Reaguj natychmiast. Zawroty głowy i senność to pierwsze objawy
Upał, zbyt mała ilość przyjmowanych płynów, przegrzanie - oto prosta droga do odwodnienia. - Jeśli ciężkie odwodnienie spowodowało obrzęk mózgu i dojdzie do uszkodzeń neurologicznych, to my, lekarze, nie mamy już żadnych możliwości, by pomóc takiemu dziecku - przestrzega lek. Maciej Walczak, specjalista anestezjologii i intensywnej terapii w rozmowie z WP Parenting.
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Panie doktorze, zacznijmy od podstaw: czym jest odwodnienie?
Lek. Maciej Walczak, specjalista anestezjologii i intensywnej terapii ze Wschodniego Centrum Leczenia Oparzeń w Łęcznej pod Lublinem, autor portalu "Doktor na Intensywnej": - Najprościej mówiąc, jest to stan, w którym w organizmie zawartość wody spada poniżej niezbędnego do przeżycia minimum.
Dzieci są taką grupą pacjentów, która jest dużo bardziej narażona na odwodnienie. Dzieje się tak dlatego, że woda jest dużo większą składową ich masy ciała - stanowi około 80 proc. (w przypadku dorosłych to 60-70 proc.). Dzieci mają przy tym mniejszą powierzchnię skóry, która może magazynować wodę, a także szybszy metabolizm, który sprawia, że szybciej usuwają ją z organizmu, np. biegając czy bawiąc się.
Co jest najczęstszą przyczyną odwodnienia u dzieci trafiających na szpitalne oddziały?
- Większość przypadków hospitalizacji dzieci związanych z odwodnieniem dotyczy infekcji żołądkowo-jelitowych. Wówczas wymioty i biegunka uniemożliwiają prawidłowe nawodnienie, dziecko nie przyjmuje wystarczającej ilości płynów. Co roku w okresie zimowo-wiosennym, gdy pojawiają się rotawirusy, na oddziały pediatryczne przyjmowanych jest wiele dzieci z powodu odwodnienia.
W mniej więcej 10 proc. przypadków, do których dochodzi głównie latem, powodem są udary cieplne i odwodnienie z powodu wysokich temperatur.
Kiedy odwodnienie u dziecka może skutkować śmiercią?
- Gdy utrata wody będzie większa niż ok. 15 proc. masy ciała. W takich przypadkach zaczynają rozwijać się powikłania neurologiczne, niewydolność nerek, obrzęk mózgu - są to bardzo ciężkie stany, które trudno powstrzymać i odwrócić leczeniem. W takich sytuacjach ryzyko śmierci znacząco wzrasta.
Zdarzyło się Panu mieć takich pacjentów?
- Niestety tak. Cały czas mam w głowie taki przypadek, kiedy pracowałem w nocnej i świątecznej pomocy lekarskiej, czyli jako lekarz rodzinny na dyżurze. Trafiło wtedy do mnie mniej więcej trzyipółletnie dziecko skrajnie odwodnione, przelewające się przez ręce.
Chłopiec miał tzw. typową "jelitówkę": początkowo wymiotował, a potem męczyła go długotrwała biegunka, od kilku dni nie przyjmował i nie przyswajał normalnie płynów. Zaczęły się już u niego powikłania neurologiczne, np. zaburzenia świadomości.
Skierowałem go natychmiast na oddział pediatryczny, skąd został przetransportowany do szpitala dziecięcego na Oddział Intensywnej Terapii. Niestety, wkrótce zmarł. A prawda jest taka, że gdyby w odpowiednim czasie otrzymał nawodnienie drogą dożylną, to podejrzewam, że nic by mu się nie stało.
Czyli rodzice zbyt długo zwlekali z pójściem z nim do lekarza?
- Tak. Jego choroba trwała ponad dwa lub trzy dni.
Trudno uwierzyć, że nie szukali żadnej pomocy dla syna…
- Niestety, po prostu czekali, aż samo mu przejdzie. Próbowali go poić, ale coraz bardziej słabł.
Często rodzice zwlekają z szukaniem pomocy?
- Czasem tak. Wydaje im się, że skoro próbują poić dziecko, to już robią wystarczająco dużo. Niestety, niektórzy nie mają wystarczającej wiedzy. Zdarzają się rodzice, którzy przez trzy dni obserwują złamaną rękę u dziecka, zamiast iść z nim do lekarza, mimo że dziecko nie może nią poruszać, pojawia się duży obrzęk… To są ludzie, którzy nie mają wiedzy lub chęci, by odpowiednio zareagować.
Na szczęście nie wszyscy. Miałem też kiedyś około pięcioletnią dziewczynkę, która w środku lata bawiła się na dworze. Tego dnia było naprawdę gorąco. Dziecko miało infekcję żołądkowo-jelitową, do tego doszła wysoka temperatura… Bardzo szybko doszło u niej do odwodnienia. Na szczęście rodzice błyskawicznie zareagowali, kilkulatka została przewieziona karetką do szpitala. Tam dostała dożylnie płyny i elektrolity. Dzięki temu w ciągu doby niepokojące objawy, które się u niej pojawiły, zniknęły.
A jakie to były objawy? Co świadczy o odwodnieniu u dziecka?
- Na początku trzeba pamiętać, że już utrata wody na poziomie 2-4 proc. masy ciała u dziecka jest niebezpieczna. Szczególnie trzeba uważać w gorące dni i wtedy, gdy maluch ma podwyższoną temperaturę, wymiotuje, ma biegunkę. Zwracajmy uwagę na to, jak dziecko oddycha, np. czy nie robi tego szybciej niż zwykle.
