Recenzja książki "Rywalizacja rodzeństwa" od Wydawnictwa GWP
W dzisiejszych czasach trudno zdecydować się na dziecko, a tym bardziej na dwójkę lub więcej. „Jeszcze nie teraz, chcę użyć życia”, „Nie mamy odpowiednich warunków mieszkaniowych”, „Nie mam dobrej pracy” - wymówek można znaleźć naprawdę wiele. Sama mam trójkę rodzeństwa, mój mąż ma czwórkę, a moja córka jest póki co jedynaczką. Nie chciałbym, by tak zostało, gdyż (szczególnie po latach) doceniam swoich braci i siostrę. Bardzo cieszę się, że są i że zawsze mogę na nich liczyć. Nie chciałabym pozbawiać swojego dziecka takiej więzi, ale jednocześnie nie chcę krytykować jedynaków. Uważam, że nie można uogólniać i kierować się stereotypami.
Tym bardziej, że rodzeństwo to nie tylko przyjemne chwile, wspólne zabawy i „spiskowanie”, ale również nieodłączna zazdrość i rywalizacja – nawet do późnego wieku („Ona znalazła pracę od razu po studiach, a ja ciągle nie mogę”). Rodzice często nie mają już sił na ciągłe rozstrzyganie sporów i łagodzenie konfliktów. Właśnie tutaj wkraczają Thomas B. Brazelton i Joshua D. Sparrow ze swoim poradnikiem „Rywalizacja rodzeństwa”. I co się okazuje? Czasami najlepiej pozwolić dzieciom na samodzielne rozwiązywanie problemów, nie wtrącać się i nie zaogniać konfliktu swoją obecnością.
Dzieci zawsze rywalizują, porównują się z innymi, co może ich mobilizować do pracy nad sobą albo tłamsić chęć rozwoju. Rodzic powinien zorientować się, jak konflikty między rodzeństwem przekształcić w lekcje, dzięki którym nauczą się oni wzajemnego zrozumienia, empatii, negocjacji, a także sztuki kompromisu i walczenia o swoje. Oczywiście konieczne jest też stawianie granic i dyscyplinowanie poparte sprawiedliwymi konsekwencjami. Każde dziecko jest inne, ma inny temperament i inne potrzeby, więc Brazelton i Sparrow zaznaczają, że nie można dyscyplinować wszystkich tymi samymi metodami, co również prowadzi do zazdrości wśród rodzeństwa („Dlaczego on może, a ja nie?”).
Bardzo podobał mi się rozdział poświęcony momentom przełomowym w rozwoju młodszego dziecka i reakcji dziecka starszego na te poszczególne etapy. Dzięki temu możemy zrozumieć, jak postępy jednego dziecka wpływają na drugie i jak – jako rodzice – możemy pomóc im przetrwać te skomplikowane okresy.
Po raz kolejny specjaliści pokazują nam – rodzicom, że sami sobie komplikujemy życie nadmierną opiekuńczością, brakiem zrozumienia i brakiem chęci wyjaśniania wątpliwości własnym dzieciom. Tak, mamy pewne tematy tabu, których boimy się poruszać z maluchami i unikamy ich jak ognia, a wystarczy w jasny i zrozumiały sposób odpowiadać na pytania, by uniknąć wielu nieporozumień, np. tych związanych z seksualnością chłopca i dziewczynki.
Autorzy „Rywalizacji rodzeństwa” nie pomijają trudnych tematów, dlatego każdy z pewnością znajdzie tu odpowiedzi na swoje wątpliwości oraz dowie się, jak postępować w konkretnych przypadkach, m.in. jak zadbać o indywidualność dzieci i ich potrzebę samotności, gdy nie możemy zapewnić im oddzielnych pokoi, jak powiedzieć dziecku o poronieniu tak, by zrozumiało lub jak pomóc dziecku poradzić sobie z niepełnosprawnością lub chorobą brata czy siostry.
Bardzo ważne jest również to, żeby nie zaniedbywać żadnego z maluchów. Brazelton i Sparrow zaznaczają, że rodzice często faworyzują (nawet nieświadomie) jedno z dzieci. Szczególnie, gdy jest ono bardziej utalentowane albo wręcz przeciwnie – gdy z niczym sobie nie może poradzić i ciągle potrzebuje pomocy. Już na tym etapie rodzic może zrobić dziecku ogromną krzywdę, nie pozwalając mu na samodzielność. Każdy maluch musi nauczyć się walczyć o swoje, a kłótnie z rodzeństwem dają doskonałe pole do popisu w tym zakresie.
Rywalizacja rodzeństwa jest więc nieunikniona, a zadanie rodziców polega tutaj na odpowiednim jej ukierunkowaniu. Ma ona budować relacje, a nie je niszczyć. Pamiętajmy o tym.