Trwa ładowanie...

Czy śmierć mózgu to już koniec? Neurolog rozwiewa wątpliwości

Avatar placeholder
Katarzyna Głuszak 19.06.2019 19:57
Internauci wątpią w śmierć mózgu Szymonka
Internauci wątpią w śmierć mózgu Szymonka (facebook)

Szymonek wyglądał, jakby spał. Wiele osób wciąż nie traciło nadziei na wyleczenie. Lekarze orzekli jednak śmierć mózgu i zdecydowali o odłączeniu dziecka od respiratora. Czy słusznie?

1. Szymonek odłączony od respiratora

Niespełna roczny Szymon, gdyby był zdrowy, powinien wkrótce stawiać pierwsze kroki. Jednak dziecko, na skutek choroby, ostatnie 5 miesięcy spędziło pod respiratorem. Zdaniem lekarzy ze szpitala na Niekłańskiej – było to sztuczne utrzymywanie przy życiu, dlatego 18 czerwca zdecydowano o odłączeniu chłopca od aparatury.

Za Szymona oddychała maszyna, co pozwalało utrzymać również akcję serca. Dziecko żywiono wodą i mlekiem, nie stosowano farmakoterapii. Relacje w tym miejscu są zgodne - taki stan potwierdzał zarówno Rzecznik Praw Dziecka, jak i mama dziecka.

Różnice pojawiały się jednak w ocenie tych działań. Zdaniem rzecznika, zaprzestano leczenia, ponieważ stwierdzono u dziecka trwałe i nieodwracalne ustanie czynności mózgu.

Zobacz film: "Chory na raka chłopiec zmarł po narodzinach swojej siostry"

Według rodziny – dziecko wciąż miało szanse, by żyć i zdrowieć. Szukano alternatywnych metod leczenia, podważano zdiagnozowaną śmierć mózgu. Gdy testy wykazały obecność genu RANBP2, mogącego powodować uszkodzenia mózgu, bliskim chłopca zależało na powtórzeniu badań. Twierdzą, że było to uniemożliwiane przez pracowników szpitala.

Maluch wyglądał, jakby spał. Choć z jego noska wystawały rurki, oprócz tego nie różnił się od innych śpiących dzieci. Nic dziwnego, że zdjęcia nieprzytomnego Szymonka w kolorowych ubrankach, w pościeli w wesołe obrazki, budziły tyle emocji wśród internautów, którzy kibicowali rodzinie w walce o zdrowie chłopca. Po śmierci Szymona nie kryją oni oburzenia. Składają zabawki przed szpitalem, zapalają znicze.

"Lekarze zabili to dziecko", "Szymonek chciał i mógł żyć, gdyby tylko dano mu szansę", "Lekarze robią wszystko, żeby zatuszować fakty!", "Niestety zabili go z premedytacją!", "Dostawał jedzenie, czyli i żołądek pracował, ruszał nóżkami i rączkami, gdy go odłączyli on żył. Popełnili morderstwo z zimną krwią i każdy to wie... To nie ciało oddychało, to nasz króliś walczył..." - to tylko niektóre z opinii, które pojawiły się na profilu prowadzonym przez rodzinę Szymona.

2. Czy śmierć mózgu nie istnieje?

Rodzina konsultowała się z profesorem nauk medycznych Janem Talarem, polskim lekarzem cenionym ze względu na bardzo dużą skuteczność w wybudzaniu pacjentów ze śpiączki. Jednak tezy profesora o tym, że śmierć mózgu nie istnieje i jego zarzuty wobec środowiska medycznego, jakoby pacjentów nie ratowano należycie, sprawiły, że w środowisku medycznym profesor Talar budzi kontrowersje.

Dla dotkniętej tragedią rodziny, prof. Talar był jedyną nadzieją. Jego dokonań w kwestii wybudzania nikt nie neguje - to blisko 300 udanych wybudzeń na przestrzeni 40 lat.

- Pan profesor Talar powiedział, że chciałby dalej leczyć Szymonka – relacjonowała mama chłopca w rozmowie z WP parenting. - Tylko, że Szymon musiałby sam oddychać, żeby profesor się tego podjął. Pacjentów pod respiratorem profesor nie leczy.

- Gdy tylko Szymon złapałby swój oddech, wtedy profesor mógłby się nim zająć. Ale dopóki ma obrzęk mózgu, nie złapie tego oddechu, ponieważ wszystko uciska mu nerwy, kręgosłup. Musi mieć odbarczenie mózgu. Szpital tego też nie chce zrobić, a od samego początku Szymonek powinien mieć to zrobione – mówiła mama w rozmowie z nami 12 czerwca. Wtedy wciąż jeszcze w bliskich chłopca żyła nadzieja.

18 czerwca ok. godziny 9 rano dziecko zostało odłączone od aparatury. Rodzina mówi o tym, że odbyło się to bez ich obecności i wbrew ich woli.

