Ciągle miała wzdęcia i wymiotowała. To znaleźli w jej pieluszce
Kiedy rodzice małej Harper zauważyli wysypkę na jej ciele, nie spodziewali się, że wkrótce życie ich rocznej córeczki będzie zagrożone. Dopiero po kilku dniach hospitalizacji okazało się, że za jej ciężkim stanem stała popularna zabawka. Mama ostrzega przed kupowaniem koralików wodnych. "To jest zbyt niebezpieczne" - mówi.
1. Nietypowe objawy u niemowlęcia
Whitney Reese z Pensylwanii (USA) jest pielęgniarką i mamą trójki dzieci. Jednak mimo doświadczenia nie była w stanie rozpoznać wysypki, która pojawiła się na ciele jej rocznej córeczki Harper. Kiedy dziewczynka dodatkowo zaczęła wymiotować, rodzice postanowili natychmiast zabrać ją na pogotowie.
Niestety, objawy zaczęły bardzo szybko postępować. Harper była ospała, a jej brzuszek wciąż był wzdęty. Mimo badań lekarze nie byli w stanie rozpoznać przyczyny.
- Były takie dni, że spała około 98 proc. dnia - mówi Whitney w rozmowie z Fox News. - Nie miała energii - dodaje.
Dopiero po kilku dniach hospitalizacji okazało się, co tak naprawdę dolegało dziewczynce. W jej pieluszce znaleziono wodny koralik (ang. water beads), który doprowadził do niedrożności jelit.
- Nie było to widoczne na zdjęciu rentgenowskim. Lekarze początkowo podejrzewali, że ma jakąś formę torbieli - mówi Whitney. - Koralik tłumaczył też pojawienie się wysypki - dodaje.
2. Niebezpieczne zabawki
To nie pierwszy przypadek, kiedy dziecko trafia do szpitala w ciężkim stanie po zabawie wodnymi koralikami. Mimo że pierwotnie były one przeznaczone jedynie do utrzymywania wilgoci w glebie lub kompozycjach kwiatowych, z czasem zaczęły być używane także przy produkcji pieluch, by pochłaniać płyn.
Jednak kolejne wypadki z udziałem dzieci spowodowane są tym, że koraliki trafiły na rynek jako... zabawki. Dzieci mogą ułożyć z nich dowolny obrazek, a później go utrwalić za pomocą wody.
Whitney uznała, że jest to świetny zamiennik dla koralików do prasowania i postanowiła kupić je dla swoich starszych dzieci. Mimo że pilnowała, by bawiły się tylko w czasie drzemek Harper, a miesiąc przed zachorowaniem pozbyła się całego zestawu, dziewczynka musiała w jakiś sposób je znaleźć.
- Przeczytałam, jak groźne mogą być dla małych dzieci i je wyrzuciłam. Nawet nie myślałam, że wciąż są w naszym domu - mówi. - Musiały się gdzieś rozsypać, a Harper je znalazła - dodaje.
Niestety po wykonaniu dodatkowych badań okazało się, że w organizmie Harper pozostał co najmniej jeden wodny koralik, który pod wpływem płynów napęczniał. Konieczna była operacja.
3. Powrót do czystego domu
Obecnie dziewczynka powoli wraca do zdrowia. Natomiast proces ten jest bardzo wolny - po resekcji jelita wdał się stan zapalny i dopiero po trzech tygodniach od wypisu Harper przestała wymiotować.
Whitney z kolei przed wypisem córki wysprzątała dokładnie cały dom, by mieć pewność, że nigdzie nie ma już żadnego koralika. Nawet jak nie widziała żadnych kuleczek w innych zabawkach, wszystkie postanowiła namoczyć. Następnego dnia okazało się, że w samochodzikach jej synka był jeszcze tuzin pozostałych koralików.
- Takie przedmioty nie powinny znajdować się w domu ani w żadnym obiekcie, w którym przebywają dzieci i zwierzęta. To jest zbyt niebezpieczne. Nie warto ryzykować - podsumowuje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl