Michalina od 14 lat nie była w Polsce na Boże Narodzenie. Nie tylko ona zdecydowała się na alternatywne święta
Polacy coraz częściej odchodzą od spędzania świąt Bożego Narodzenia w tradycyjny sposób. Ubieranie choinki, sprzątanie i gotowanie dwunastu potraw, zastępują egzotyczne wakacje czy górskie wyprawy. Dla niektórych od świąt lepszy okazuje się nawet dyżur w biurze. - Po roku ciężkiej pracy te święta są dla mnie i rodziny jednym z niewielu momentów, kiedy możemy razem spędzić wolny czas. I bardzo bym nie chciała, aby to był czas spędzony przy garnkach i lepieniu pierogów - mówi jedna z naszych rozmówczyń, 36-letnia Michalina.
1. Polskie święta to nie jej bajka
Michalina przyznaje, że od dziecka nie lubiła świąt. Odkąd wyszła za mąż i założyła własną rodzinę, spędza je w ciepłych krajach.
- W moim rodzinnym domu święta zawsze były spędzane tradycyjnie. Przed Wigilią było nerwowe sprzątanie, ubieraliśmy choinkę, stół uginał się od jedzenia i przyjeżdżała rodzina. Ale ja tych świąt nie lubiłam nigdy. Nie były dla mnie religijnym przeżyciem, bo jestem niewierząca. Myślę, że może to mieć kluczowy wpływ na mój stosunek do nich. Nie podobała mi się też ta panika tuż przed Wigilią związana ze sprzątaniem na zasadzie: "Najpierw trzeba umyć podłogi, dopiero potem usiądziemy do stołu". Podporządkowanie wszystkiego pod czystość w domu było dla mnie przytłaczające. Tak samo jak spędzanie całych świąt na siedzeniu przy stole i oglądaniu telewizji - wspomina swoje święta w rodzinnym domu Michalina.
Jak mówi, rodzinna atmosfera nie była tym, co irytowało ją najbardziej.
- Nie chodziło o atmosferę w domu, bo do kłótni raczej nie dochodziło. Mama standardowo zamykała się na trzy dni przed świętami w kuchni i nie pozwalała niczego spróbować, bo "to na święta", dopiero potem kazała jeść, żeby się nie zmarnowało. Ta koncentracja na przygotowaniach do świąt, zamiast na świętach, nigdy mi się nie podobała - przyznaje kobieta.
Odkąd Michalina wyprowadziła się z Polski i założyła własną rodzinę, święta Bożego Narodzenia zaczęła spędzać zupełnie inaczej niż za czasów, kiedy była dzieckiem. Tradycyjne wizyty świąteczne w domach rodziców i teściów nigdy nie zdawały egzaminu. Małżeństwo ciężko pracuje na to, aby raz w roku, właśnie na święta, wybrać się na zasłużony odpoczynek do ciepłych krajów, ale powody tej decyzji są też inne.
- Od 14 lat mieszkam w Glasgow i w czasie świąt Bożego Narodzenia uwielbiamy z mężem wyjeżdżać. Wszędzie, tylko nie do Polski. Jesteśmy z różnych rejonów - ja z Olsztyna, mąż z Suwałk. Wybór, z którą rodziną spędzić święta, jest zawsze trudny i niezadowalający dla jednej ze stron. Jak raz na Wielkanoc przyjechaliśmy do mojej rodziny, to męża rodzina była niezadowolona. Jak pojechaliśmy do męża rodziny, to moja była niezadowolona. Z kolei kiedyś, jak zrobiliśmy tak, że ja zostałam ze swoimi bliskimi, a mąż pojechał do swoich rodziców, to my byliśmy niezadowoleni. Wtedy uświadomiliśmy sobie, że to przede wszystkim my mamy się cieszyć ze świąt i spędzać je razem. Dlatego też od 14 lat nie byliśmy w Polsce na Boże Narodzenie, bo wolimy ciepłe kraje - tłumaczy Michalina.
2. Przegrzebki zamiast pierogów
Meksyk, Hiszpania, Portugalia, Malaga - to tylko niektóre kierunki, które wybierała na święta Michalina wraz z mężem. W Szkocji takie wycieczki nie są tak drogie, jak w Polsce, poza tym tamtejsze zarobki są dużo większe. Jak mówi Michalina, nie tęskni za polskimi tradycjami - nie ubierają choinki, nie śpiewają kolęd, a zamiast pierogów jedzą przegrzebki. Bo właśnie ta odmienność i swoboda sprawiają, że są naprawdę szczęśliwi.
