Skąpy nie jestem, powiedział Emil (recenzja)
Astrid Lindgren kojarzyła mi się zawsze z „Dziećmi z Bullerbyn”, książką, którą czytałam w dzieciństwie, a teraz przeczytałam moim dzieciom. Ponieważ postacie Lisy, Britty, Anny, Lassego, Bossego i Ollego bardzo spodobały się naszej córce, postanowiłam zapoznać ją z Emilem ze Smalandii, czyli bohaterem kolejnych książek Astrid Lindgren.
Sięgnęłam po nowość Wydawnictwa Zakamarki "Skąpy nie jestem, powiedział Emil.” Historyjka na czasie, bowiem dotyczy okresu Bożego Narodzenia. Na organizowanym przez rodziców Emila przyjęciu spotykają się mieszkańcy wsi. Tytułowy Emil to psotnik. Ale nie tylko on wyprawia harce. Autorka pokazuje, jak spontanicznie potrafią się bawić także dorośli Szwedzi. Młoda, pomysłowa nauczycielka jest animatorką zabaw na śniegu i inicjatorką gier towarzyskich.
Zachęca wszystkich do wspólnych szaleństw, mówiąc przy tym "bo to dobrze, kiedy rodzice bawią się ze swoimi dziećmi". Niestety, w wyniku śnieżnych uciech Emil podpada Tacie, który zamyka go za karę w stolarni.
Wydawać, by się mogło, że to koniec historii z udziałem chłopca. Ale Emil kończy karę i wraca do gości, gdzie zaskakuje wszystkich, w tym Tatę, który tym razem chwali go. Jeśli jesteście ciekawi, co takiego zrobił psotnik ze Smalandii zajrzyjcie do książki. Historia jest bardzo ciekawie zilustrowana przez Bjorna Berga. W dynamiczny, na wpół karykaturalny sposób przedstawione postacie z rozbawionymi twarzami.
Nasza czteroipółletnia córka nie chciała, bym przerwała czytanie historii zostawiając część na kolejny wieczór. Bardzo jej się spodobało to, co zrobił Emil. Powiedziała: "bo on to, Mamo, zrobił tak z serca", a potem dodała "chciałabym mieć za męża takiego psotnika".