Komunia w cenie niedzielnego obiadu. Wraca stary trend
Wydatki komunijne to problem, który spędza sen z powiek wielu rodzicom trzecioklasistów. W tym roku mają być one naprawdę wysokie: za strój dla dziecka i obiad w restauracji dla najbliższych rodziny będą musiały zapłacić po kilka tysięcy złotych w zależności m.in. od liczby zaproszonych gości. Coraz więcej osób mówi, że przyjęcie zamierza zorganizować w domu.
1. "Chętnie bym zrezygnowała z tej szopki"
Zanim w maju lub czerwcu odbędzie się komunia święta dziecka, rodzice muszą odpowiednio wcześniej wszystko zaplanować. Większość za konieczne uznaje zamówienie miejsca w restauracji (zdarza się, że gości na komuniach jest tyle, co na małych weselach), kupić suknię lub garnitur, a do nich odpowiednie dodatki.
- Za wianek żywych kwiatów zapłacę 300 zł, suknia kosztuje 550 zł. To duży wydatek, nie powiem. Chętnie bym zrezygnowała z tej szopki, tym bardziej, że nie jesteśmy ani szczególnie zamożni, ani szczególnie religijni. Ale presja rodziny jest. No i tradycja. Taka trochę "zastaw się, a postaw". Zaciskamy pasa i czekamy na maj. Najważniejsze, że Weronika się cieszy - mówi Maria, mama Weroniki w rozmowie z łódzką "Gazetą Wyborczą".
- Samo przyjęcie pochłonie 10 tys. zł - dodaje.
Kolejny wydatek na który wielu się decyduje, to fryzjer. Za fryzurę komunijną trzeba zapłacić około 200 zł.
- Chętnych było tak dużo, jak zwykle, niektórych musiałam odsyłać, bo przecież nie będę czesała w nocy. Podwyżki ich nie odstraszają. A ceny musiałam podnieść o 50 zł, bo na początku roku przyszedł właściciel budynku, w którym mam salon i taką przyniósł podwyżkę za wynajem i za media, że przysiadłam. Musiałam podnieść ceny - mówi Magdalena, fryzjerka.
Aby sprostać wydatkom, zdarza się, że rodzice od miesięcy oszczędzają.
- Jestem osobą, która zawsze planuje wydatki. Przecież wiedziałam, że w maju mój syn będzie miał komunię i dlatego coś tam sobie odłożyłam. Na pierwszą komunię świętą mojego syna oszczędzam już od roku! Niemniej jednak uważam, że wyszło to sporo - ponad 5 tys. zł. Co prawda w tej kwocie nie uwzględniłam tego, że powinnam kupić także jakieś ubranie dla siebie, męża i młodszego syna. Nie wspomnę o fryzjerze. Na szczęście mam chłopca, który z takich usług nie potrzebuje, ale ja już tak - mówi mama trzecioklasisty w rozmowie z gazetawroclawska.pl.
2. Ceny w restauracjach
Restauratorzy przyznają natomiast, że mają kalendarze wypełnione po brzegi zapisami na komunijne uroczystości. Niektórzy zapisali się już nawet na kolejny rok.
- Jak zwykle jest ogromne zainteresowanie. My w trzech majowych terminach robimy po kilka komunii jednego dnia. Absolutnie nie mieliśmy problemu, żeby znaleźć chętnych. Było ich, jak zwykle, wielu, kalendarz zapełnił się błyskawicznie - mówi Piotr Burzyński, właściciel łódzkiej restauracji Yuca, w rozmowie z "Gazetą Wyborczą".
Przyznaje, że wszystko drożeje, a w jego restauracji podwyżka wyniosła w sumie maksymalnie do 20 zł za osobę. Zgodnie z jego obserwacjami na przyjęciach komunijnych obecnych jest zwykle 20-30 gości, chociaż zdarzają się takie, na których gromadzi się ich 60.
Ile kosztuje "talerzyk" na takim przyjęciu? Przeciętnie 200-250 zł za osobę, w zależności od liczby dań. Do tego w wielu miejscach trzeba doliczyć obsługę, tort czy animatora, który będzie zabawiać dzieci.
3. Wracają domowe przyjęcia komunijne
Nie wszyscy jednak dają się ponieść komunijnemu szaleństwu. Niektórzy rodzice przyznają, że planują skromniejsze uroczystości i zamierzają zorganizować obiad w domu. Z rozmów internetowych można wywnioskować, że to nowy - choć tak naprawdę stary - trend.
"Nie zamierzam brać kredytu. To ma być wydarzenie o znaczeniu duchowym. Według mnie przepych temu przeczy. Ja podziękuję, zmieścimy się w mieszkaniu. Zrobię większy obiad z deserem i tyle.. Naprawdę nie muszę zapraszać dalekich kuzynów, jeśli mnie nie stać" - pisze pewne mama na zamkniętej grupie na Facebooku.
- Lubię gotować. Teściowa i koleżanka zgodziły się pomóc. Razem łatwiej będzie przygotować obiad dla kilkunastu osób Mamy własny dom, więc nie wyobrażałam sobie, żeby wynajmować salę. To jest rodzinna uroczystość, jestem pewna, że miło spędzimy ten czas. Zamiast wydawać pieniądze na wystawne przyjęcia, odłożyliśmy na wyjazd do Włoch. To była nasza rodzinna decyzja, którą podejmowaliśmy wspólnie z córką. Jedziemy w lipcu i bardzo się wszyscy z tego powodu cieszymy - mówi "Gazetcie Wyborczej" Magdalena, mama Klary, która wylicza, że wszystko będzie ją kosztować nie więcej niż niedzielny obiad. Twierdzi, że rodzice dzieci z klasy jej córki mają podobne podejście.
- Ceny szybują. Nie dajmy się zwariować. Nie będę brała kredytu, żeby ugościć rodzinę przez kilka godzin - mówi.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl