Chłopiec został porażony prądem i zmarł. Trwa proces w tej sprawie
7-letni chłopiec został porażony prądem na oczach swoich rodziców. Dziecko dotknęło niezabezpieczonej instalacji oświetleniowej. Trwa proces, który ma wyjaśnić okoliczności zdarzenia.
1. Tragiczne wydarzenia w ogródku barowym
Był wrzesień 2018 r., kiedy 7-letni Harvey Tyrell bawił się z kolegą w ogródku z jednego z lokalnych pubów w Londynie. Jego rodzice siedzieli przy stoliku obok. Chłopiec usiadł na ozdobionej światłami ściance, dotknął metalowej poręczy i upadł. Zmarł niedługo później wskutek porażenia prądem. Po długich miesiącach zbierania dowodów, dokumentów i gromadzenia informacji, sprawa trafiła do sądu. Proces ruszył.
Prokuratura jest zdania, że osobą odpowiedzialną za wypadek oraz śmierć 7-latka jest 73-letni Colin Naylor, elektryk, który zainstalował oświetlenie, ale go nie zabezpieczył. "Kiedy dziecko dotknęło jednego ze świateł ogrodowych oraz metalowej balustrady, przez jego ciało przepłynął prąd, powodując śmiertelne obrażenia" - uzasadniał prokurator.
Mężczyźnie postawiono zarzut zaniedbania przy wykonywaniu oświetlenia oraz zarzut zaniechania konserwacji instalacji elektrycznej, która mogłaby uchronić przed porażeniem.
2. Zaniedbane oświetlenie
Colin Naylor został przesłuchany przez policję. Elektryk z pięćdziesięcioletnim stażem przyznał, że w czerwcu 2018 r. został poproszony o montaż oświetlenia zewnętrznego w pubie. Podobne prace prowadził także wiosną tamtego roku, nie było więc podstaw do tego, by uznać, że 73-letni mężczyzna nie znał charakterystyki tamtejszej instalacji.
Prokurator zaznaczył, że wskutek kontroli prowadzonej w barze, na jaw wyszły informacje dotyczące feralnego oświetlenia. Okazało się, że instalacja nie miała wymaganej izolacji, by zapobiec przedostawaniu się wody do tablicy rozdzielczej. Co więcej, instalacja nie była także uziemiona, a to stwarzało ryzyko właśnie porażenia prądem.
Biegli sądowi stwierdzili, że w lokalu znaleziono dużo więcej nieprawidłowości związanych z instalacją elektryczną (np. przeciążenie linii) i poinformowano sąd, że wynikały one z zaniedbania. Sam oskarżony przyznał się do winy i potwierdził, że nie dołożył wszystkich starań, by zabezpieczyć kable i skrzynkę z podzielnikiem prądu. Zaznaczył jednak, że nie był świadomy aż tak dużych nieprawidłowości.
Proces trwa, wyrok w tej sprawie zapadnie prawdopodobnie jeszcze w 2021 r.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl