Recenzja książki "Bez kontroli" Shefali Tsabary - Wydawnictwo Biały Wiatr
Dyscyplina, konsekwencje, nagrody i kary – czy bez nich możliwe jest wychowanie dziecka na dobrego i mądrego dorosłego człowieka? Właściwie wszystkie poradniki i doświadczenia, którymi dysponuję, zaprzeczają temu stwierdzeniu. Przecież wyznaczanie granic i trzymanie odpowiedniej dyscypliny w domu są gwarantem bezpieczeństwa i spokoju, prawda?
Tak sądziłam i szczerze mówiąc, to ciągle jeszcze tak sądzę, choć może nie tak drastycznie i stuprocentowo jak wcześniej. Do całkowitego mojego „nawrócenia” potrzebuję chyba więcej czasu… Co wpłynęło na złagodzenie moich poglądów? Książka Shefali Tsabary „Bez kontroli” od Wydawnictwa Biały Wiatr.
"Bez kontroli" Shefali Tsabary
Czy możliwe jest więc wychowywanie bez kar i dyscypliny? Tak – i wymaga to przede wszystkim zmiany naszego zachowania, porzucenia stereotypów i otworzenia się na nowe doświadczenia.
„Wychowując dzieci bez dyscypliny i kar – co wspiera ich własne zdecydowanie i niezłomność – stawiamy sobie za cel ich dalekosiężny rozwój, a nie krótkowzroczne cele.” – i nad tym powinniśmy pomyśleć, do tego dążyć i tak właśnie żyć…
Jestem matką. Moja córka – 3,5-letnia rezolutna, uparta i bardzo niestety nerwowa dziewczynka – wielokrotnie doprowadzała mnie – i pewnie nieraz jeszcze doprowadzi – do skrajności. Ale Shefali Tsabary uświadomiła mi kilka ważnych kwestii. Zawsze po wybuchu złości na moją córkę, mam wyrzuty sumienia, że np. na nią nakrzyczałam, a uważałam przecież, że zasłużyła, bo ile razy można powtarzać, by coś zrobiła lub czegoś nie zrobiła…
Dlaczego więc te wyrzuty sumienia? Czy łzy i wyraz niezrozumienia na małej twarzyczce mają podstawę? Czy naprawdę a mała istotka nie wie, dlaczego jestem zła? Otóż autorka „Bez kontroli” zauważa, że rodzice najczęściej denerwują się na dziecko, gdy nie mogą sobie z nim poradzić, swoje zasady osoby dorosłej odnoszą do dziecka. Ale czy naprawdę ono jest winne? „Jeśli mogło się wydawać, że tracę kontrolę nad dziećmi, to w istocie ja traciłam kontrolę… nad sobą.” Dokładnie! My, dorośli przenosimy emocje i doświadczenia z własnego dzieciństwa na chwilę obecną i „odgrywamy” się na własnym dziecku za swoje niepowodzenia, a tak przecież nie powinno być!
Rodzice są wręcz uzależnieni od sprawowania kontroli i władzy. Chcą pokazać, że to ich należy się słuchać, że to oni rządzą. Nie jest to oczywiście celowe – najczęściej dorośli chcą uchronić swoją pociechę przed kłopotami. Zabraniają dziecku wielu rzeczy, ostrzegają przed innymi, karzą za niespełnienie polecenia czy złamanie zakazu, podczas gdy naturalne konsekwencje, a więc skutki poszczególnych działań, są najlepszymi nauczycielami.
Możesz setki razy ostrzegać swoje dziecko, by nie przechylało zbyt szybko kubka z piciem, a ono przekona się, że nie wolno tego robić dopiero, gdy rozleje zawartość na skutek swojego nieodpowiedzialnego zachowania. To nie karanie nauczy twoje dziecko, że ma wracać ze spotkania ze znajomymi przed północą, skoro następnego dnia macie zaplanowane np. sprzątanie działki od samego rana. Naturalną konsekwencją będzie to, że cały następny dzień będzie zmęczone i niewyspane, a zaplanowane działania i tak trzeba wykonać. Jest w tym sens, prawda?
Każdy z nas popełnia błędy i również Shefali Tsabary podaje wiele przykładów ze swojego życia rodzinnego lub zawodowego, kiedy za bardzo wzięła do siebie np. zachowanie swojej córki i była na nią zła. Najważniejsze jednak jest dostrzeżenie tych błędów i przyznanie się do nich najpierw przed sobą, a potem przed innymi.
Autorka książki podaje przykłady z życia swojego oraz wielu swoich pacjentów, więc jej wywody o wyższości bliskich kontaktów z dzieckiem nad narzucaniem dyscypliny są bardzo wiarygodne. Dr Shefali zaznacza również, że jako rodzice mamy swoje wyobrażenie o tym, jak powinno zachowywać się nasze dziecko, a stanowczo zbyt rzadko staramy się je zrozumieć i wczuć się w jego sytuację. Ważniejsze dla nas stają się jego oceny niż samopoczucie… Naprawdę warto przeczytać książkę „Bez kontroli” chociażby po to, by zrozumieć niuanse, na które na co dzień może nawet nie zwracamy uwagi.
Według dr Shefali Tsabery jedynie sfera bezpieczeństwa jest nienegocjowalna i tylko nad nią rodzic powinien sprawować kontrolę. Pozostałe sfery życia dziecka to jego własność – nie nasza.
Publikację czyta się bardzo dobrze. Rozdziały są krótkie, ale treściwe i bogate w liczne przykłady. Ponadto każdy poprzedzony jest jakby mottem, które kieruje czytelnika na właściwe tory. Jest to praktyczny przewodnik, który pomoże każdemu rodzicowi przede wszystkim zbliżyć się do swojego dziecka – kilkuletniego malucha czy też zbuntowanego nastolatka.
Nie możemy tłamsić dziecka i jego chęci. Musimy za to pomóc mu rozwijać swój charakter, asertywność i indywidualizm – jednocześnie uzdrowić własne wewnętrzne konflikty, co nie jest niestety łatwe. Trudno przecież uwolnić od stereotypów, gdy sami byliśmy wychowywani „po staremu”.
W książce podane są wskazówki dla rodziców, jak nie postradać zmysłów w obliczu konfliktu, czyli zachować spokój mimo wszystko. Ponadto czytelnik znajdzie listę metod pozytywnego motywowania dziecka, które z pewnością ułatwią wychowywanie bez manipulacji, ale za to z pełną dozą zrozumienia.