Trwa ładowanie...

Ostatni lampart (recenzja)

Ostatni lampart (recenzja)
Ostatni lampart (recenzja)

„Gdyby można było zobaczyć swoją przyszłość, ludzie wybieraliby tylko to, co dobre i łatwe. Nigdy nie uczyliby się na błędach i nigdy nie doświadczaliby tego, co w życiu najważniejsze, bo zwykle są to rzeczy trudne.”

Jeżeli czytaliście „Białą żyrafę” to na pewno znacie „Pieśń delfina”, a to znaczy, że po „Ostatniego lamparta” sięgniecie w ciemno, bez czytania tej recenzji.

Jeżeli jeszcze nie poznaliście jedenastolatki o imieniu Martine, widząc „Ostatniego lamparta” na półce w księgarni, będziecie w takiej sytuacji jak ja. Nie miałam pojęcia, czego się spodziewać. Opis obiecywał ciekawą przygodę, (ale to jeszcze o niczym nie świadczy). Nawiązywał też do wcześniejszych tomów. Sprawdziłam ich recenzje. Okazały się bardzo dobre.

Pomyślałam, że kolejna przygoda dziewczynki, której życie zostaje wywrócone do góry nogami poprzez tragiczną śmierć rodziców, wyjazd do nieznanej babci zamieszkującej dziką Afrykę, ma ogromny potencjał. Powinna bawić i uczyć. Nie byłam tylko przekonana, czy przypadnie do gustu mojemu 9 letniemu synowi, który jest dość wybrednym i ukierunkowanym czytelnikiem.

„Ostatni lampart” spodobał się jemu i mnie. Spodobał się na tyle, byśmy zapragnęli dowiedzieć się, jak to wszystko się zaczęło. Na szczęście, nieznajomość poprzednich tomów nie zakłóciła nam lektury.

Książka jest idealna dla młodego czytelnika. Ma wszystko, co powinna mieć historia by dzieci chciały ją przeczytać. Ciekawą, wciągającą i jednowątkową fabułę. Tajemnicę. Stare legendy, wymieszane z wątkiem „kryminalnym”. Wyrazistych bohaterów. Prosty język. Ilość stron w sam raz.

Niebagatelną; ba, jedną z głównych ról odgrywa w niej afrykańska przyroda. Niesamowite krajobrazy, dzikie zwierzęta, egzotyczny klimat i plemienne wierzenia. To one nadają przygodom Martine magicznego posmaczku. Sprawiają, że cykl, chętnie wkładany jest do przegródki z napisem – realizm magiczny. Choć przeznaczenie, spojrzenie w przyszłość, niecodzienne zdolności dziewczynki, dla europejczyka są elementem stricte bajkowym, dla ludów afrykańskich stanowią rzeczywistość.

Ponieważ autorka miała szczęście spędzić wiele lat w Afryce, potrafiła ona przedstawić tamten świat tak, by nie stracił nic ze swej realności. Plemienne legendy, szamani jedynie wzbogacili ciekawą historię. Nadały jej autentyzmu, podobnie jak ciemna strona afrykańskiego życia.

Autorka nie idealizuje przedstawianego świata. Wyraźnie pisze o tym, że ludzie potrafią być źli i okrutni, zarówno dla siebie jak i dla zwierząt. Robi to po mistrzowsku. Bez zbytniej dokładności, bez wulgarności, bez niepotrzebnej brutalności. Mimo to udaje się jej bardzo wyraźnie określić, co jest dobre, a co złe.

Potrafi wzbudzić emocje. Chociaż, pomimo dramatycznych momentów nie przeraża, to nie unika również nazywania rzeczy po imieniu. Śmierć to śmierć. Wybijanie dzikich zwierząt to wybijanie dzikich zwierząt.

„Ostatni lampart” to książka o sile przyjaźni, o dobroci, o przeznaczeniu. Jest tu coś o tym, jak chciwość może zaślepić i o tym, jak ciężko wyzwolić się ze szponów uzależnienia.

To książka z przesłaniem.

To książka, którą warto przeczytać nawet, jeżeli ma się -dzieści lat.

To książka, która może być dla dzieci inspiracją do poznania Afryki. Może zachęcić je do poszperania w atlasach, w Internecie by dowiedzieć się, gdzie leży Zimbabwe, Park Narodowy Matopos, czy lamparty naprawdę mogą wyginąć i czy istnieje biała żyrafa.

Gorąco polecam!

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze