2 z 11"To atak na Amerykę"
Leokadia Brzozowska: "Usłyszałam potworny huk. Było to o godz. 8.46. Wieża przechyliła się na bok. Wyglądało, że runie w dół. Odbiła się jednak w drugą stronę, a w końcu wróciła do pozycji pionowej. Całe szczęście, że nie widziałam samolotu, bo spotęgowałoby to straszną panikę.
Chwyciłam torebkę i zaczęłam biec. Zatrzymałam się jednak, bo przez drzwi wdzierała się ściana gęstego dymu. W sekundach wypełnił cały hall na naszym piętrze - opisuje. Kiedy ktoś miał biuro na takiej wysokości, liczyła się każda sekunda. Samolot uderzył w gmach między 92. a 99. piętrem, wywołując gwałtowny pożar." Wydostanie się na zewnątrz zajęło jej ponad godzinę. Wyszła z podziemi przy Church Street naprzeciw kaplicy św. Pawła.
"Stały tam tłumy ludzi z aparatami. Prawie każdy robił zdjęcia. Popatrzyłam wtedy do góry i zobaczyłam, że dwie wieże płoną. Byłam porażona. W pewnej chwili spojrzałam do tyłu i dokładnie w tym momencie wieża nr 2 zaczęła się walić. Było to coś strasznego, ale byłam już w na tyle bezpiecznym miejscu, że do mnie żadne gruzy nie doleciały. Wszędzie unosiło się natomiast strasznie dużo pyłu. Dopiero wówczas od napotkanych ludzi dowiedziała się, co się stało. Powiedzieli, że jest to atak na Amerykę."