Oceanologia (recenzja)
Kapitan Nemo jest postacią literacką, którą stworzył znakomity pisarz, prekursor literatury science fiction, Juliusz Verne. „20.000 mil podmorskiej żeglugi” jest relacją z podróży spisaną przez jednego z członków wyprawy, profesora Aronnaxa.
Tymczasem „Oceanologia” jest relacją z tejże samej głębinowej podróży, spisaną niejakiego Zoticusa de Lessepsa – młodego, żądnego przygód i wiedzy o świecie Francuza, którego pradziadek brał udział w innej dalekomorskiej wyprawie na żaglowcu „Astrolabe” w 1785 roku. Wyprawa na pokładzie „Nautilusa” rozpoczęła się w 1863 roku, a „Oceanologia” jest rzekomo jej „prawdziwą relacją”. Czy to możliwe? Prawdziwsza od samej powieści Verne’a? Jeśli w ogóle o jakiejkolwiek prawdziwości możemy tu mówić.
Coś, co jest na pewno intrygujące w tej relacji (którą trudno nazwać powieścią) to forma. Z pewnością okaże się bardzo atrakcyjna dla dzieci, które lubią odkrywać wszelkie tajemnice. Wklejone książeczki, „próbki skał”, koperty z listami, kieszonki ze skarbami. Do tego szkice, „dawne” ryciny, mapy, ilustracje wykonane z fotograficzną wręcz dokładnością (mające imitować zdjęcia), ilustracje wypukłe, fragmenty listów etc.
To wszystko sprawia, że fikcja literacka nabiera cech prawdopodobieństwa i pewnie można by się było dać jej porwać, gdyby nie… owa forma właśnie! Rozbicie tekstu głównego na mniejsze fragmenty, poprzecinane obrazkami, ciągłe odrywanie się od głównego wątku, by przeczytać podpisy pod ilustracją lub odkryć, co kryje w sobie tajemnicza koperta, przerywanie, by obejrzeć mapy i szkice roślin i zwierząt. Tak wygląda lektura tej książki, w której sama relacja się zaciera.
„Oceanologia” jest przyczynkiem do wędrówek po świecie morskiej flory i fauny. Quasi-naukowe podejście do zagadnień przejawia się w dokładnych szkicach badanych obiektów, w podawaniu ich łacińskich nazw i przynależności gatunkowej, w przywołaniu teorii Darwina i klasyfikacji Linneusza, w przywoływaniu dat, autentycznych postaci i historycznych zdarzeń oraz wyjaśnianiu pewnych zjawisk i mechanizmów, np. działania poszczególnych części „Nautilusa”. Ale… tak duża i wyrywkowa wiedza podana na raz staje się chaotyczna i mało zrozumiała. Niestety, niewiele zostaje w głowie po takiej „bajeranckiej” lekturze.
Niewątpliwie może być ona wstępem do dalszych dociekań na temat bogactwa morskiego świata: zatopione miasta, zwierzęta głębinowe, wraki statków ze skarbami, wielkie odkrycia geograficzne, potwory morskie czy niezwykłe właściwości wodnych stworzeń – tyle jest tematów do zgłębienia!
I choć książka graficznie jest niezwykle starannie dopracowana, to jednak za zbyt małą i nieczytelną czcionkę, za pewne błędy edytorskie, za chaos i wyrywkowość treści - nie mogę tej książki zbyt wysoko ocenić. Geniusz Verne’a wciąż zostaje niezmącony…