyobrazić, że w tym czasie zdąży on przejechać nawet 50-60 m. Gdy kierowca się przeszkody nie spodziewa, a nie spodziewa się stojącego na autostradzie samochodu, zwłaszcza jeśli nie został ustawiony trójkąt ostrzegawczy, to ten czas może się wydłużyć nawet do 1,8 s. Zatrzymanie samochodu na autostradzie bez uzasadnionej przyczyny jest więc w takim przypadku po prostu nieodpowiedzialne i piekielnie niebezpieczne. I nie mówimy tu o ryzyku kolizji czy stłuczki. To może doprowadzić do katastrofy w ruchu lądowym – dodaje Radosław Kobryś.
3. Fatalne statystyki
Jeśli chodzi o wypadki na autostradach, sytuacja jest dramatyczna. W 2018 r. na autostradach doszło do 434 wypadków, w których rannych zostało ponad 630 osób, a 52 zginęły. To bardzo niepokojące dane, zwłaszcza że według prognoz rok 2019 może zakończyć się jeszcze gorszym wynikiem.
– W ubiegłym roku tylko w okresie wakacyjnym, od 22 czerwca do 2 września w Polsce odnotowano 12 wypadków na autostradach, 13 osób zginęło, 10 zostało rannych – mówi Radosław Kobryś.
Główne przyczyny wypadków są od lat te same: przekraczanie prędkości, niezachowanie odległości między pojazdami, czyli jazda na zderzaku, zmęczenie albo zaśnięcie kierowcy oraz nieprawidłowa zmiana pasa ruchu. Ale zatrzymywanie pojazdu w miejscu niedozwolonym z całą pewnością jest wysoce ryzykowne i niedopuszczalne.
– Trzeba pamiętać, że mamy obecnie coraz cichsze i bardziej komfortowe samochody, czujemy się w nich bezpiecznie. Może nam się też nieco fałszywie wydawać, że zatrzymując samochód na autostradzie, też robimy to bezpiecznie. Tymczasem to dla innych kierowców przeszkoda, której się w tym miejscu nie spodziewają, a która dodatkowo utrudnia obserwację drogi. A przecież pędzący z prędkością 140 km/h samochód to, mówiąc wprost,1,5 tony rozpędzonej stali! – mówi Radosław Kobryś. – Skutki mogą być więc tragiczne i zupełnie nie do przewidzenia.
4. Pas awaryjny to nie parking!
Nie tylko w Polsce na autostradach i drogach ekspresowych obowiązuje zakaz zatrzymywania się. Ten zakaz nie został wymyślony na złość kierowcom, po to, by uprzykrzyć im życie, ale w trosce o bezpieczeństwo wszystkich korzystających z autostrady. Na pasie awaryjnym można zatrzymać się tylko w szczególnych przypadkach: poważnej awarii pojazdu, która uniemożliwia dalszą jazdę, albo zagrożenia życia. W przeciwnym razie za zatrzymanie samochodu grozi mandat wysokości 300 zł i 5 punktów karnych.
W wyjątkowych sytuacjach po zatrzymaniu się trzeba włączyć światła awaryjne i wystawić trójkąt ostrzegawczy za pojazdem. Następnie przejść za barierkę energochłonną i na pasie zieleni oczekiwać na pomoc drogową. Bo do tego właśnie ów pas jest między innymi przeznaczony. Nie jest natomiast przeznaczony do załatwiania potrzeb fizjologicznych! Podobnie jak do picia kawy, jedzenia kanapek, rozmawiania przez telefon i wielu innych rzeczy, które, jak się okazuje, kierowcom przychodzą do głowy.
5. „Mamo, tato, sikuuuuu!!!”
Na pewno większości rodziców przynajmniej raz przydarzyła się awaryjna sytuacja pod tytułem: autostrada, do najbliższego zjazdu daleko, a maluch domaga się natychmiastowego siusiu. Co robić w takiej sytuacji?
Przede wszystkim warto uspokoić dziecko. Na pewno niebawem będzie zjazd lub parking, gdzie będzie można skorzystać z toalety. Naprawdę niewiele jest tak podbramkowych sytuacji, żeby maluch nie wytrzymał. Opcji zatrzymania się w celu wysiusiania nie należy nawet brać pod uwagę! Po prostu nie i już. Jest to śmiertelnie niebezpieczne i kropka. Lepiej zaliczyć wpadkę niż nie dojechać do domu…
Dobrym pomysłem jest wożenie w aucie jednorazowego nocnika. Oczywiście także z zaznaczeniem, że używać go najlepiej tylko w sytuacjach naprawdę tego wymagających. Żeby maluch mógł z niego skorzystać w czasie jazdy, trzeba odpiąć go z fotelika, a to też jest zakazane i ryzykowne. Na pewno jednak bezpieczniej będzie wypiąć dziecko i pozwolić mu załatwić potrzeby w aucie, niż zatrzymywać samochód i wyskakiwać z nim na siusiu wśród rozpędzonych aut!
Zawsze warto korzystać ze zjazdów, niezależnie od tego, czy dziecko deklaruje potrzebę skorzystania z toalety czy nie. Chwila spaceru, rozprostowania kości, zabawy i może uda się namówić malucha, by wysiusiał się na zapas. To się udaje! Warto o to zadbać i w dalszą drogę ruszyć spokojnie. I bezpiecznie.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl