Groszka Piesek, który chciał mieć dziewczynkę (recenzja)
Nie ma dziecka, które nie chciałoby mieć własnego zwierzątka. O tym właśnie opowiada książka Sary Poltaniemi „Groszka Piesek, który chciał mieć dziewczynkę”. Czytając tytuł byłam przekonana, że to historia pieska, który poszukuje pana, bo chce być czyjś. I tu zaskoczenie! W tej książce role są odwrócone. Groszka to pies właściciel, zaś dziewczynka to zwierzątko. Rodzice Groszki ulegają jej prośbom i biorą do domu małą dziewczynkę. Od tej chwili, mimo odwróconych ról, wszystko dzieje się jak w świecie realnym.
Groszka traktuje swoją dziewczynkę jak zabawkę, którą można się pochwalić. Nie rozumie jej, nie zdaje sobie sprawy z jej potrzeb, a w końcu je lekceważy. Oczywiście wynikają z tego różne kłopoty, a zaginięcie dziewczynki uświadamia Groszce, że nie była „najlepszym przyjacielem człowieka”. Z czasem jednak Groszka uczy się, jak postępować z dziewczynką. Uczy się odpowiedzialności za stworzenie powierzone jej opiece. Przekonuje się, że dziewczynka ma charakter i niezależną osobowość. Groszka i dziewczynka stają się prawdziwymi przyjaciółkami, respektującymi swoją odmienność.
Książka jest zabawna, przez zastosowaną zamianę ról, przy jednoczesnym pozostawieniu cech charakterystycznych i pieska i dziecka. Myślę, że można ją polecić wszystkim rodzicom, którzy są o krok od spełnienia marzeń dziecka o własnym zwierzątku. Gdy wspólnie z dzieckiem będą poznawać perypetie Groszki i jej dziewczynki, łatwiej im będzie rozmawiać o obowiązkach i odpowiedzialności za każde żywe stworzenie powierzone naszej opiece. Być, może wtedy będzie mniej zawiedzionych, rozczarowanych dzieci, mniej rodziców obciążonych dodatkowymi obowiązkami, a przede wszystkim mniej psich nieszczęść.