Niewiarygodne! Dziecko urodziło się po śmierci matki
Niewiarygodne! Dziecko urodziło się po śmierci matki [5 zdjęć]

Jeszcze nie tak dawno temu dziecko, które urodziło się kilka tygodni przed wyznaczonym terminem porodu,

zobacz galerię

3. Śmierć mózgu a śpiączka. Neurochirurg odpowiada

Polskie prawo dokładnie reguluje definicję śmierci pnia mózgu, wymagany jest specjalny protokół. Do wydania orzeczenia niezbędnych jest dwóch lekarzy, z których jeden musi być specjalistą w dziedzinie anestezjologii i intensywnej terapii lub neonatologii, a drugi - neurologii, neurologii dziecięcej lub neurochirurgii.

O kryteriach i sposobie orzekania śmierci pnia mózgu szczegółowo informuje Ministerstwo Zdrowia tutaj.

Czym się różni śmierć mózgu od śpiączki? Czy lekarze nie mają w tej kwestii wątpliwości? Neurochirurg dr n. med Wojciech Piwowarski odpowiada: - Nie ma możliwości, żeby pomylić te dwa stany.

- Zacznijmy od śmierci pnia mózgu - mówi dr Piwowarski. - Chory, u którego rozpoznajemy ten stan, musi być wiotki, areflektyczny (brak jakichkolwiek reakcji ruchowych na bodziec bólowy, brak odruchów wymiotnych i kaszlowych - przyp. red.). Musi mieć bezdech, czyli po odłączeniu respiratora, samodzielnie nie oddycha. Musi mieć zaburzenia ciśnienia. Musi być EEG, które daje linię izoelektryczną - tłumaczy lekarz. EEG, czyli elektroencefalografia to badanie czynności mózgu. Linia izoelektryczna to linia pozioma, świadcząca o braku aktywności.

- Czasami robi się angiografię, żeby uwidocznić brak przepływu mózgowego. Przy okazji diagnostyki głowy podaje się kontrast i sprawdzamy, czy jest zachowane krążenie w głowie, czy nie - wyjaśnia doktor Piwowarski.

- Jest jeszcze odruch oczny. Jeśli obracamy głowę chorego w lewo, w prawo, to oczy są nieruchome, nie zmieniają się - podkreśla neurochirurg. - Normalnie człowiek pozycjonuje wzrok, gdy głowa się kręci. A u człowieka, u którego wystąpiła śmierć pnia mózgu, już tego nie ma.

A jak jest w przypadku śpiączki?

- W śpiączce te wszystkie czynniki są zachowane. Czyli chory reaguje na presory (stymulowanie układu żylnego i limfatycznego - przyp.red.) i utrzymuje ciśnienie. Ma oddech wspomagany, a nie bezdech. Występuje śladowy oddech. Zwykle też ma jakieś napięcie mięśniowe - zauważa doktor Piwowarski.

- Pacjent w śpiączce ma źrenice wąskie, szpilkowate, reagujące. Ma zachowane odruchy i napięcie powierzchniowe - wymienia neurochirurg.

Doktor zwraca uwagę na jeszcze jeden aspekt, czyli kwestię śpiączki farmakologicznej, która może rzutować na ocenę stanu pacjentów.

- Śpiączkę farmakologiczną powodują leki. Podaje się środki zwiotczające i z grupy nasennych. Chory wtedy jest wiotki areflektyczny. Musi mieć odstawione leki na 24 godziny przed ewentualną weryfikacją stanu pnia mózgu. Badamy chorego dopiero po takim czasie, bo można sztucznie wywołany stan pomylić ze śmiercią pnia mózgu.

Dopytujemy, czy istnieje możliwość pomylenia stanu śpiączki ze śmiercią pnia mózgu. Czy lekarze, odłączając respirator, nie wahają się?

- Historie o wybudzeniach ze stanu śmierci pnia mózgu, to "opowieści weselne". To niemożliwe - podkreśla doktor. - Żeby orzec śmierć pnia mózgu, odłączyć kogoś od respiratora, zdecydować o pobraniu narządów, potrzebna jest specjalna komisja i badania, które trwają dobę. Na początku robi się serię badań, o których mówiłem. Po upływie kilku godzin - kolejna seria badań. Trzech specjalistów musi się podpisać. Podejrzenia, że od respiratora odłącza się kogoś w śpiączce, są bezzasadne. To absolutnie nie jest możliwe - zapewnia doktor Piwowarski.

Pełnomocnik rodziców Szymonka zapowiedział złożenie zawiadomienia do prokuratury w sprawie odłączenia dziecka od respiratora bez zgody rodziców. Jednak według obowiązujących wytycznych i regulacji prawnych, postępowanie lekarzy było słuszne.

- Badany jest zmarłym od chwili stwierdzenia śmierci przez komisję, a nie wtedy, kiedy odłączono respirator i czynność serca uległa zatrzymaniu - wyjaśnia Jarosław Czerwiński, zastępca dyrektora ds. medycznych z Centrum Organizacyjno-Koordynacyjnego do Spraw Transplantacji "Poltransplant".

- Zmarły powinien być odłączony od respiratora, także w sytuacji odmiennej opinii rodziny. Stwierdzenie śmierci jest postępowaniem lekarskim, nie "cywilnym", a szacunek dla zwłok jest lekarską powinnością. Niemniej sporadycznie zdarza się, przy silnej presji bliskich zmarłego, że zwłoki są nadal wentylowane - dodaje Jarosław Czerwiński.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze