Trwa ładowanie...

Powrót królów (recenzja)

Avatar placeholder
19.12.2013 14:31
Powrót królów (recenzja)
Powrót królów (recenzja)

„Powrót Królów” wraz z poprzednią częścią pt. „Ostatnie zaklęcia” w oryginale stanowią jedną całość, czyli trzeci tom cyklu zapoczątkowanego książką pt. „Ostatni elf”. Kilka uwag: Choć pierwsza część przeznaczona była dla dzieci już 10-letnich, kolejne, wydawca poleca, tym nieco starszym, powyżej 12 roku życia. Jest to jak najbardziej uzasadnione posunięcie. Jeżeli rodzic, chciałby cykl polecić 9-latkowi do samodzielnego czytania, pozwoliłabym sobie mu to odradzać. To nie jest miła, lekka i kolorowa bajka dla dzieci, w której dobro wychodzi zawsze bez szwanku, dzieci zawsze są kochane, bezpieczne i radosne, a dobrym bohaterom włos z głowy nie spada.

Powrót królów. Silvana De Mari
Powrót królów. Silvana De Mari

zobacz galerię

Nie polecam również sięgania po tę pozycję, bez znajomości poprzednich tomów. Wszystkie stanowią spójną całość. Bohaterowie, których spotkamy w tej części tak, jak żywi ludzie, są, kim są tylko dlatego, że dotychczasowe wydarzenia tak ich ukształtowały. Nic nie dzieje się tu bez przyczyny.

Jeżeli ktoś sięga po historię Silvany De Mari licząc na klasyczne fantasy, najprawdopodobniej się rozczaruje. Autorka zdecydowanie odbiega od konwencji w budowaniu postaci elfów, orków i karłów. Na ogół, łatwiej w nich doszukać się cech typowych dla różnych ludzkich osobowości i charakterów, niż tych fantastycznych postaci. Wszystkie postacie fantasy wydają się być jedynie pretekstem do opowiedzenia historii życia, ludzkich ułomności, podłości, ale i siły, nadziei, wiary i miłości.

Jest jeszcze język. Trudno go ocenić, nie znając oryginału. W niektórych momentach, pojawia się niepewność, czy to pani, która dokonała przekładu, niespecjalnie się przyłożyła do pracy, czy autorka miała jakiś cel decydując się na taki a nie inny „zabieg”? Jednak, gdy przeczyta się wszystkie części, najlepiej na głos razem z dzieckiem, czytelnik zaczyna dochodzić do wniosku, że taki język narracji był celowy. ( O dziwo, jest to pierwszy tom, w którym nie roi się od błędów wynikających ze złej korekty!) Autorka, nie opisuje historii w jeden monotonny sposób. Język zmienia się wraz z bohaterem, jego wiekiem i uczuciami. Czasem bywa niezborny, czasem, piękny a czasem brudny, dosadny nawet w pewnym stopniu (akceptowalnym) wulgarny.

To, jak autorka w słowa ubiera wydarzenia, o których opowiada, nadaje im głębi i podkreśla ich charakter. Ułatwia ocenę. Nie wydają się one nie na miejscu. Niesłusznie, więc zarzuca się lekturze fatalny styl. To jest książka dla bardzo młodego czytelnika a autorka stawia przed nim nielada wyzwanie dając lekturę pełną spraw ważnych i jeszcze ważniejszych. Napuszony, mentorski ton, nieobrazowy i niezrozumiały język, mógłby zniechęcić młodego czytelnika.

Wspomniałam, już, że cykl Silvany De Mari wprost ocieka ważnymi sprawami. Nie ma w nim wydarzeń błahych i nieistotnych. Nie ma spraw nieznanych ludziom w realnym świecie. Są wojny, jest zniewolenie, nietolerancja. Jest okrucieństwo, głupota, zdrada i złość. Jest też odwaga, męstwo, lojalność i oddanie. Radość życia, bezgraniczna miłość, sprawiedliwość i bezinteresowne dobro. Każda śmierć, każda przyjaźń, każda ironia i sarkazm mają swój sens, swoje znaczenie. Ze względu na bogactwo problemów tu poruszanych i ich złożoność, ważne jest, by dzieci książkę miały, z kim przeżyć. By miały, z kim o niej porozmawiać. Wskazówki osoby dorosłej mogą, w niektórych kwestiach, okazać się konieczne, do wyciągnięcia właściwych wniosków.

