Zyta Czechowska to Nauczyciel Roku 2019. Opowiada o pracy z niepełnosprawną młodzieżą i kryzysie wizerunkowym jej zawodu
Zyta Czechowska, Nauczyciel Roku 2019, na co dzień pracuje w szkole specjalnej. - Dla mnie sukcesem jest to, że dziecko pionizuje głowę, albo w końcu po roku zapamięta swoją datę urodzin - mówi. W rozmowie z WP parenting opowiada o swojej wizji współczesnej szkoły i o tym, dlaczego po raz kolejny nie zdecydowałaby się na udział w strajku.
1. Szkoła pod skrzydłami anioła
Zyta Czechowska jest nauczycielką i pedagogiem w Zespole Szkół Specjalnych w wielkopolskim Kowanówku. Uczy od 23 lat. Na co dzień pracuje z dziećmi i młodzieżą z różnym stopniem niepełnosprawności. "Jest aniołem" - tak mówią o niej uczniowie i dyrekcja szkoły. Dzięki niej dzieci zapominają o swoich problemach. Nauczycielka zabiera je na wycieczki po Polsce i Europie, uczy, jak korzystać z narzędzi cyfrowych. W związku z tym, że w zasadzie nie ma gotowych programów do nauki dzieci, które mają specjalne wymagania, postanowiła napisać je sama. Tak powstał blog specjalni.pl. To wymaga od niej szczególnego zaangażowania.
Katarzyna Grzęda-Łozicka , WP parenting: W rozmowach często podkreśla pani, że nie tylko rodzice ponoszą odpowiedzialność za rozwój dzieci, ale ważną rolę w tym procesie odgrywają również pedagodzy.
Zyta Czechowska, nauczycielka i pedagog w Zespole Szkół Specjalnych w Kowanówku: Oczywiście wiodącą rolę odgrywają rodzice, ale nauczyciel również ma ogromny wpływ na rozwój dziecka, na kształtowanie jego kluczowych kompetencji, dlatego że większość czasu uczeń spędza w szkole. To jest najczęściej 8, 9 godzin każdego dnia. W szkole specjalnej dzieci spędzają jeszcze więcej czasu, bo oprócz zajęć dydaktycznych mają również terapeutyczne. Szkoła jest czasami dla nich drugim domem.
Przede wszystkim nauczyciel musi być kreatywny, musi być innowacyjny i nowoczesny. Jeśli my jesteśmy postępowi, to i nasi uczniowie chętnie podejmują wyzwania. I ja tak staram się pracować, staram się wdrażać nowoczesne technologie, pracujemy z tabletem, z tablicą interaktywną. Na mojej lekcji jest robotyka. Próbuję oddziaływać na uczniów wielozmysłowo. Bazuję na ich mocnych stronach i walczę, by wydobywać z nich to, co najlepsze. Pomimo niepełnosprawności każdy z nich posiada jakiś wiodący talent: zdolności manualne, wokalne, komunikacyjne. Muszą go tylko odnaleźć.
Na co dzień pracuje pani z dziećmi niepełnosprawnymi w różnym stopniu. To wymaga szczególnego podejścia.
W naszej szkole są uczniowie z całym spektrum niepełnosprawności intelektualnej, od lekkiej po głęboką. Dla mnie często sukcesem jest to, że dziecko pionizuje głowę, albo w końcu po roku zapamięta swoją datę urodzin czy po śladzie napisze własne imię. Ale mamy też dzieci z lekką niepełnosprawnością, które potrafią czytać, pisać i realizują normalne przedmioty.
Trzeba spersonalizować tę pracę. My nie mamy niestety dla uczniów z umiarkowaną i znaczną niepełnosprawnością podręczników, więc większość materiałów przygotowujemy na zajęcia same. Te ćwiczenia publikuję potem na blogu specjalni.pl, który prowadzę razem z koleżanką Jolantą Majkowską. Myślę, że to jest taka skarbnica wiedzy, pomysłów i inspiracji dla innych nauczycieli.
Staram się przede wszystkim budować pozytywne relacje na linii uczeń-nauczyciel. Nigdy nie występuję z pozycji ekskatedra, że "ja jestem mądrzejsza", że "ja jestem ekspertem". Ja też wielu rzeczy nie potrafię i staram się pokazywać moim uczniom, że każdy z nas się uczy.
Bardzo dużo czasu poświęca pani na pracę. Ma pani jeszcze czas dla własnej rodziny?
Mam męża i 19-letnią córkę, która w tym roku rozpoczęła studia na lingwistyce stosowanej. Bez wsparcia rodziny nie byłoby mnie pewnie w tym miejscu, gdzie jestem. Zdaję sobie sprawę, że poświęcam szkole i przygotowaniu się do zajęć mnóstwo czasu, niestety czasami zabierając ten czas swojej rodzinie. Na szczęście moja córka wzrastała w takiej atmosferze pracy nauczyciela, tolerancji. Ona ma naprawdę otwarte serce i do dzisiaj pomaga mi w pracy np. w przygotowywaniu spektakli, dekoracji, szyje ze mną stroje. A mąż z kolei pracuje w drukarni i jego rola w przygotowywaniu materiałów dla moich uczniów też jest bardzo duża (śmiech).
Pochodzi pani z wielodzietnej rodziny. Czy to doświadczenie pozwoliło pani łatwiej odnaleźć się w pracy z trudną młodzieżą? Czy jako dziecko sama odczuwała pani "piętno" tej z rodziny wielodzietnej?
Nas było dziesięcioro. Nie ukrywam, że byliśmy biedną rodziną i borykaliśmy się z różnymi problemami, ale mieliśmy wspaniałą mamę, która mimo że sama miała mało, zawsze pochyla się nad potrzebującymi. Zależało jej na tym, żebyśmy uzyskali jak najlepsze wykształcenie, ale uczyła nas też tego, że rodzina i drugi człowiek jest najważniejszy i bez względu na wszystko zawsze trzeba pomóc i stanąć w obronie drugiego człowieka. Dzięki niej gdzieś od początku przyświecał mi taki cel, że chcę być nauczycielem właśnie w szkole specjalnej, ponieważ wiem, że te dzieci mają najtrudniej, często też pochodzą z dysfunkcyjnych rodzin.
Staram się dawać "moim dzieciom" każdego dnia takie wsparcie. Dzisiaj przywitała mnie cała szkoła z kwiatami, utworzyli taki szpaler na korytarzu i też powiedziałam wszystkim dzieciakom, że jestem przykładem tego, że nawet jeśli borykamy się w młodości z dużymi problemami, możemy osiągnąć sukces i oni też mogą wiele. Wystarczy tylko małe wsparcie drugiej osoby i zawsze to wsparcie będą we mieć.
Czy nauczyciele są szanowani przez rodziców? Jest kryzys autorytetu zawodu nauczyciela?
Jest różnie w różnych szkołach. Strajk pokazał, że z tym szacunkiem nie jest najlepiej, że jednak rodzice często posuwają się do działań, które dyskredytują nauczyciela, podważają jego kompetencje. Jest takie stereotypowe podejście, że nauczyciel pracuje 3 godziny dziennie. Z czym ja się absolutnie nie zgadzam, bo przez 20 lat pracy nigdy nie byłam w domu przed 15. Dodatkowo w domu przygotowuję się do zajęć.
Pedagodzy specjalni to specyficzna grupa zawodowa i oni na sukces ucznia muszą pracować podwójnie. Właściwie konstruują ten sukces "od a do z", idą z tym dzieckiem przez cały etap szkolny. Bardzo rzadko się zdarza, żebyśmy mieli jakiś konflikt z rodzicami. Ja myślę, że to wszystko zależy od osobowości człowieka i od tego, w jaki sposób kształtuje relacje. Nieskromnie powiem, że przez te 23 lata nigdy nie miałam problemu z rodzicami, ale to też wynika z tego, że rodzice po prostu widzą, jak się opiekujemy ich dziećmi, że mamy do nich szacunek.
Co pani sądzi o strajku nauczycieli? Brała pani w nim udział?
Brałam udział. Przede wszystkim nie strajkowałam przeciwko czemukolwiek, nie strajkowałam przeciwko rządzącym, nie strajkowałam przeciwko edukacji, nie strajkowałam przeciwko konkretnym osobom. Strajkowałam za, strajkowałam za zmianą edukacji, strajkowałam za tym, żeby nauczyciele mieli większą swobodę i większy wpływ na to, w jaki sposób konstruuje się podstawy programowe i strajkowałam też za tym, żeby wzmocnić pozycję nauczyciela i pokazać innym, że jesteśmy silną grupą zawodową i to, w jaki sposób traktuje się nauczycieli nie prowadzi do niczego dobrego.
Jeśli będzie kolejny strajk, to weźmie pani w nim udział?
Nie, myślę, że nie, bo uważam, że ten który był, nie był dobrze przygotowany. Mimo to nie żałuję, że brałam w nim udział. Myślę, że taką wartością dodaną tego strajku była jednak debata na temat edukacji. Myślę, że wiele osób dowiedziało się w końcu, jaki jest stan naszej polskiej edukacji i w jaki sposób traktuje się szkoły i nauczycieli.
Na uroczystości przyznania tytułu Nauczyciela Roku zabrakło ministra edukacji. Zabolało to panią?
Nie, nie zabolało mnie to. Organizatorem był Głos Nauczycielski. Nie postrzegam tego w jakimś szerszym kontekście, być może po prostu nie mógł się pojawić nikt z ministerstwa. Nie odebrałam tego osobiście.
Uczniowie nazywają panią "aniołem". Dziękują, że bierze ich pani pod swoje skrzydła. Jak to jest być najlepszym pedagogiem?
Jedna z mam tak powiedziała, że "nie jestem nauczycielem, tylko aniołem" i tak to zostało gdzieś zapisane. To jest bardzo miłe. Cieszę się, że dzieci szczególnie wymagające potrafią to docenić. Uczniowie mają do mnie zaufanie, przychodzą do mnie w różnych sprawach. Dostaję od nich czasami takie fajne wiadomości. Piszą, że cieszą się, że jestem, że mogą do mnie przyjść, że daje im szansę albo dziękują, że mogli wystąpić na dużej scenie albo iść na wycieczkę. Dzięki mojej inicjatywie pozyskałam np. tablicę multimedialną i komputery. Oni po prostu czują, że robię to dla nich i myślę, że są mi za to wdzięczni.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl