Rak dawał przerzuty do wątroby. Objaw pomyliła z laktacją
29-latka była w 34. tygodniu ciąży z drugim dzieckiem, gdy odkryła niewielki, 3-centymetrowy guzek w piersi. Skojarzył jej się początkowo z powszechną przypadłością młodych mam – zatkanym kanalikiem mlecznym. Podobnego zdania był lekarz, który ją zbadał i odesłał do domu. Rzeczywistość okazała się dużo gorsza. Rak był już w IV stadium.
1. "Za młoda na raka"?
Lindsey Gritton próbowała odetkać kanalik mleczny, co jest standardowym postępowaniem, w przypadku gdy przewód mleczny, którym przenoszony jest kobiecy pokarm do brodawki sutkowej, stanie się niedrożny. Gdy to nie pomogło, a ból w okolicy pachy oraz pieczenie w piersi nie ustępowały, młoda kobieta udała się do lekarza.
Ten również uznał, że za dolegliwości przyszłej mamy odpowiada stan zapalny piersi. Przepisał ciężarnej antybiotyk i odesłał do domu. Lindsey jednak już wtedy czuła, że coś jest nie tak i zaczęła nalegać na badanie USG. Choć lekarz powiedział jej wprost, że jest "za młoda na raka", to zgodził się wystawić skierowanie.
2. Diagnoza młodej mamy
W rozmowie z "The Insider" kobieta przyznała, że już podczas badania czuła, że jej stan jest poważny. Zdradziła to twarz technika, który wykonywał USG.
- Ciągle przykładała tę swoją "małą różdżkę" i patrzyła na ekran. Nie wolno jej było nic powiedzieć, ale po spojrzeniu na jej twarz mogłam po prostu się domyślić, że to nie oznacza dla mnie nic dobrego – przyznaje.
USG, a potem biopsja ujawniły, że Lindsay ma inwazyjnego raka piersi, najprawdopodobniej w stanie zaawansowanym. Nie można było tego stwierdzić z pewnością, bo badanie PET nie odbyło się z uwagi na ciążę Amerykanki.
Dopiero po porodzie dowiedziała się, że nowotwór jest w czwartym stadium i daje przerzuty do wątroby.
3. "Byłam taka ostrożna, lecz rak nie dyskryminuje"
"Moją pierwszą myślą było: jak coś takiego mogło mi się przydarzyć? Właśnie skończyłam 29 lat. Jestem zdrowa, aktywna i w ciąży. Całe dorosłe życie unikałam metali ciężkich, jedząc głównie żywność ekologiczną, pijąc filtrowaną wodę, unikając plastiku. Nie używam perfum, BPA, parabenów. Od lat nie piłam alkoholu i nigdy nie brałam środków przeciwbólowych. Byłam taka ostrożna, lecz rak nie wybiera. Może to było gdzieś w moich genach (chociaż nie znam nikogo w mojej rodzinie, kto kiedykolwiek miał raka piersi lub jakikolwiek rodzaj raka), a może moje ciało było pod wpływem stresu po poprzednim poronieniu. Nigdy nie zrozumiem, dlaczego mi się to przydarzyło" – napisała w poruszającym w poście na Instagramie.
Intensywne leczenie daje nadzieję młodej matce, która przyznaje, że nie może się poddać. Chce żyć, by zobaczyć, jak dorastają jej dzieci. Za pośrednictwem mediów społecznościowych stara się też o zwiększanie świadomości na temat raka piersi.
Namawia młode kobiety, by regularnie się badały, nawet w ciąży.
Karolina Rozmus, dziennikarka Wirtualnej Polski
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl