Lekarz przed sądem. Wpadł, gdy rodzic chciał zapłacić w kasie szpitala
24 kwietnia 2023 roku w Poznaniu doszło do zatrzymania lekarza Krzysztofa P. z prywatnego Szpitala Podolany, który za plecami swoich przełożonych miał wprowadzać w błąd pacjentów. W Sądzie Rejonowym w Poznaniu rozpoczął się proces w jego sprawie.
1. Siedem zarzutów dla lekarza
Według prokuratora Krzysztof P. sugerował rodzicom, że muszą zapłacić od 2 do 2,5 tysiąca złotych za zabieg usunięcia migdałków u dzieci, mimo że jest on w całości refundowany przez Narodowy Fundusz Zdrowia.
- Policjanci ustalili, że pracując w poznańskim szpitalu, wprowadzał ich w błąd, co do konieczności uiszczenia częściowej opłaty za wykonanie zabiegu otolaryngologicznego - usunięcia migdałów u dzieci, który w rzeczywistości jest całkowicie refundowany przez Narodowy Fundusz Zdrowia. Pieniądze w ten sposób uzyskane miał on natomiast przyjmować dla siebie jako korzyści majątkowe. Podejrzany prowadził taką praktykę bez wiedzy i świadomości swoich przełożonych - mówiła w kwietniu mł.asp. Marta Mróz z poznańskiej policji.
Laryngolog usłyszał łącznie siedem zarzutów. Nie przyznaje się do winy, nie stawił się też w środę 28 lutego w poznańskim sądzie rejonowym - rzekomo z powodów obowiązków zawodowych. Lekarz wciąż pracuje w zawodzie, choć Szpital Podolany zawiesił z nim umowę do czasu, aż sprawa zostanie wyjaśniona.
- Usłyszał siedem zarzutów. Dwa dotyczą przyjęcia korzyści majątkowych za przyspieszenie zabiegów, a pozostałe pięć to jest usiłowanie oszustwa. Podejrzany nie przyznał się do zarzucanych mu czynów i złożył wyjaśnienia - powiedział w kwietniu Łukasz Wawrzyniak, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Poznaniu, cytowany przez "Gazetę Wyborczą".
Według "Gazety Wyborczej", mężczyzna najpewniej "wpadł" prawdopodobnie dlatego, że jeden z rodziców chciał uiścić opłatę za zabieg w kasie szpitala, zamiast płacić bezpośrednio lekarzowi. Po tej sytuacji przełożeni zaczęli się przyglądać jego poczynaniom.
2. Obrona Krzysztofa P.
Adw. Paweł Noworolnik, obrońca Krzysztofa P, wskazał, że jego klient nie miał wpływu na to, w jakiej kolejności byli przyjmowani pacjenci na zabiegi ani na rezerwację terminów, bo zajmowały się tym wyłącznie rejestratorki w szpitalu. Jego zdaniem należy się też zastanowić, czy lekarz leczący w prywatnym szpitalu i prywatnym gabinecie ma status funkcjonariusza publicznego.
- Stajemy na stanowisku, że to było po prostu wynagrodzenie w ramach świadczonej prywatnej usługi medycznej - mówi adw. Paweł Noworolnik cytowany przez "Rzeczpospolitą".
- Osoby, które mają chore dzieci, są bardzo przeczulone na punkcie ich zdrowia. To byli rodzice, którzy mieli bardzo duże wymagania wobec lekarza i pozostawali z nim w codziennym kontakcie. Oni doskonale wiedzieli, że płacą za tę usługę deluxe większe pieniądze - dodał.
Kolejna rozprawa ma się odbyć 24 kwietnia.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl