Rodzice nie wiedzą, jak rozmawiać z dziećmi o alkoholu
Jak rozmawiać z dziećmi o alkoholu? To pytanie zadaje sobie wielu rodziców. Teraz, w ramach kampanii społecznej Trzymaj Pion, dorośli mogą zapoznać się z poradnikiem, w którym umieszczone są porady, jak z młodzieżą o tym problemie dyskutować. My zapytaliśmy Olgę Wieczorek–Trzeciak ze Stowarzyszenia na Rzecz Pomocy i Rozwoju Q Zmianom o to, jaki stosunek mają rodzice do picia alkoholu przez dzieci.
Wirtualna Polska, Ewa Rycerz: Stowarzyszenie, które pani reprezentuje, współtworzy poradnik dla rodziców na temat picia alkoholu przez dzieci. Czy naprawdę trzeba ich uczyć, jak mają mówić do młodzieży o alkoholu?
Olga Wieczorek-Trzeciak, Stowarzyszenie na Rzecz Rozwoju i Pomocy Q Zmianom: I tak, i nie. Na pewno warto, by rodzice zaznajomili się z tematem głębiej.
Według badań, 50 proc. nastolatków przynajmniej raz w życiu upiło się. Wiek inicjacji alkoholowej z roku na rok spada i oscyluje wokół 12-13 lat. Właśnie dlatego rozmowy o alkoholu powinny toczyć się w rodzinach już od momentu, w którym dziecko zaczyna pytać, czym jest alkohol.
A inne powody?
Przecież oprócz rodziców, są też rówieśnicy. Lepiej, by dziecko od rodziców dowiedziało się, czym jest alkohol, niż mieliby to pokazać mu koledzy.
Tymczasem wiele matek i ojców zakłada, że brak podejmowania tego tematu może uchronić przed piciem.
Z wywiadów, jakie przeprowadziliśmy wynika, że rodzice chcieliby, by ich nastoletnie dzieci alkoholu nie piły wcale. Wiedzą jednak, że jest to nierealne i dlatego czują się bezsilni. Zależy im, by ich syn czy córka pili z umiarem, np. jedną lampkę wina lub jedno piwo. Problem pojawia się w momencie, kiedy muszą to wyegzekwować. My widzimy ten problem. I stąd ten poradnik.
A jednocześnie badania sprzed roku pokazują, że ok. 34 proc. młodzieży po raz pierwszy próbuje alkoholu w domu. Czasem wśród rodzinnych przyjęć. Gdzie jest więc konsekwencja?
To prawda, znam te badania. I muszę przyznać, że faktycznie, w takim postępowaniu nie ma spójności. Domyślam się, że takie zachowanie może mieć pokrętną motywację na zasadzie: ”dam mu/jej spróbować piwa czy wódki w domu, zniechęci się i nie będzie pić wcale”. W rzeczywistości nastolatek dostaje jednak sygnał: "w domu mogę pić”. A im starszy, tym częściej zastanowi się: "skoro w domu mogę, to czemu nie u znajomych?”.
Takie postępowanie może wynikać z naszego cichego przyzwolenia społecznego?
Oczywiście. W naszej kulturze istnieje właśnie coś takiego, jak ciche przyzwolenie. Nasze normy obyczajowe pokazują, że wiele osób jest w stanie kupić lub sprzedać piwo czy wino osobom niepełnoletnim. O ile 13- 14-latkowi nie, o tyle 17 już tak.
Z drugiej jednak strony świadomość robi się coraz większa. Jeszcze 20-25 lat temu dorośli pili przy dzieciach. Teraz – odchodzą od takich zachowań.
Nie widzę logiki. Rodzice wiedzą, że picie alkoholu przez dzieci wpływa szczególnie negatywnie na mózg, a mimo to pozwalają spróbować piwa czy wina w domu, ponieważ liczą, że to zniechęci.
Tak, to niekonsekwentne zachowanie, ale dorośli mają pełną świadomość, że – ogólnie rzecz ujmując – alkohol szkodzi zdrowiu. My zwracamy też uwagę, że szanse na uzależnienie od niego są tym większe, im młodsze jest dziecko. Przestrzegamy, że zniszczonych komórek nie da się już naprawić. I rodzice są tego świadomi.
Czego więc brakuje?
Szerszej wiedzy i wiary w siebie. Proszę zauważyć, że 34 proc. nastolatków podkreśla, że największy wpływ na ich mają rodzice. Może zatem warto to wykorzystać?
W jaki sposób?
Jedną z podstawowych rzeczy są prawidłowe relacje z rodzicami. Dziecko nie pije lub pije mniej w rodzinie, w której jest wspierający model wychowawczy. Gdzie rodzice i nastolatki dzielą zainteresowania, gdzie razem spędzają czas. To wszystko buduje poczucie własnej wartości i sprawia, że nastolatek nie musi szukać tego poczucia wśród rówieśników.
Jeśli więc miałabym coś polecać, to właśni budowanie bezpiecznej więzi z dzieckiem. Od urodzenia.