Dziecko do drugiego czy trzeciego roku życia z reguły nic nam nie powie i to od obserwacji rodzica najwięcej zależy. O odwodnieniu mogą więc świadczyć suche śluzówki, zapadnięte lub wklęśnięte ciemiączko u maluchów, przyspieszony oddech, przyspieszona akcja serca. Możemy też obejrzeć jak wygląda skóra, a właściwie fałd skóry: wystarczy lekko ścisnąć i unieść skórę dziecka ku górze. Jeśli nie wróci od razu na swoje miejsce, nie jest sprężysta, to znak, że mamy do czynienia z odwodnieniem.
W skrajnych przypadkach u małych dzieci, gdy dojdzie do ciężkiego odwodnienia, czyli utraty wody na poziomie mniej więcej 10 proc. masy ciała, mogą pojawić się takie objawy jak senność, zaburzenia świadomości, brak kontaktu. Starsze dzieci będą wtedy mówiły, że chce im się pić, będą miały wzmożone pragnienie, brak apetytu, wzdęty brzuch. Ciekawostką jest fakt, że odwodnione dzieci mogą płakać bez wytwarzania łez.
Częstym niepokojącym symptomem jest też rzadsze oddawanie moczu (a sam mocz jest wtedy ciemniejszy, wręcz brunatny). Nerki filtrują wówczas mniej wody i istnieje duże ryzyko ich niewydolności. To jedna z przyczyn, dlaczego odwodnienie stanowi zagrożenie życia.
Odwodnione dziecko może też przejawiać zmiany zachowania i to na różne sposoby. Z jednej strony może przysypiać, z drugiej - być pobudzone i rozdrażnione.
Wspomniał Pan, że wiele zależy od szybkiej reakcji rodziców na pojawienie się niepokojących objawów.
- Tak, właściwa reakcja, ale też świadomość problemu. Często słyszy się, że dziecko ma gorączkę i wybroczyny na ciele, rodzice myślą, że to ospa wietrzna, a potem okazuje się, że to sepsa. Gdy będą za długo zwlekać, lekarze nie będą w stanie już dziecku pomóc.
Tak samo jest ze skrajnymi przypadkami odwodnienia. Jeśli przez nerki nie przepływa woda, która zasadniczo jest przez nie usuwana, to zwyczajnie przestają pracować i taką niewydolność jest bardzo trudno odwrócić. Jeśli ciężkie odwodnienie spowodowało obrzęk mózgu i usunięcie z organizmu istotnych dla niego elektrolitów, takich jak sód i potas, a do tego dochodzi do uszkodzeń neurologicznych, to my, lekarze, nie mamy już żadnych możliwości, by pomóc takiemu dziecku.
Statystyki są jednak optymistyczne: jeśli odwodnienie sięga 5-10 proc., nawet jeśli dziecko jest już senne i apatyczne, ale nie doszło jeszcze do zmian neurologicznych, to takie dzieci z powodzeniem się ratuje.
Przyjmuje się, że dorosły może wytrzymać bez wody trzy dni. U kilkuletniego dziecka nie ma takiej możliwości. Jeśli zwymiotuje dwa czy trzy razy zawartość żołądka, w tym płynów, a do tego będzie mieć gorączkę i straci wodę przez skórę, to może się szybko odwodnić. Ważna jest czujność dorosłych, by w porę wychwycić niepokojące objawy i szybko dziecku pomóc. Bo w takich przypadkach leczenie jest bardzo proste i polega na założeniu wkłucia dożylnego i podaniu kroplówki, czyli po prostu wody z odpowiednią zawartością elektrolitów pomijając drogę przewodu pokarmowego.
A jak nie doprowadzić do odwodnienia u dziecka latem, w gorące dni?
- Przede wszystkim musimy uważać, by u dziecka nie doszło do podwyższenia temperatury ciała, czyli przegrzania. Trzeba pilnować, by w upalne dni bawiło się w cieniu, a nie na pełnym słońcu, miało czapkę z daszkiem, było odpowiednio ubrane, by dużo piło.
To znaczy ile?
- Możemy to wyliczyć, stosując prosty wzór. Robi się to tak: na pierwsze 10 kg wagi dziecka przypada jeden litr płynów, na drugie 10 kg - pół litra, czyli półtora litra płynów dla 20-kilogramowego dziecka to jest minimum dziennie. Na każde kolejne 10 kg wyliczamy mniej więcej po 250 ml.
Jeśli dziecko ma biegunkę, to przyjmuje się, że na każdy kilogram jego masy ciała potrzebuje dodatkowych 10 ml płynów. Wtedy nie wystarczy, że dziecku 10-kilogramowemu podamy w ciągu dnia litr płynów. Musimy pamiętać, że ono traci tej wody więcej, więc więcej potrzebuje.
Oczywiście nikt z lekarzy nie wymaga od rodziców, by precyzyjnie wyliczali, ile mają podawać dzieciom wody, ale by kierowali się zdrowym rozsądkiem. Jeżeli dziecko spędzi kilka dni w domu, a z powodu odwodnienia nie będzie oddawać już moczu, rozwinie niewydolność nerek i inne objawy to, nawet gdy trafia do szpitala, bardzo trudno jest wtedy pomóc. Pracując wiele lat w Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii dla dzieci byłem niejednokrotnie świadkiem różnych rozpaczliwych reakcji rodziców, pretensji do lekarzy i krzyków w stylu: „jak to nie da się już pomóc?!”.
A prawda jest taka, że w wielu sytuacjach wystarczy tylko odpowiednio wcześniej zadzwonić po pogotowie lub skonsultować się z lekarzem. W przypadku dzieci czasem istotne jest naprawdę kilka lub kilkanaście godzin. Nie możemy jako rodzice tego bagatelizować.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski