Wychowała się w cyrku. Arena była jej podwórkiem do zabaw, a camping domem
Jako dziecko jeździła z trupą cyrkową. Przez kotarę podziwiała występy swoich rodziców. Ich akrobacje rozbudzały wyobraźnię małej dziewczynki. To był bajkowy, zupełnie inny świat. ”Moi rówieśnicy nie do końca mi wierzyli w to, co opowiadałam o rodzicach” - mówi Corinne Jankowska, która wspomina swoje cyrkowe dzieciństwo.
Joanna Kukier, WP parenting: Cyrk to niebanalny pomysł na życie. Jak to się stało, że twoi rodzice zaczęli pracować w tym zawodzie?
Corinne Jankowska: Mama z desek Teatru Ziemi Pomorskiej trafiła do cyrku. To zawsze było jej marzeniem. Tata jako Mistrz Polski w akrobatyce sportowej dołączył do grupy akrobatycznej "Dynamic Show". Poznali się w czasie treningów zimowych w bazie cyrkowej w Julinku .
Kojarzymy cyrk z życiem w drodze i ciągłą zmianą miejsca pobytu. Jak pojawienie się dziecka zmieniło pracę twoich rodziców?
Mama pracowała do 6 miesiąca ciąży. Byłam w brzuchu, a ona prowadziła konferansjerkę. Rodzice niewiele zmienili w swoim życiu. Podobno byłam dzieckiem bezproblemowym, więc było nam tylko weselej we trójkę.
Jak długo podróżowałaś z cyrkiem?
Urodziłam się w cyrku Pinder we Francji. Przez 6 kolejnych lat jedziłam z ekipą tam, gdzie w danym momencie mieli kontrakt. Kiedy musiałam już iść do szkoły, zostałam w Grudziądzu z moimi dziadkami. Dojeżdżałam do nich na każde święta i wakacje.
Jak wyglądała praca twoich rodziców?
Kiedy się rodziłam, mój tata pracował w takiej grupie cyrkowej w numerze ”Deska”. Po moich narodzinach razem z mamą utworzyli własne numery cyrkowe. Jeden z nich, najpopularniejszy i cieszący się ciepłym odbiorem publiczności, to tzw. "głowa-głowa". Mama nosiła mojego tatę na głowie. Drugi z numerów to ”looping”, nazywany również ”kołem śmierci”. Lubiłam oba występy, trudno powiedzieć, który był lepszy. Numer "głowa-głowa" zawierał trik, nad którym rodzice pracowali prawie 3 lata . A ”koło śmierci” to bardzo niebezpieczny numer, zawsze się przy nim bardzo bałam.
Jak wyglądało życie codzienne poza cyrkiem?
Poza sezonem rodzice pracowali nad nowymi trikami lub odpoczywali. Nabierali wtedy sił na kolejne dni wypełnione napiętym programem. Często wykonywali po 3 programy dziennie. Po za tym, jeździli również na sezony zimowe. Bardzo często podróżowałam z nimi. Naszym domem na czas pracy w cyrku był camping.
Czy tobie też zdarzyło się występować na scenie?
Moja kariera cyrkowa była dość krótka [śmiech]. Kiedyś jedna z koleżanek nie mogła wystąpić. Kolega założył na mnie białą płachtę - miałam grać ducha. Niestety, materiał był na mnie za duży. Moim zadaniem było wybiec i przestraszyć clownów. Stanęłam na zbyt długi kostium i... przewróciłam się. Cała widownia płakała ze śmiechu. Czyli jednak się udało. Szukałam pod tą płachtą dziur wyciętych na oczy, żeby coś zobaczyć, ale nie mogłam ich znaleźć. Nie tak to miało wyglądać. I to było na tyle moich występów.
Czułaś, że rodzice przygotowują cię do zawodu cyrkowca? Jakich sztuczek się nauczyłaś
Mój zapał do zawodu przychodził falami... Jak widziałam piękne numery w innym cyrku, to chciałam robić to samo co artyści z areny. Jednak gdy przychodził czas trenowania, z moim zapałem było gorzej. Tata próbował ze mną różnych trików i dużo się od niego nauczyłam. Nigdy nie wywierali presji, ani nie próbowali mnie namówić, abym została w cyrku. Dali mi pełną swobodę wyboru.
Do którego roku jeździłaś z rodzicami?
Z cyrkiem jeździłam do 6 roku życia. To był moment, kiedy musiałam iść do szkoły i zostałam z dziadkami. Pamiętam bardzo dużo. To najpiękniejsze wspomnienia z dzieciństwa. Rodzice zakończyli karierę cyrkową, jak miałam 15 lat. Całe młodzieńcze lata spędziłam w cyrku. Zwiedziłam kraje byłego Związku Radzieckiego i całą Europę. Mam mnóstwo cudownych wspomnień z dzieciństwa, ale najcieplej wspominam każde spotkanie z rodzicami po dłuższej rozłące.
Jakie jest twoje pierwsze wspomnienie z cyrku?
Nie wiem, czy to pierwsze wspomnienie, ale mocno wyryło mi się w pamięci. Chodzi o karmienie cudownej słonicy Sumatry. Codziennie rano kupowałam bułki i szłam ją karmić.
Jak na zawód rodziców reagowali twoi rówieśnicy, nauczyciele, rodzice znajomych?
Kiedyś nie było internetu i filmików, na których można było sprawdzić, co robią moi rodzice. A trudno sobie samemu wyobrazić np. trik ”głowa-głowa” czy ”looping”. Często próbowałam tłumaczyć, ale sam cyrk był dla moich rówieśników abstrakcją i nie traktowali mnie jakoś wyjątkowo z tego powodu. Powiedziałabym nawet, że było wręcz przeciwnie... Często spotykałam się z tym, że mało kto w to wierzył. Dopiero kiedy dorosłam, myślenie ludzi się zmieniło i zaczęli inaczej podchodzić do tego, co opowiadam.
Jak cyrkowe dzieciństwo przełożyło się na twoje późniejsze życie? Czym zajmujesz się teraz?
Myślę, że cyrk dał mi dużo swobody w myśleniu o pracy. Nauczył mnie abstrakcyjnego myślenia i totalnego luzu w tworzeniu. Kiedy zobaczyłam Cirque du Soleil w Berlinie i przepiękne kolorowe makijaże, peruki i kostiumy, to zakochałam się w tej rzeczywistości i również chciałam tak malować. Teraz sama zajmuję się charakteryzacją i makijażem pracując przy produkcjach telewizyjnych, programach czy serialach. Jedynym minusem tamtego życia to wieczne rozłąki, które były bardzo trudne dla naszej całej rodziny.
Kiedy twoi rodzice postanowili zrezygnować z cyrku?
Kiedy miałam 15 lat i szłam do liceum rodzice zmienili swoje życie o 180 stopni. Stworzyli jedną z największych w Europie wystaw hologramów, czyli trójwymiarowych przestrzennych obrazów. Otworzyli mały park rozrywki w Grudziądzu z wielką katapultą, która wyrzuca ludzi na 25 metrów w powietrze. Tata wybudował ”Halfpipe Tramp”, czyli 14 trampolin, które są ze sobą połączone, dzięki czemu można skakać również na boki. Zostali nadal w rozrywce, ale w trochę innej formie. Są moimi najlepszymi przyjaciółmi i życzę każdemu, aby miał taki kontakt z rodzicami jak ja.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Zobacz też: W internecie aż roi się od półnagich zdjęć dzieci. Wrzucają je rodzice.