Trwa ładowanie...

"Podstawą jest być przy dziecku, kiedy chce płakać i pozwolić mu płakać". Rozmowa z Magdaleną Boćko-Mysiorską o trudnych emocjach dzieci

"Podstawą jest być przy dziecku, kiedy chce płakać i pozwolić mu płakać". Rozmowa z Magdaleną Boćko-Mysiorską o trudnych emocjach dzieci
"Podstawą jest być przy dziecku, kiedy chce płakać i pozwolić mu płakać". Rozmowa z Magdaleną Boćko-Mysiorską o trudnych emocjach dzieci (getty)

Przygotowania do świąt bywają bardzo trudne dla najmłodszych. To właśnie wtedy rodzice są najbardziej zabiegani i nie zwracają uwagi na swoje dzieci, nierzadko je odtrącając. Skutki? Wybuchy złości, a także stany lękowe czy depresyjne. O tym, jak pielęgnować swoją relację z dzieckiem, nie unikając rozmów o trudnych emocjach mówi Magdalena Boćko-Mysiorska, pedagożka, autorka książek dla dzieci, promotorka Rodzicielstwa Bliskości i Porozumienia bez Przemocy.

Paulina Banaśkiewicz-Surma, WP Parenting: Dlaczego 2-latek w złości rzuca się na ziemię i uderza nogami, a nastolatek trzaska drzwiami i krzyczy do matki: "Jesteś głupia, idź stąd!"?

Magdalena Boćko-Mysiorska: Układ nerwowy funkcjonuje nieco inaczej u niemowlęcia, inaczej u starszego dziecka, a jeszcze inaczej u dorosłego człowieka. Małe dziecko komunikuje swoje przeżycia ciałem (poprzez tupanie, płacz, krzyk, bicie itd.), bo nie potrafi opowiedzieć rodzicom o przyczynach wybuchu złości. Jego mózg nie jest gotowy do tworzenia takich złożonych wypowiedzi. Struktury mózgu, które są odpowiedzialne za wyrażanie emocji w sposób dojrzały, stają się gotowe do ekspresji emocji słowami dopiero później (racjonalna część tego organu rozwija się do 24. r. ż.).

W wieku nastoletnim dzieci mogą już mieć takie umiejętności, o ile były tego uczone we wcześniejszych latach i rodzice dawali im przykład własnym zachowaniem, mają bowiem inne zasoby i narzędzia. Natomiast potrafią jeszcze w silnym uniesieniu trzasnąć drzwiami i krzyknąć: "Nienawidzę cię!". To jest normalne. Warto pamiętać, że nastolatek nie ma na myśli tego, co mówi, nie chce nam sprawić przykrości, tylko jego mózg reaguje w taki, naturalny dla siebie, intensywny sposób. Warto wtedy powiedzieć sobie: "To nie jest o mnie, to, co teraz robi, świadczy o jego trudzie, wyzwaniach, stresie, a ja mam za zadanie mu pomóc". Jeśli dziecko zachowuje się trudno, to znaczy, że jest mu trudno, i my powinniśmy wesprzeć go w tym, aby poczuło się lepiej.

Zobacz film: "Cyfrowe drogowskazy ze Stacją Galaxy i Samsung: część 3"

Ostatnio przeczytałam, że rodzice dzieci uznawanych za niegrzeczne, a więc energicznych, głośnych, które nie słuchają poleceń, powinni się cieszyć, ponieważ takie zachowanie oznacza, że ich pociechy rozwijają się prawidłowo. To pani zdaniem stwierdzenie prawdziwe czy fałszywe?

Aby móc stwierdzić, że z dzieckiem jest wszystko w porządku, trzeba je poznać, przeprowadzić wywiad i sprawdzić, co stoi za konkretnym sposobem funkcjonowania. Jeśli jednak wiemy, że dziecko jest zdrowe, prawdopodobnie jego żywiołowość ma swoje źródło w naturze. Takie zachowanie może wynikać też z temperamentu, z którym każdy przychodzi na świat i którego nie jesteśmy w stanie zmienić.

Dziecko może silniej wyrażać swoje emocje w pewnych okresach rozwojowych, kiedy w jego mózgu następują intensywne zmiany. Widać je właśnie m.in. w postaci wybuchowych reakcji i jest to naturalny element rozwoju. Jeśli jednak coś rodzica niepokoi, warto, aby sprawdził wszystko, co wiąże się z funkcjonowaniem dziecka (np. zdrowie fizyczne, zaburzenia SI).

Pewnie większość rodziców życzyłaby sobie, aby jednak ich dzieci były grzeczne, posłuszne i spokojne. Czasami swoim zachowaniem i słowami komunikują pociechom, że okazywanie emocji jest złe, sugerują, aby je tłumiły. Nierzadko w reakcji na płacz czy krzyk mówią: "Nie płacz, nic się nie stało" i odwracają ich uwagę od przyczyny, aby się uspokoiły.

To bardzo częste zjawisko. W rodzicielstwie jest nam trudno z różnych powodów. Po pierwsze, wychowywano nas w określony sposób (często autorytarny) i my automatycznie przenosimy te wzorce odpowiadania na zachowanie dziecka do swojego rodzicielstwa. Decyduje o tym mózg. Po drugie, rodzice nierzadko chcieliby mniej epizodów płaczu i wybuchów złości dzieci, ponieważ nie chcą czuć się oceniani przez otoczenie. Istnieje bowiem przekonanie, że dziecko w wieku 2-3 lat, które płacze, krzyczy, rzuca się na podłogę, jest źle wychowane, a wychowanie świadczy przecież o rodzicach... To absolutna nieprawda.

Jest to przede wszystkim niezgodne z normą biologiczną, ponieważ dziecko, które się w ten sposób zachowuje, reaguje naturalnie i warto, aby wyrażało swoje emocje (w sposób niekrzywdzący innych). Jeśli te wszystkie stany nie przetoczą się teraz, będą się kumulowały przez całe życie w jego układzie nerwowym, a dziecko nie będzie dobrze się czuło. Pamiętajmy, ciało jest przewodnikiem uczuć i emocji, w związku z czym nie wolno ich blokować; one muszą znaleźć ujście.

- Dziecko może silniej wyrażać swoje emocje w pewnych okresach rozwojowych, kiedy w jego mózgu następują intensywne zmiany - wyjaśnia psycholog.
- Dziecko może silniej wyrażać swoje emocje w pewnych okresach rozwojowych, kiedy w jego mózgu następują intensywne zmiany - wyjaśnia psycholog. (getty)

Jak więc nauczyć się towarzyszyć i wspierać dziecko w przeżywaniu emocji, kiedy w sytuacjach trudnych automatycznie wypowiadamy zdania, które słyszeliśmy w dzieciństwie od swoich rodziców?

Trzeba to stale ćwiczyć, wtedy w naszych głowach zapiszą się nowe wzorce, które staną się bardziej automatyczne w sytuacjach stresujących. Możemy opracować, zapisać i zapamiętać komunikaty, które będziemy wysyłać dziecku, gdy jest mu źle. Warto je sobie nawet czytać i ćwiczyć w spokojnych sytuacjach (np. przed snem). Później w przypadku wybuchu złości będziemy umieć łatwiej reagować w sposób, który będzie dla dziecka wspierający.

Możemy też uczyć się siebie, swoich stresorów, oddechu i dbania o siebie w rodzicielstwie, czyli rozumienia swoich emocji, sprawdzania, czego potrzebujemy. Na przykład, kiedy mama jest rozzłoszczona, może powiedzieć do dziecka: "Poczekaj, muszę wziąć głęboki oddech, bo się zdenerwowałam. Potrzebuję przerwy" i pokazać mu, jak wdycha powietrze. Jest mnóstwo metod, które mogą nam pomóc zatrzymać się w złości agresywnej, a jednocześnie ją wyrazić, aby częściowo z nas zeszła: skakanie, tupanie, dmuchanie, bieganie, łyk zimnej wody, policzenie do dziesięciu. Później relaksująca kąpiel, jazda na rowerze, pływanie czy rozmowa z bliskimi.

Czyli po prostu trzeba się przygotować na wybuchy złości dziecka, żeby w sytuacji trudnej dla niego reagować ze spokojem.

Wypowiadanie trudnych komunikatów w złości nie będzie wspierające dla dziecka. Ono będzie jeszcze bardziej przestraszone i przeciążone. Nasze mózgi połączą się ze sobą za sprawą rezonansu limbicznego i neuronów lustrzanych, wówczas dziecko będzie rezonować z nami emocjonalnie. To jednak nie oznacza, że mamy udawać, że nasza złość nie istnieje.

W chwilach, kiedy dziecko wyraża złość w sposób intensywny, najpierw zaopiekujmy swoją złość (można przeklinać w myślach, głęboko oddychać, wziąć łyk zimnej wody) i szybko przejdźmy do dziecka w podejściu obniżonego już napięcia. Chodzi o to, żeby ono czuło wsparcie, a nie dodatkowe emocje obciążające rodzica. To przygotowanie się będzie bardziej budujące i dla dziecka, i dla nas, bo nie zrobimy czegoś, czego będziemy później mocno żałować.

Rodzice nie powinni więc złościć się i płakać przy dziecku?

Dziecko potrzebuje, aby obok niego byli autentyczni ludzie. Ludzie, którzy wyrażają przy nim wszystkie emocje: czasem się śmieją i cieszą, czasem są smutni i zapłaczą, czasem czują złość. To naturalne; ważne, aby tymi trudnymi emocjami nie ranić.

Jeśli wybuchniemy przy dziecku raz na jakiś czas złością w sposób niekontrolowany, to nie jest niczym złym. Jednak kiedy stale bardzo agresywnie wyrażamy swoją złość, naruszamy granice dziecka. Wówczas możemy o siebie zadbać i popracować z tą złością. Kiedy coś nas przerasta (co zdarza się każdemu), warto poszukać wsparcia u specjalisty i pamiętać, że niezaopiekowanie się emocjami dziecka w dzieciństwie powoduje sporo różnych problemów w późniejszym życiu.

Jak rodzice powinni reagować na wybuchy złości dziecka w miejscu publicznym, kiedy dodatkowym czynnikiem stresogennym jest fakt, że ktoś nas obserwuje i być może ocenia?

Najlepiej byłoby nie przejmować się ludźmi dookoła, bo życiowo nie mają dla nas znaczenia. Warto sprawdzać, co mnie stresuje, o jaką moją potrzebę niezaspokojoną chodzi (np. akceptacji, poczucia wartości) i o czym to mówi (np. o obawie przed oceną albo odrzuceniem). Należy się sobą po prostu zaopiekować, aby mieć zasoby i z czułością zająć się dzieckiem, któremu jest trudno.

Warto przenieść dziecko w bezpieczne miejsce, z dala od komentujących osób (możemy po prostu wyjść ze sklepu). Najważniejsze, aby doszło do stanu równowagi. Warto wtedy być przy nim, aby jego emocje wybrzmiały, przytulić, zaproponować spacer albo wspólnie poskakać, potupać, pobiegać - to pomoże mu uwolnić złość. Potem trzeba porozmawiać z dzieckiem. Możemy powiedzieć: "Widzę, że się rozzłościłeś. Nie kupię ci kolejnego samochodu. Gdy wrócimy do domu, zrobimy listę rzeczy, które ci się spodobały i które chciałbyś mieć. Może kiedy dziadkowie będą szukali pomysłu na prezent dla ciebie, podsuniemy im tę listę i coś wybiorą, ok?". Naprawdę zawsze możemy pokazać dziecku, że jest dla nas ważne.

Czyli nieprawdą jest stwierdzenie, że płaczem i krzykiem dzieci wymuszają określone zachowanie na rodzicach?

To mit mówiący o tym, że już 2-letnie dzieci manipulują rodzicami. Nie ma to potwierdzenia naukowego, a takie założenie w niczym nie pomaga. Są natomiast badania neurobiologiczne, które pokazują, że płaty czołowe dziecka, odpowiedzialne za tak złożone procesy myślowe jak kierowanie wolą drugiego człowieka, są niedojrzałe. Dziecko nie ma takich kompetencji, aby móc manipulować. Za każdym zachowaniem dziecka i dorosłego kryją się jakieś niezaopiekowane potrzeby (np. akceptacji, bliskości, uwagi, bycia wziętym pod uwagę, autonomii) i to do nich trzeba dotrzeć, aby pomóc im wrócić do równowagi.

W sytuacji płaczu czy krzyku warto raczej zastanowić się, dlaczego dziecko się tak zachowuje, co komunikuje (może próbuje powiedzieć: "Mamo, bądź blisko, potrzebuję cię", "Tato, jest mi trudno i nie wiem, jak sobie z tym poradzić; pomóż mi, proszę") i jak ja mogę mu pomóc poczuć się lepiej. Wystarczy zauważyć emocje dziecka i powiedzieć np.: "Widzę, że jesteś zdenerwowany", "Wystraszyłeś się, rozumiem to" i pobyć z nim w tych emocjach (pozwolić im wybrzmieć), wziąć za rękę albo je przytulić. Następnie ewentualnie poszukać rozwiązań, które pomogą dziecku poradzić sobie w trudnych sytuacjach w przyszłości. Tylko tyle i aż tyle.

Magdalena Boćko-Mysiorska. Pedagożka i wykładowczyni, promotorka Rodzicielstwa Bliskości i Porozumienia bez Przemocy, autorka pierwszej w Polsce serii książek dla najmłodszych pisanej w duchu RB i NVC.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze