Recenzja książki "Nie strach się bać" Lawrence J. Cohen
Jaki jest podstawowy błąd rodzica, którego dziecko się czegoś boi? Patrzy na jego lęki przez pryzmat siebie i swojego postrzegania świata. Bo przecież potwory w szafie nie istnieją, a pluszowa wrona wcale nie jest straszna! Dla dorosłej osoby – rzeczywiście, ale dla małego dziecka? Może być przerażające!
Lęki dziecka nie mogą być ignorowane lub bagatelizowane! Rodzic powinien przede wszystkim pokazać swojemu maluchowi, że go rozumie i że jest przy nim w tych trudnych chwilach. I o tym właśnie jest książka „Nie strach się bać” Lawrence J. Cohen od Wydawnictwa Mamania.
"Nie strach się bać" Lawrence J. Cohen
Po lekturze książki „Nie strach się bać” inaczej patrzę na swoją córkę, gdy mówi, że się boi. Czasami ciśnie mi się na usta zdanie typu „Nie ma się czego bać”, jednak teraz znacznie częściej powstrzymuję się i po prostu przytulam swoje dziecko lub biorę je za rękę. Chcę, by wiedziało, że może na mnie liczyć, że nigdy go nie odtrącę i że w przyszłości również będzie mogło mi się zwierzać.
Mam nadzieję, że mi się uda, a moja córka wyrośnie na mądrą, pełną empatii, ale i wewnętrznej siły dziewczynę, a z czasem kobietę i matkę.
Każdemu rodzicowi zależy na tym, by jego dziecko było radosne i otwarte na innych. Wszystkie lęki i niepokoje chce zlikwidować i wypłoszyć różnymi metodami, jednak nie zawsze zdaje sobie sprawę, jak i kiedy powinien je stosować. Przecież od rozbawiania dziecka przestraszonego i w ten sposób oswojenia lęków, jest bardzo blisko do ośmieszenia strachu, a więc i malucha. Co zrobić, by nie przekroczyć tej wątłej granicy i nie sprawić, by dziecko zamknęło się w sobie?
Podstawowym zadaniem rodzica jest poświęcanie swojemu dziecku czasu nie tylko na rozmowę, bo nie zawsze będzie ono miało na nią chęć, ale również na zwyczajną bliskość, przytulenie i zabawę. Autor publikacji w różnych rozdziałach opisuje poszczególnie techniki radzenia sobie z lękliwymi dziećmi, metody uspokajania, relaksacji i oswajania lęków. Takie ich przedstawianie zachęca do natychmiastowego wypróbowania i wykonywania zadań jeszcze podczas lektury.
Dla mnie bardzo ciekawy jest pomysł na tzw. Strachometr. Pozwala on dziecku na samodzielną ocenę poziomu strachu, który go w danej chwili dotyczy, a więc pomaga w obiektywnej ocenie sytuacji. Ważne jest również „pytanie drugiego kurczaka”. Co to takiego? Eksperyment na kurczakach pokazał, że ich System Bezpieczeństwa opiera się na obserwacji innych, dlatego gdy jeden kurczak zostaje unieruchomiony swoim lękiem np., przed drapieżnikiem, a drugi kurczak chodzi i dziobie ziarno bez żadnej obawy, pierwszy z nich bierze z niego przykład i również zabiera się spokojnie za swoje ziarno. Zadaje on sobie pytanie: "A czy drugi kurczak się boi" i widzi odpowiedź w jego zachowaniu, że nie! Odnosząc to do naszego dziecka – to my mamy być tym drugim kurczakiem, który będzie oparciem i ratunkiem i w którego oczach nie będzie widać starachu. Prawda, że to bardzo ciekawe porównanie?
Całkiem niechcący jako rodzice możemy przelać na dzieci swoje własne lęki i niepewność, więc niezwykle ważne jest uzmysłowienie sobie, co nas niepokoi i czy naprawdę mamy ku temu podstawy. Czasami wystarczy trzeźwo spojrzeć na siebie i przypomnieć sobie, dlaczego tak naprawdę nie pozwalamy dziecku np. na wchodzenie po drabinie czy jazdę na łyżwach. Nie możemy przecież podkopywać jego pewności siebie!
Dziecko nie zawsze potrafi określić, dlaczego czegoś się boi, ale bądźmy pewni, że jego lęki nie są irracjonalne. Każda obawa ma głębsze podłoże i trzeba się nad nią pochylić, by odkryć, czy chodzi o brak bezpieczeństwa, poczucie osamotnienia czy traumatyczne przeżycie. Najważniejsza jest przecież bliska relacja między dzieckiem a rodzicem. Tylko wtedy dziecko lękliwe będzie potrafiło poradzić sobie z problemami i żyć pełnią życia.
Wszelkie komentarze typu „Nie bój się”, „Przecież to wcale nie jest straszne” są niedopuszczalne według autora książki. Unikanie strachów też w niczym nie pomoże, bo trzeba się z nimi zmierzyć, a nie udawać, że ich nie ma. I muszę się z tym zgodzić, bo również w mojej praktyce takie metody się nie sprawdzały. Dziecko czuje się wtedy zignorowane, a jego strach zbagatelizowany. Przecież nie o to nam chodzi!