Recenzja książki "A moja ciotka" Izabeli Mikrut od Wydawnictwa Muza
Dzieci lubią się troszkę przechwalać... I nie chodzi tutaj o zrobienie komuś innemu przykrości, ale bardziej o to, by pokazać, że samemu nie jest się gorszym. Nawet w ostatni weekend „podsłuchałam” z kuchni rozmowę mojej 3-latki z 5-letnią siostrą cioteczną:
- A moja mama dzisiaj nie pracuje.
- A moja pracuje!
- A moja dziś nie.
- A moja pracuje i zarobi dużo pieniążków!
"A moja ciotka" Izabela Mikrut
Autorka książki – Izabela Mikrut – jest autorką bloga Tu-czytam. Publikuje na nim swoje recenzje książek, spektakli teatralnych, płyt czy wystaw. Pisze też wywiady z autorami i eseje.
To dzięki tym doświadczeniom zaczęła pisać wiersze dla dzieci oraz zdecydowała się wydać niniejszą powieść.
W końcu nic bardziej nie inspiruje niż obcowanie z kulturą.
Cała rozmowa na tym się skończyła i szybko wymknęła się z mojej pamięci, ale jak zobaczyłam książkę „A moja ciotka...” Izabeli Mikrut od Wydawnictwa Muza, od razu mi się ona przypomniała. Bo właśnie tytuł tej publikacji bardzo przypomina takie niegroźne przechwalanie się między dziećmi i pokazywanie, że to „moja ciotka” jest super!
Zacznę może od okładki, która jest bardzo kolorowa i wywołuje same pozytywne uczucia. Jest twarda, więc doskonale chroni kartki przed zniszczeniem oraz pozwala na wygodne ustawienie książki na półce. Również ilustracje wewnątrz są piękne i radosne, co z pewnością przykuje spojrzenie dziecka i zachęci do zapoznania się z treścią. Mojej córeczce bardzo się spodobały, a ma bardzo dobry gust – według mnie oczywiście. Druk jest duży, więc książkę czyta się szybko i przyjemnie. Świetnie poradzą sobie z nią również maluchy, które dopiero poznają literki i trudną sztukę czytania.
Powieść składa się z krótkich rozdziałów, z których każdy opowiada inną historię związaną z ciotką. Ale nie taką zwykłą ciotką, tylko wyjątkową! Zwariowane pomysły, ogromna wyobraźnia i chęć do robienia psikusów oraz bawienia się sprawiają, że tytułowa ciotka przypomina duże dziecko i z pewnością zaskarbi sobie uczucia wszystkich mniejszych i większych czytelników.
Turlanie się z Rozkapryszonym Nosorożcem, porwanie smoka czy robienie pajęczyny na drutach to nie lada wyzwania, a ciotka narratorki dała radę! Czyż nie należy jej się szacunek i uwielbienie? Tym bardziej, że była też multimilionerką, a nawet robiła placki ziemniaczane dla prawdziwego pirata. Taką ciotką wprost trzeba się pochwalić!