Pokazywali dzieciom, jak strzelać. Zajęcia w przygranicznej szkole w ramach "bezpiecznych ferii"
Żołnierze odwiedzili jedną ze szkół podstawowych w Krynkach, miejscowości położonej w zamkniętej strefie przy polsko-białoruskiej granicy. Mundurowi na zajęcia z dziećmi zabrali karabiny, pokazywali im jak celować i strzelać. Dyrektorka szkoły twierdzi, że spotkanie zorganizowano, by dzieci dowiedziały się, jak "bezpiecznie spędzić nadchodzące ferie".
1. Żołnierze w podstawówce
Szkoła w swoich mediach społecznościowych zamieściła obszerną relację z zajęć. Podstawówkę w Krynkach odwiedzili umundurowani żołnierze, funkcjonariusze Straży Granicznej i policji. Miejscowość leży tuż przy polsko-białoruskiej granicy.
Jak możemy przeczytać na profilu szkoły:
"Dziś gościliśmy w naszej szkole przedstawicieli służb mundurowych. Opowiedzieli oni o zasadach bezpieczeństwa w czasie nadchodzących ferii oraz o swojej pracy. Bardzo dziękujemy".
Wiadomości z zony...
— Piotr Czaban (@CzabanPiotr) January 12, 2022
Służby mundurowe z wizytą w podstawówce w Krynkach.
Dzisiaj. pic.twitter.com/tOWesriluc
Relacja została już usunięta. Jak wynika z informacji, podawanych przez "Gazetę Wyborczą" na zdjęciach uwieczniono mundurowych, w tym zamaskowanego żołnierza z karabinem, w otoczeniu dzieci. Żołnierz pokazywał dzieciom, jak działa karabin, jak celować i strzelać.
2. Szokujące zajęcia
Dyrektorka Zespołu Szkół Samorządowych w Krynkach, Anna Tomulewicz, twierdzi, że w zajęciach nie widziała niczego niestosownego:
- W spotkaniu brały udział tylko dzieci z naszej szkoły podstawowej, przedszkolaków nie było. To spotkanie zorganizowaliśmy, aby dzieci dowiedziały się, jak szczególnie teraz i tutaj, w niebezpiecznej strefie przygranicznej, mogłyby bezpiecznie spędzić nadchodzące ferie. Nie uczyły się strzelania, tylko pokazywano im, jak wygląda broń, na czym polega praca żołnierza i innych służb mundurowych - wyjaśniła Tomulewicz.
Pod postem zamieszczonym przez szkołę pojawiło się wiele negatywnych komentarzy:
"Z całym szacunkiem, pochodzę z rodziny wojskowej, moi obaj dziadkowie mieli wysokie stopnie oficerskie. I nadal nie uważam, że powinniśmy dawać dzieciom karabiny do rąk, raczej uczyć je, jak rozwiązywać konflikty nie siłą, a rozumem. Wolałabym, żeby szkoła promowała to drugie rozwiązanie",
"Dawanie dzieciom karabinu do ręki i pokazywanie, jak się strzela, jest dla mnie szokiem".
Anna Tomulewicz postanowiła odnieść się do zamieszczonych pod postem komentarzy:
- Wpisy nie są od rodziców naszych dzieci, bo oni nie wyrażają oburzenia - powiedziała dyrektorka.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl