Czy kobiety w straży to rzadkość?
Na co dzień lubią szpilki, zwiewne sukienki i pomalowane paznokcie. Zakręcają włosy na wałki, nakładają na twarz maseczki. Kiedy jednak usłyszą sygnał syreny, zrywają się na równe nogi, zakładają mundur i pędzą do remizy. Kobiety - strażaczki. A w zasadzie dziewczyny. Agnieszka ma dopiero 18 lat, Marta – 22.
1. Z miłości do straży
- Zawsze jarały mnie zawody męskie – mówi Marta Krzywicka. - Lubię, kiedy muszę komuś udowodnić, że potrafię i dam radę coś zrobić, pomimo wątpliwości facetów. Kręci mnie też, kiedy mam przed sobą długoterminowy cel i muszę do niego dążyć. Tak właśnie było ze strażą.
Był 2011 rok, kiedy Marta podjęła jedną z najtrafniejszych decyzji w swoim życiu. "Chcę wstąpić do Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej przy Ochotniczej Straży Pożarnej" – stwierdziła wtedy. Miała 15 lat i zaczynała od udziału w zawodach dla drużyn OSP z całej gminy i powiatu. W międzyczasie przyszło zainteresowanie sprzętem i fascynacja mężczyznami w mundurach.
Przeczytaj także:
Znajomi śmiali się, że idzie do OSP właśnie dla facetów, zakładali się, że nie da rady. A ją bardzo denerwuje niewiara w możliwości kobiet. - Na początku traktowałam to trochę jak zabawę. Brałam udział w zawodach, uczestniczyłam w mundurze w świętach, także tych kościelnych. A później, wspólnie z moim ówczesnym chłopakiem, a teraz narzeczonym, który również jest strażakiem, wpadliśmy na pomysł stworzenia i prowadzenia kroniki naszej jednostki. Do dziś opisuję wydarzenia z życia naszego stowarzyszenia – mówi Marta.
Agnieszkę strażą "zaraził" brat i wujek. - Ciągle o tym rozmawiali. Widziałam, jak bardzo byli zainteresowani i zaczynało mnie to wszystko ciekawić. Na początku nie myślałam o straży poważnie. Zaczęło się od zawodów sportowo - pożarniczych i przez pierwsze lata myślałam o straży głównie przez pryzmat właśnie rywalizacji i fajnej zabawy i o tym, że raz na jakiś czas trzeba przyjść na jakieś większe zebranie – przyznaje Agnieszka.
Do tego, żeby uświadomić sobie, że straż to nie tylko zawody, wspólne ogniska i imprezy okolicznościowe, ale także narażanie życia i branie odpowiedzialności za osoby poszkodowane, Agnieszka dojrzała dopiero po dwóch latach. Zdała sobie wtedy sprawę, że musi dać coś z siebie.
- To był moment, kiedy rozpalała się we mnie iskierka chęci niesienia pomocy innym. Nie myślałam o robieniu z siebie bohaterki, ale wyobrażałam sobie, jaka to musi być adrenalina i jaka radość gdy widzi się, że ludzie nas szanują i że możemy im jakoś pomóc, nie oczekując niczego w zamian – wyznaje dziewczyna.
Pierwsza reakcja znajomych? Śmiech i robienie sobie żartów. - Nic strasznego, myślę że po prostu nie wierzyli, że aż tak się w to zaangażuję. Teraz raczej się to zmieniło i cieszą się z moich drobnych sukcesów, trzymali za mnie kciuki przed testem komory dymowej i przed egzaminem. Cieszyli się i gratulowali, że zdałam – śmieje się dziewczyna.
Zgodnie z prawem, pierwszym formalnym krokiem w przystąpieniu do Ochotniczej Straży Pożarnej dla młodzieży jest zapisanie się do Młodzieżowej Drużyny Pożarniczej. Po ukończeniu 18. roku życia członkowie i członkinie MDP mogą przejść do służby czynnej w wybranej jednostce Ochotniczej Straży Pożarnej. Marta i Agnieszka należą do OSP Nasutów.
Na czym polega służba czynna? To nie tylko wyjazdy do pożarów, ale także m.in. pełnienie funkcji w zarządzie: sekretarza, skarbnika oraz szkolenia i doskonalenie swoich umiejętności w ramach Jednostki Operacyjno – Technicznej, sprzątanie w remizie czy organizowanie różnych wydarzeń. Najwięcej emocji jednak budzą nagłe wyjazdy na akcje.
- Zawsze, gdy tylko zawyje syrena pojawia się u mnie ogromna adrenalina. Ile sił w nogach biegnę do strażnicy i szykuję się na wyjazd. Najtrudniejsze akcje to takie, w których mamy do czynienia z czyjąś śmiercią. Nieważne czy w pożarze czy w wypadku drogowym. Ciężko jest także wtedy, gdy widzę, że ogień trawi dom, w którym są małe dzieci lub giną zwierzęta. Każda akcja jest bardzo ważna i każdą traktuję priorytetowo - zaznacza Marta.
Agnieszka nie miała jeszcze okazji wyjechać do akcji ratunkowej. Jest świeżo po egzaminie, czeka na moment, w którym usłyszy wycie syreny i będzie mogła spróbować swoich sił.
2. A co na to rodzina?
Prawdą jest, że miłość do straży pożarnej ma się we krwi. Strażacy żartują, że to swego rodzaju "choroba genetyczna", która przechodzi z pokolenia na pokolenie. Nie zrozumieją jej ci, którzy w OSP widzą jedynie zagrożenie.
- Rodzice nie są do tego zbyt pozytywnie nastawieni – przyznaje Agnieszka. - To chyba normalne, że się o mnie boją. Inaczej jest z resztą rodziny należącą do straży, ponieważ oni się z tego cieszą. A w szczególności mój brat, który chyba też nie do końca wierzył w to, że chciałam iść na szkolenia i że teraz to już realne i mogę z nim działać. Miałam z jego strony dość duże wsparcie, mimo że nie pokazywał tego wyraźnie, ale za każdym razem, kiedy wracałam ze szkoleń przepytywał mnie z nowo zdobytej wiedzy i dodawał coś od siebie, opowiadał o historiach z wyjazdów i udzielał kilku rad – opowiada Agnieszka.
Strażakiem jest też jej chłopak. Na początku trochę się żartował, że gdyby zobaczył Agnieszkę na akcji, zacząłby się śmiać. Ale mimo wszystko bardzo ją wspierał i uspokajał, gdy panikowała, że czegoś nie umie. Był bardzo dumny, gdy zdała egzamin.
Podzielona w kwestii przynależności do OSP jest rodzina Marty. Czasem żartują, że ta cała straż to głupota. - Ale kiedy usłyszą, że wyje syrena, szeroko otwierają mi drzwi i dopingują – wzrusza się Marta, której narzeczony również należy do jednostki w Nasutowie. Często razem jeżdżą na akcje. Tam jednak nie są parą, ale dwojgiem ratowników. Prywatność i akcje to dwa różne światy.
- A romantycznie jest jak sie pokłócimy i zaraz jest akcja i nie ma wyboru - musimy się do siebie odezwać. Złość szybko wtedy mija. Albo jak jedno martwi się, bo drugie pojechało. Ewentualnie jak się ścigamy, które będzie pierwsze w strażnicy – śmieje się Marta.
Obie dziewczyny otwarcie przyznają, że straż jest bardzo ważną częścią ich życia. To świadomość przynależności do grupy. Tylko zdenerwowanie rodziców jest coraz większe. – Mama boi się o mnie i o mojego brata. Denerwuje się, gdy on rzuca wszystko i wybiega z domu, bo słyszy wycie syreny. Nie podoba się jej to wszystko, ale chyba już to zaakceptowała i jest świadoma tego, że za kilka lat nasz młodszy brat pójdzie w nasze ślady – podsumowuje tajemniczo Agnieszka.
3. Kobiety w mundurze
Kobieta jadąca w wozie Ochotniczej Straży Pożarnej z roku na rok staje się coraz częstszym widokiem. Statystyki Związku Ochotniczych Straży Pożarnych Rzeczpospolitej Polskiej pokazują, że 31 grudnia 2016 roku szeregach OSP było 7 795 kobiet. W Młodzieżowych Drużynach Pożarniczych, które funkcjonują w ramach OSP, ale nie stanowią formy służby czynnej jest ich 29 396. Natomiast aż 2 357 kobiet przeszło w 2016 roku, po osiagnięciu pełnoleniości, z MDP do OSP.
- To coraz silniejszy trend. Liczba kobiet w OSP z roku na rok wzrasta, a to bardzo nas cieszy. Widzimy wzrost świadomości wśród młodzieży. Strażak - ochotnik nie jest już wyłącznie mężczyzną. Nikt już się nie dziwi, że do akcji pożarniczej jedzie też kobieta – cieszy się Teresa Tiszbierek, Wiceprezes Zarządu Głównego OSP.
Przeczytaj także:
Inaczej sytuacja wygląda w Państwowej Straży Pożarnej. Tutaj kobiet jest najmniej ze wszystkich państwowych służb mundurowych. - Status funkcjonariusza posiada 1183 pań, z tego jedynie 36 jeździ do działań ratowniczo-gaśniczych – wylicza st. bryg. Paweł Frątczak, rzecznik prasowy Komendanta Głównego Państwowej Straży Pożarnej. - Reszta pań pracuje na stanowiskach kierowania, dysponując jednostki do działań. Oprócz tego ok. 1 496 kobiet pracuje w służbie cywilnej, na stanowiskach biurowych.
Dlaczego w PSP jest tak mało kobiet? Zawodowi strażacy podkreślają, że to przede wszystkim efekt wysokich wymagań fizycznych i zdrowotnych, jakie stawiane są im podczas naboru do szkoły pożarniczej. - Nierzadko jest tak, że egzaminów nie przechodzą nawet młodzi mężczyźni – przyznaje Paweł Frątczak.