Nie potrafię ocenić „Powrotu królów” w oderwaniu od pozostałych części cyklu. Nie wydaje mi się również, by taka ocena była zasadna. Nie da się, opowieści snutej przez panią De Mari, ocenić po jednym epizodzie. Tak, jak nie da się ocenić czyjegoś życia, po jednej krótkiej, opowiedzianej przezeń historii. Na pewno znajdzie się wielu, którzy nie podzielą mych zachwytów nad tą książką. Na pewno znajdą się tacy, którzy stwierdzą, że jest fatalnie napisana i infantylna. Że zbyt silnie gra na emocjach. To akurat w moim odczuciu jest jej plusem. Przy całej złożoności postaci, przy ich wszystkich skomplikowanych i nie zawsze, na pierwszy rzut oka jednoznacznych wyborach, czytelnik nigdy nie traci pewności, kto jest dobry a kto zły. Potrafi nawet, w gąszczu zdarzeń odnaleźć powody, dla których stał się taki bądź inny.

Wszystkie części cyklu mają mnóstwo fragmentów, które pięknie ujmują w słowa wiele najzwyklejszych prawd. Wiele z nich brzmi jak żywcem, wyjęte z podręczników psychologii. Trudno się jednak temu dziwić, biorąc pod uwagę fakt, iż autorka, chirurg z wykształcenia, obecnie obok pisania zajmuje się psychoterapią. Ewidentnie, cykl „Ostatni” jest przełożeniem na literaturę dla dzieci doświadczeń w jej ramach zdobywanych. Na pewno nie jest to bajka terapeutyczna. Zdecydowanie nie jest to również książka dla każdego dziecka w każdym wieku. Mnie porusza do głębi. Sprawia, że zalewam się łzami lub uśmiecham sama do siebie. Są jednak momenty, gdy nie wiem, co myśleć o tym, co czytam. Mój 10 letni syn bardzo lubi cykl o Królowej Czarownicy. Czytam Mu kolejny tom, wprowadzając tu i ówdzie cenzurę, z obawy, że nie podołam zadaniu wytłumaczenia mu, czym jest zniewolenie kobiety, lub mam wrażenie, że kolejny realistyczny opis walki to już za wiele. Gdyby jednak miał nieco więcej lat, znając go, jego psychikę i umiejętność wyciągania trafnych wniosków, oddałabym mu książki pani De Mari, do samodzielnego czytania, bez chwili wahania.

Gorąco polecam książkę, wszystkim, którzy nie boją się trudnych tematów, którzy godzą się na specyficzny styl i wyjście poza klasyczny świat elfów, orków i karłów. Tym, którzy znają swoje dzieci na tyle, by wiedzieć, że książka, pokazująca okrucieństwo i miłość świata ludzi, w przerysowany nieco sposób, przyniesie im tylko korzyści.

A na zakończenie dedykacja z „Ostatnich zaklęć”:
„Wszystkim naszym dzieciom, tym, które narodziły się z naszych ciał, tym, które po prostu istnieją na tej planecie, lecz które są nasze, ponieważ przyjęliśmy na siebie odpowiedzialność za ich życie, wszystkim tym, które pozwoliły nam dostąpić zaszczytu kojenia ich płaczu, rozgrzewania ich, kiedy było im zimno, pozwalając nam tym samym czuć się podobnymi do Boga i dając nam odwagę potrzebną, by spojrzeć w twarz aniołowi śmierci, kiedy nadejdzie chwila, w której nasze serce się zatrzyma.”

Aneta Stawiszyńska-Marciniak

Powrót królów. Silvana De Mari
Powrót królów. Silvana De Mari

zobacz galerię

Powrót królów (dalszy ciąg „Ostatnich zaklęć” )
Silvana De Mari
Przekład Anna Filip
Wydawnictwo W.A.B.
Warszawa 2011

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze