Chłopca szukano w całej Polsce. Jego zwłoki znaleziono w pobliżu domu
Łukasza szukano w całej Polsce. Policja, pogranicznicy, straż pożarna - wszyscy kilkakrotnie przeszukiwali najbliższą okolicę. W pomoc zaangażowali się także mieszkańcy miasta i znajomi rodziny. Przez siedem miesięcy nikt nie mógł odnaleźć chłopca. Pewnego dnia na jego zwłoki przypadkowo natknęły się dzieci.
1. Tragedia w Hrubieszowie
Łukasz zaginął 25 maja 2012 r. Z ustaleń świadków - towarzyszących mu tego dnia kolegów - wynika, że wieczorem był widziany po raz ostatni w okolicy baraków przy ul. Ceglanej w Hrubieszowie. Chłopcy zeznali, że nie wiedzą, co się stało później.
Policja próbowała ustalić, co chłopiec robił tuż przed zaginięciem. Okazało się, że po południu w szkole była wywiadówka, a nauczyciele poinformowali, że Łukaszowi W. groziły jedynki na koniec roku szkolnego. Dlatego też funkcjonariusze od razu założyli, że chłopiec przestraszył się konsekwencji i uciekł. Ustalono też, że tego dnia Łukasz był na wagarach. Gdy wrócił do domu, przebrał się i powiedział mamie, że idzie do kolegi. Miał wrócić za pół godziny.
2. Poszukiwania nie przyniosły skutku
Jak się później okazało, do kolegi jednak nie dotarł. Po około 5 minutach od jego wyjścia, do domu chłopca przyszedł drugi kolega. Przyniósł jego telefon, który podobno pożyczył. Matka chłopca nie kryła zdziwienia - Łukasz nigdy nie rozstawał się z telefonem. W domu został też odtwarzacz mp3, a to zdaniem matki był dowód, że chłopak nie planował ucieczki.
Gdy nieobecność chłopca przedłużała się, rozpoczęto ogólnopolską akcję poszukiwawczą. Edyta Krystkowiak, oficer prasowy KPP w Hrubieszowie, zapewniała, że każdego dnia przeszukiwane są pustostany, ogródki działkowe oraz miejsca, gdzie zbiera się młodzież, sprawdzana jest też rzeka Huczwa, teren po byłych Zakładach Przemysłu Lniarskiego "Hakon".
Co więcej, rozesłano informacje do wszystkich jednostek w kraju, powiadomiono też Straż Graniczną. W całym regionie zawisły zdjęcia Łukasza. W poszukiwania zaangażowali się nie tylko funkcjonariusze, ale i osoby prywatne.
Rodzina Łukasza wynajęła też detektywa, który miał szukać chłopca. Jego praca także nie przyniosła żadnych skutków. W lipcu 2012 roku, gdy matka chłopca złożyła zawiadomienie do prokuratury o porwaniu Łukasza, w sprawę zaangażowali się śledczy, którzy wykonywali czynności procesowe pod kątem ewentualnego uprowadzenia. One również nie przyniosły oczekiwanych rezultatów.
"Byliśmy u wróżki, jasnowidza. Raz mówili, że Łukasz nie żyje. Innym razem, że żyje i że znajdzie się w marcu" – wspominała babcia chłopca.
Łukasza szukano również za pośrednictwem Fundacji Itaka.
3. Poważne zaniedbania
Co dziwne, nikt nie przeszukał tzw. wygonu – terenu w pobliżu starej oczyszczalni ścieków, tuż za przedszkolem nr 1 w Hrubieszowie. To właśnie tam dzieci, które zjeżdżały na sankach, dokonały makabrycznego odkrycia. Na smyczy od kluczy wisiały zwłoki Łukasza. Przerażone dzieci pobiegły do mieszkającego w pobliżu sąsiada, który zadzwonił na policję. Ciało wisiało około 400 metrów od rodzinnego domu chłopca.
Zwłoki zostały przewiezione do szpitalnego prosektorium. Niestety szczątki były w stanie zaawansowanego rozkładu, który uniemożliwił dokładną sekcję zwłok. To, co się zachowało w całości, to ubranie. Dzięki niemu ojciec chłopca zidentyfikował zwłoki.
Zewsząd posypały się gromy na policjantów. Dziwiono się, że przez ponad pół roku nikt nie zauważył ciała Łukasza. Tym bardziej że zapewniano, że ten teren był rzekomo dokładnie sprawdzony.
Policja w Lublinie wysłała do Hrubieszowa kontrolerów, którzy wytknęli swoim kolegom szereg poważnych błędów w początkowym, czyli najważniejszym, okresie poszukiwań.
"Dyżurny przyjmujący zgłoszenie zareagował błędnie. Powinien od razu powiadomić o zaginięciu komendanta KPP w Hrubieszowie lub jego zastępcę. Nie zrobił tego" – wyjaśniał po kontroli mł. insp. Janusz Wójtowicz, rzecznik prasowy KWP w Lublinie.
Kolejnym zaniedbaniem było niewykorzystanie psa tropiącego, którego posiada hrubieszowska komenda. W tamtym okresie jego przewodnik był na zwolnieniu lekarskim. Mimo to w takiej sytuacji zwierzę można było wypożyczyć z placówki Nadbużańskiego Oddziału Straży Granicznej w Hrubieszowie. Pogranicznicy dysponują także śmigłowcem z kamerą termowizyjną. Nikt nie skorzystał z jej wsparcia.
Okazało się, że jeszcze w trakcie kontroli KWP w Lublinie, komendant powiatowy i jego zastępca napisali raporty o przejście na emeryturę. Dzięki temu uniknęli odpowiedzialności za zaniedbania, do których doszło. Zachowali też wysokie emerytury i odprawy. W raporcie poinformowali, że odchodzą z pracy w związku z nabyciem praw emerytalnych. Prawa emerytalne w policji nabywa się po 15 latach służby. Komendant Bartosiewicz przepracował w policji 23 lata. Jego zastępca 2 lata dłużej.
4. Zaniedbań winna prokurator
Po niemal roku od tragedii prokurator, która prowadziła śledztwo w sprawie ustalenia okoliczności śmierci Łukasza, musiała się tłumaczyć przed rzecznikiem dyscyplinarnym z zaniedbań. Okazało się, że w styczniu w miejscu znalezienia zwłok chłopca, matka chrzestna znalazła fragmenty kości dłoni, pukle włosów oraz zębów chłopca.
Policja i prokurator natychmiast udali się na miejsce. Przy pomocy straży pożarnej, która rozmroziła grunt, ponownie przeszukali miejsce. Znaleziono kolejne fragmenty kości. W późniejszych dniach, fragmenty kości i włosów znaleźli także rodzice chłopca. Śledczy twierdzą, że brakujących szczątków nie znaleziono ze względu na niesprzyjające warunki pogodowe. Pokrywa śnieżna i mróz uniemożliwiały przeszukanie terenu. Przeprowadzone badania potwierdziły zgodność znalezionych szczątków z ciałem Łukasza.
Opinia Zakładu Medycyny Sądowej trafiła do Prokuratury Okręgowej w Zamościu. Winą obarczono prokurator Edytę Zając z Prokuratury Rejonowej w Hrubieszowie. Wobec prokuratorki wszczęto także postępowanie dyscyplinarne.
"Prokurator, gdy przyjeżdża na miejsce, gdzie są znalezione ludzkie zwłoki, jako organ nadrzędny powinien koordynować działania policji i lekarza medycyny sądowej. Sytuacja, w której rodzina po jakimś czasie znajduje szczątki, jest wysoce nieprawidłowa. Dlatego prokurator prowadząca czynności procesowe została odsunięta od śledztwa" - tłumaczył wówczas Marek Grodzki, szef Prokuratury Okręgowej w Zamościu.
Przez to, że w lipcu rodzina Łukasza złożyła zażalenie na postanowienie prokuratury o umorzeniu śledztwa, rzecznik dyscyplinarny przez kilka miesięcy nie mógł zapoznać się z aktami sprawy. Mimo to niedawno Sąd Okręgowy w Zamościu utrzymał w mocy postanowienie o umorzeniu śledztwa.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl