Słoneczna Sonny (recenzja)
Ocena 4/5
Kolejny raz uświadomiłam sobie, że jestem stara, a na dodatek z innej epoki. Staram się dzielnie oglądać ten serial, jednak napiszę szczerze – pełnych 720 minut nie dam rady. Wydaje mi się mało prawdopodobne, żeby w którymś z następnych odcinków fabuła i styl uległy rewolucyjnym zmianom. Nie oznacza to bynajmniej, że serial jest zły i młodzież nie powinna go oglądać. Nic podobnego. Są na pewno gorsze, a przede wszystkim mniej stosowne, jak chociażby "Beverly Hills 90210" w nowej odsłonie.
Po prostu nigdy nie gustowałam w takiej stylistyce. Nie do końca rozumiem ideę kręcenia tego typu seriali, tak samo, jak nie bawią mnie "Straszne Filmy" i "Kiepscy". Najwyraźniej nie jestem odpowiednim targetem. Dajmy jednak spokój mojemu gustowi, albo braku tegoż, jak kto woli.
1. O czym jest serial "Słoneczna Sonny"?
Opowiada on o 15-letniej utalentowanej dziewczynie z prowincji, Sonny Monroe, która dostaje życiową szansę. Stanie się członkiem obsady popularnego programu komediowego "Z innej beczki". Skutkuje to przeprowadzką do Hollywood, "krainy sław i luksusu".
Jak nietrudno się domyślić, lekko mieć nie będzie. Musi wejść w grupkę równie nieletnich aktorów, zdecydowanie bardziej zaprawionych do życia w blasku kamer. Jest zupełnie nowa w zgranej paczce przyjaciół. Przynajmniej w teorii zgranej, gdyż ich wzajemne relacje wcale nie są takie jednoznaczne.
Integracji w żadnym wypadku nie ułatwia jej gwiazda programu, Tawni, która czuje się zagrożona na swym piedestale. Jak łatwo się domyślić – utrudnia Sonny życie na każdym kroku... Do kompletu czynników wpływających na "lekko” zagęszczoną atmosferę w miejscu pracy należy dorzucić zaciekłą rywalizację między programem "Z innej beczki", a bijącą rekordy popularności produkcją "Mckenzie Falls".
Bardziej przeciętne dziewczę w takiej sytuacji zapewne chlipałoby po kątach, powtarzając sobie - nikt mnie nie lubi, chce do domu i takie tam. Te najbardziej wrażliwe stężenie kłopotów wpędziłoby najpewniej w skrajną depresję. Co natomiast robi nasza bohaterka? Śmieje się! Właśnie tak! Jest gejzerem pozytywnej energii. Poczucie humoru, dystans do siebie i otoczenia sprawia, że radzi sobie z "ciepłym przyjęciem" nie najgorzej, a stopniowo zdobywa coraz większą sympatię i wyższą pozycję w tej małej grupce. Zakładam, że wraz z rozwojem akcji pojawią się rozterki sercowe przeróżnego autoramentu, jednak jak dotąd jeszcze do nich nie dobrnęłam.
Serial w najmniejszej mierze nie stara się być poważny. Zresztą jak mogłoby być inaczej, skoro kręcono go w mój "ulubiony" sposób - z rechoczącą publiką?! Jakimś cudem przetrwałam te natrętne śmiechy. Jeśli już o głosach mowa, wydaje mi się, że dubbing jest nieco nietrafiony. Głosy damskie zlewają się ze sobą, a może to jeden i ten sam głos? Hmm, muszę sprawdzić.
Jak już wspominałam, dowcip jest z gatunku tych, których raczej nie rozumiem, ale zdarzają się momenty, gdy nawet do mnie co co nieco dotarło i z lekka rozbawiło. Nie jest to serial dla tetryków, więc może nie ma się co dziwić. Zdaje się, że młodzieży przypadł do gustu, skoro rzesza fanów zakłada w Internecie blogi w całości mu poświęcone.
Końcową refleksję mam taką - jeżeli nasze nastolatki wiedzą, że ten film nie jest na serio, że jest ironiczny, krytyczny, a postaci mocno przerysowane, niech oglądają. Byleby z umiarem, tak jak wszystko.
Powiem więcej: radosna, optymistyczna, pełna wiary w siebie postawa Sonny jest godna rozpropagowania! Oczywiście po uprzedniej adaptacji do naszej, nieco odmiennej rzeczywistości…
Młodzieży - miłego oglądania życzę.