„Prezenty Astona” Lotta Geffenbald – recenzja
Aston jest pieskiem, który nie tylko uwielbia dostawać prezenty, ale też lubi komuś je dawać. Na kilka dni przed swoimi urodzinami pakuje w ozdobny papier wszystko, co tylko się da – nawet sedes w ubikacji! Trochę dzieje się tak dlatego, że jest chory, więc całe dnie spędza w domu. W ten sposób znalazł sobie zajęcie, które nieprędko mu się znudzi. Aż wreszcie nadszedł upragniony dzień urodzin i rozpakowywania prezentów.
Aston jest już zdrowy, ale niestety pogoda nie dopisuje. Piesek otrzymał rower i kask, które są przepiękne, jednak pada deszcz, więc nie może ich od razu wypróbować. Tak samo ma się sprawa z latawcem, który dostał od cioci pocztą. Latawiec był jednak przysłany wraz z deseczką, która miała za zadanie zapobiec jego złamaniu w czasie transportu i dostawy. Aston nie pozwala na wyrzucenie deseczki i okazuje się, że staje się ona nieodłącznym towarzyszem jego zabaw!
"Prezenty Astona"
Jak często mieliście tak, że wasze dziecko zajęło się zabawą zwykłym przedmiotem – najlepiej kuchennym?
Miska, łyżka, wałek do ciasta i nic więcej nie jest potrzebne do szczęścia! A w pokoju obok leży stos lalek, klocków i innych zabawek.
„Prezenty Astona” Loty Geffenbald od Wydawnictwa Ene Due Rabe to książka, która poniekąd właśnie o tym opowiada…
Ileż radości może dać jedna zwykła deseczka! Robi za trampoliną, zjeżdżalnię, łódkę, huśtawkę, most czy też deskę do krojenia chleba. Przedmiot o wielu właściwościach i zastosowaniach sprawdza się o każdej porze i w czasie każdej pogody. Latawiec się psuje, a deska służy dalej! Pobudza wyobraźnię, inspiruje, pomaga się usamodzielnić, rozwija i zajmuje czas.
Opowieść o Astonie jest kontynuacją książki „Kamyki Astona”. Piękne ilustracje, które doskonale oddają klimat lektury, są pełne ciepła i spokoju. Dobrze wiemy, że dzieci są uparte i potrafią godzinami męczyć nas tą samą zabawą. Aston jest więc odpowiednikiem dla naszych dzieci, daje im się poznać, jest do nich podobny, ma takie same problemy i radości.
Na początku jest chory i szuka sobie zajęcia w domu, by się nie nudzić. Oddaje się więc pakowaniu wszystkiego, co tylko ma pod ręką i obdarowywaniu tym mamy oraz taty. Tym samym oddaje swoją potrzebę otrzymywania prezentów z okazji zbliżających się urodzin.
Potem, gdy Aston jest już zdrowy, świat dookoła niego rozjaśnia się. Wychodzi słońce, pojawiają się rower, kask, latawiec, piknik i przede wszystkim fantastyczna deseczka, która przetrwa wszystko i jest świetną zabawką – solidną, wytrzymałą i wielofunkcyjną.
Co zwróciło moją uwagę od razu na początku lektury? Przełamanie stereotypów. Z chorym synkiem w domu nie siedzi mama, ale tata. Mama pracuje, a tata gotuje obiad. Dziecko zaś doskonale bawi się w domu bez specjalnej pomocy dorosłych. Książka jest pełna ciepła, subtelnej radości i miłości przejawiającej się w gestach i słowach.
Uważam, że z pewnością psia rodzinka wzbudzi sympatię każdego dziecka. Warto pokazać naszym dzisiejszym maluchom, że do szczęścia naprawdę niewiele potrzeba, a markowe zabawki z powodzeniem mogą być zastąpione zwyczajną deseczką.