- Meksyk był naszym najlepszym wyjazdem. Skupialiśmy się tylko i wyłącznie na odpoczynku. Kolację świąteczną zjedliśmy w hotelu i nie miało to żadnego związku z polskimi tradycjami kulinarnymi. Jedliśmy raka i przegrzebki. Nie mamy ciśnienia na pierogi, kapustę z grzybami czy kompot z suszu. Możemy zjeść krewetki czy sałatkę lub po prostu zdać się na to, co przygotuje szef kuchni w restauracji. Atmosfery typowo świątecznej też nam nie brakowało. Nawet o niej nie myśleliśmy - opowiada 36-latka.
Michalina jest też mamą dwojga kilkuletnich dzieci.
- Jeśli chodzi o Boże Narodzenie z dziećmi, to one nigdy nie spędzały świąt w Polsce. Byliśmy za to na Teneryfie i Lanzarote. Jedno z moich dzieci na rysunkach świątecznych przez pewien czas Mikołaja rysowało z palmą, a nie z choinką - mówi Michalina.
Święta są dla niej czasem, w którym przede wszystkim ma odpocząć - z dala od kuchennej krzątaniny i sprzątania.
- Po roku ciężkiej pracy te święta są dla mnie i męża, a teraz także dzieci, jednym z niewielu momentów, kiedy możemy razem spędzić wolny czas. I bardzo bym nie chciała, aby to był czas spędzony przy garnkach i lepieniu pierogów, tylko żebyśmy zamiast tego wspólnie robili zamki z piasku - wyznaje kobieta.
Okazuje się, że takich marzeń ma coraz więcej Polaków, którym święta Bożego Narodzenia zdarza się spędzać na… pustyni.
- Pewnego razu byliśmy na święta w Tunezji i co ciekawe, było tam w tym czasie bardzo dużo Polaków. I przyznam, że było to dość osobliwe uczucie, aby w Boże Narodzenie usłyszeć język polski na pustyni. Ale jak widać, nie jest to wcale takie rzadkie zjawisko - dodaje Michalina.
3. Wyprawa w góry zamiast wieczerzy
40-letni Marek z Torunia także woli alternatywny sposób spędzania Bożego Narodzenia. Jego pasją są góry, więc kiedy tylko ma możliwość spędzenia kilku dni w takich okolicznościach przyrody, wykorzystuje świątęczną przerwę na wędrówki.
- Uważam, że nie ma nic złego w spędzaniu świąt inaczej niż na opychaniu się pierogami czy oglądaniu "Kevina". Są ludzie, dla których ma to swój urok i można powiedzieć, że czekają na to cały rok, ale są też tacy, którym na pewno taka forma spędzania świąt się "przejadła" i ja się do tej drugiej grupy zaliczam. Zwykle dzień przed Wigilią, najpóźniej w Wigilię, pakuję w plecak najpotrzebniejsze rzeczy i jadę w góry. Nie przeszkadza mi, że jestem w tym czasie sam, przeciwnie, mam okazję żeby coś przemyśleć. Jakby nie było końcówka roku skłania do swego rodzaju podsumowań czy refleksji - mówi Marek.
40-latek nie ukrywa, że do jego sposobu spędzania świąt przyczynia się także fakt, że nie założył jeszcze swojej rodziny.
- Może gdybym miał swoją rodzinę i dzieci, to trochę inaczej traktowałbym te święta, ze względu na nich. Ale póki co nie jest mi to dane, więc święta spędzam poświęcając się swojej pasji, czyli wyprawom w góry. W tym roku ze względu na pandemię pewnie nie będę miał takiej możliwości, więc będę musiał wymyśleć coś innego - mówi Marek.
4. Zamiast świętowania praca
33-letnia Zuzanna z Warszawy w święta woli pracować. Jest weterynarzem i jak mówi, od kilku lat w Boże Narodzenie bierze dyżur.
- Czasami się śmieję, że jestem typowym Grinchem, bo nie cierpię świąt i przygotowań do nich. Ozdoby świąteczne, przystrajanie choinki, lampeczki itd. to dla mnie tylko niepotrzebne wydawanie pieniędzy na kicz, którego główną funkcją jest zbieranie kurzu. Zawsze biorę w święta dyżur. W tym roku także czekają mnie dwa cudowne dni z pieskami, które najadły się za dużo rodzynek - żartuje 33-latka.
Pani Zuzanna zapytana dlaczego nie lubi świąt odparła krótko:
- Święta bardzo, bardzo źle mi się kojarzą, w sumie moje najgorsze traumy są związane ze świętami... Ale po co rozdrapywać stare rany i do tego wracać? - kończy.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl