Miasto czy wieś?
To pytanie zadaje sobie coraz więcej młodych Rodziców podejmujących decyzję, gdzie zamieszkać. Mając wybór między mieszkaniem w centrum miasta, a domem na jego obrzeżach czy na wsi, stają przed nie lada wyzwaniem. Ważne jest, by decyzji nie podejmować pod wpływem impulsu, emocji, które nami zawładnęły w danej chwili. Powinniśmy zrobić dokładny wywiad w miejscu, w którym planujemy zamieszkać i nie ma znaczenia, czy będzie to metropolia czy prowincja. W orbicie naszego zainteresowania powinniśmy mieć: bliskość i jakość przedszkola oraz szkół, dostępność środków komunikacji innych niż własne auto, a także osiągalność najpotrzebniejszych produktów bez konieczności dłuższej wycieczki oraz łatwość korzystania z wszelkiej pomocy medycznej. Jak zbierzemy dane, przeanalizujmy wszystkie za i przeciw, zastanówmy się, czego oczekujemy, co nam do życia niezbędne, a z czego możemy zrezygnować. Dopiero wtedy podejmijmy decyzję. Z własnego doświadczenia powiem, iż jedyną zaletą wsi nie jest świeże powietrze i większa przestrzeń życiowa, a fakt, iż nie będzie najbliżej do kina, marketu czy figloraju nie przeważa szali.
1. Edukacja na wsi i w mieście
Jednym z najważniejszych kryteriów oceny miejsca, w którym mamy zamieszkać, jest możliwość zapewnienia dziecku edukacji na odpowiednim poziomie. Pierwsza myśl – wyłącznie miasto. Tylko czy aby na pewno? Szkoły w dużych aglomeracjach są w znacznej mierze przepełnione. Nauczyciele w związku z tym dość szybko osiągają stan wypalenia. Przy dużej liczbie uczniów znacznie trudniej zadbać im o jednakowe postępy w nauce. Większe szanse mają dzieci zdolniejsze. Słabszym uczniom, czy tym bardziej żywiołowym, najczęściej wstawia się złą ocenę, przypina łatkę lenia, łobuza lub nieuka i pozostawia problem rodzicom. Gdy brak zaangażowania nauczyciela i współpracy z uczniem, nawet najlepsze pomoce naukowe nie sprawią, że dziecko osiągnie maksimum swych możliwości.
Czy w związku z tym na wsi nie będzie jeszcze gorzej? Z pewnością w niejednej tak. Dlatego tak ważne jest zasięgnięcie języka przed decyzją o przeprowadzce. Coraz częściej małe wiejskie szkoły mają nam dużo do zaoferowania. Zaangażowani nauczyciele, rozsądna dyrekcja plus wsparcie gminy, może zaowocować: rozlicznymi programami wspierającymi uczniów w zdobywaniu wiedzy, dobrze wyposażoną pracownią komputerową, internetem w szkole, wycieczkami, szkolnymi imprezami (takimi jak np. wspólna dla uczniów, rodziców i nauczycieli wigilia z własnoręcznie lepionymi pierogami, karpiem, kapustą i czym trzeba), koncertami, spektaklami itd.
Ogromnym plusem nauki w wiejskiej szkole jest niewielka liczba uczniów. W niektórych klasach nie przekracza ona 10 osób. Są to warunki do nauki, jakich nie zapewni niejedna prywatna, miejska szkoła. Każde dziecko jest indywidualnie potraktowane i dopilnowane. Przepływ informacji nauczyciel-rodzic (o ile ten ostatni wykazuje dobrą wolę) jest idealny. Nie występuje również taka presja ze strony rodziców, by ich dziecko było najlepsze, czyli nie ma wyścigu szczurów od najmłodszych lat. Ponieważ wszyscy się znają i mają na siebie oko, dzieci są grzeczniejsze.
Nie ma przypadków chuligaństwa, znęcania się. Zdecydowanie mniej słyszy się wulgaryzmów. Narkotyki czy alkohol w ogóle nie są problemem. Mieszkając na wsi mamy szansę uchronić swoje dzieci przed różnymi, niekoniecznie pożądanymi, modami. Tu mało kto będzie miał najmodniejsze i markowe ciuchy. Nie ma licytacji, kto dysponuje bardziej „wypasionym” telefonem czy innym elektronicznym cudem. Dzieci zamiast spędzać czas przed komputerem grają w piłkę, jeżdżą na rowerach, spotykają się i na ogół pomagają rodzicom w domu.
2. Przedszkole na wsi a w mieście
Niestety, nieco inaczej wygląda sytuacja z dziećmi w wieku przedszkolnym. W mieście maluchy mają na ogół sąsiadów w zbliżonym wieku, a w ostateczności dostęp do placu zabaw jako punktu zbornego. W wieku mniej więcej 3 lat trafiają do przedszkola, gdzie dostają szansę rozwijać swe relacje z innymi, ucząc się tym samym życia w grupie. Bawiąc się z innymi, wyrywając sobie zabawki, a od czasu do czasu podszczypując w odwecie, najskuteczniej opanują wiedzę o tym, jakie skutki niesie dane zachowanie. Tego raczej nie opanują z babcią czy nianią w domu, przed pójściem do szkoły. Na wsi małe dzieci są najczęściej pozbawione towarzystwa równolatków, chyba że trafią się jakieś w rodzinie sąsiadów. Jednak od jakiegoś czasu i w tej dziedzinie zachodzą zmiany. Gminy coraz chętniej korzystają ze środków unijnych i otwierają tzw. punkty przedszkolne. Wystarczy poszukać.
3. Zajęcia dodatkowe w placówkach
Mieszkając poza miastem, będziemy mieli problem ze zorganizowaniem dziecku zajęć dodatkowych. W miastach dostępność przeróżnych kursów, szkół językowych czy zajęć sportowych jest ogromna. Jeżeli zdecydujemy się na zapewnienie takich, ponadprogramowych zajęć, będziemy najprawdopodobniej musieli ograniczyć ich ilość, chociażby ze względów logistycznych. Może jednak nie ma nic złego w tym, że dziewięciolatek nie biega ze szkoły na kółka zainteresowań i kursy dzień w dzień? Może to dobrze, że poza nauką ma czas na zwykłą, beztroską zabawę?
4. Dostęp do kultury i rozrywki
W mieście jedynym ograniczeniem w zapewnieniu ich dzieciakom jest fantazja i portfel. W dowolnym, dogodnym momencie możemy jechać do kina, teatru, muzeum, figloraju. W zależności od chęci i talentów naszych pociech jesteśmy w stanie zapisać je na tańce, plastykę itp. Na wyciągnięcie ręki mamy biblioteki i księgarnie. Wieś w ofercie ma jedynie świeże powietrze i „mini zoo”, czasem odpust czy dożynki. To tyle, jeśli chodzi o zorganizowane życie kulturalne.
Ale czy mieszkając w mieście często korzysta się z pełni jego możliwości? Niekoniecznie. Większość z nas nie ma czasu, chęci lub środków, by systematycznie odwiedzać kino, teatr czy wystawy. Nic nie stoi na przeszkodzie by mieszkając na wsi, w weekend pojechać tam, gdzie wszystkie te atrakcje będą dostępne. Na co dzień korzystajmy z tego, co mamy. Idźmy na spacer. Las, pola i łąki dostarczą dzieciom wiele atrakcji. Tu przebiegnie stado saren, tam jastrząb poluje na gryzonie, bocian klekocze czerwonym dziobem. Po swoich dzieciach widzę, jak wiele radości czerpią z takiego bliskiego kontaktu z przyrodą. A ile przy okazji się uczą? Warto też wspomnieć o świeżym, pozbawionym spalin powietrzu - samo zdrowie.
Nie chcę wyliczać kolejne wady i zalety życia w mieście i na wsi. Tak naprawdę to, czy nasze dzieci będą uczyły się lepiej czy gorzej, czy będą mniej lub bardziej ciekawe świata i radosne, nie jest uzależnione od miejsca, w którym mieszkają. Najwięcej zależy od nas, rodziców. Od tego, czy mamy dla nich czas. Czy poza wynikami w nauce interesujemy się także ich myślami, uczuciami i potrzebami (nie mam na myśli wyłącznie chęci posiadania tego czy owego). Jeżeli będziemy angażować się w wychowanie, rozmawiać, podtykać pod nos ciekawe książki i filmy, a następnie o nich dyskutować, milionowa aglomeracja nie będzie konieczna. Nasze dziecko osiągnie co, będzie chciało z naszym wsparciem. Niestety, jeżeli skupimy się wyłącznie na pracy i zaspokajaniu bieżących, materialnych potrzeb, jeżeli sami nie wykrzeszemy z siebie pragnienia poznawania świata, chęci do nauki, do robienia czegoś razem, to nawet najlepszy dostęp do wszelkich atrakcji, super prestiżowe szkoły i sąsiedztwo nie sprawią cudów.