Nauka bez szkoły. Plusy i minusy edukacji domowej
Już kilkanaście tysięcy polskich uczniów korzysta z edukacji domowej. Zamiast w ławkach – siedzą przy własnym biurku lub tam, gdzie im wygodnie. Zamiast nauczycieli mają rodziców, książki i internet. Niezmiennie jednak podlegają ocenom, a ich wiedza – weryfikacji w szkole. Czy warto zdecydować się na taką formę nauki?
Z edukacji domowej przed pandemią korzystało ok. 13 tysięcy uczniów. Teraz jest ich znacznie więcej, choć nie ma jeszcze aktualnych "pandemicznych" danych. Wielu rodziców zobaczyło, że ich dzieci są w stanie uczyć się w domu z ich pomocą i zdecydowało się zupełnie zrezygnować z tradycyjnej szkoły.
Ponowne zamknięcie szkół na pewno przyczyni się do kolejnych takich decyzji. Jakość lekcji online w polskich szkołach pozostawia wiele do życzenia, a część rodzin jest w stanie tak zaplanować pracę, żeby pogodzić własne obowiązki zawodowe z pomocą dzieciom w nauce. Szczególnie że i tak dzisiaj rzeczywistość wygląda w wielu miejscach tak, jakby na edukację domową przeszli praktycznie wszyscy.
To nie jest obejście systemu
Edukacja domowa to bardziej styl życia niż sposób na naukę. Wymaga planowania, odpowiedzialności i systematyczności. Dzieci muszą trzymać się ustalonych zasad, trzeba przestrzegać ustalonych ze szkołą terminów egzaminów. Jeśli ktoś się łudzi, że edukacja domowa to sposób na obejście obowiązku szkolnego, to właśnie podczas zaliczeń przekona się, jak bardzo się mylił. Weryfikacja wiedzy w stosownym czasie i tak nastąpi.
Formalnie jest to "spełnianie obowiązku szkolnego poza szkołą". Uczeń uczy się w domu (lub gdziekolwiek chce lub może), zdaje egzaminy ze wszystkich przedmiotów obowiązkowych i na tej podstawie otrzymuje świadectwo.
Przyczyny, dla których rodzice decydują się na edukację domową, są różne, czasem skrajne. Może to być sytuacja, w której dziecko jest bardzo zdolne i uczy się znacznie szybciej niż jego rówieśnicy. Woli więc nauczyć się czego trzeba w domu, a pozostały czas poświęcić na rozwój w innych obszarach – artystycznym, naukowym lub po prostu cieszyć się swobodą.
Z drugiej strony na edukację domową decydują się też rodzice dzieci, które w szkole czują się źle. Uczą się dobrze, ale sama instytucja szkoły – lekcje, klasówki, oceny czy nawet rówieśnicy – zupełnie im nie odpowiada.
Przyjaciele? Więcej niż w szkole
Często wytykaną, ale raczej tylko pozorną wadą edukacji domowej jest brak kontaktu z rówieśnikami. Pozorną, bo dziecko co prawda nie ma kolegów z klasy, ale przecież nie siedzi w domu. Są zajęcia dodatkowe, kursy językowe, koledzy z podwórka, wreszcie – internet, którego rola w edukacji i kontaktach społecznych w ogóle od czasów wiosennego lockdownu znacząco wzrosła. To zarówno platforma do nauki, jak i komunikacji z rówieśnikami z całego świata.
Nie bez znaczenia jest także to, że edukacja domowa bardzo wzmacnia więzy rodzinne. I chodzi tu nie tylko o wspólną naukę z rodzicami, ale po prostu wspólne spędzanie czasu.
Zdawaj, kiedy chcesz
Trzeba pamiętać, że edukacja domowa i edukacja zdalna to zupełnie inne sprawy. Uczeń "szkolny" pracuje według wskazań nauczycieli, otrzymuje oceny, idzie takim tempem, jakie narzuca mu klasa i program nauczania. Nie ma tu znaczenia, czy dzieje się to w szkolnej klasie, czy przez internet, to tylko kwestia techniczna.
Uczeń w edukacji domowej pracuje w swoim tempie, uczy się tak, jak sobie sam zaplanuje, nie dostaje ocen bieżących. Ocena jest tylko jedna z każdego obowiązkowego przedmiotu na koniec roku i zależy od wyniku egzaminu. Co ciekawe – egzaminy nie muszą się odbywać w czerwcu. Są tacy, którzy zdają niektóre przedmioty już pod koniec września czy w październiku, bo akurat w danym przedmiocie czują się wyśmienicie. I po zdaniu egzaminu nie muszą się już tym przedmiotem zajmować. Można też wszystko zdać wcześniej i wakacje mieć już np. w maju.
Edukacja domowa wymaga szkoły
Żeby przejść na edukację domową, trzeba znaleźć… szkołę. Każdy uczeń musi być zapisany do jakiejś placówki, tam realizuje formalnie obowiązek szkolny, tam zdaje egzaminy i stamtąd otrzymuje świadectwa, ma legitymację szkolną z pieczątką tejże szkoły.
Nie każda szkoła daje takie możliwości, bywa więc że trzeba się nieco natrudzić, żeby takie miejsce znaleźć. Ci, którzy mieszkają w mniejszych miejscowościach, mają trudniej, zdarza się, że muszą jeździć na egzaminy do dość odległych szkół.
Wbrew pozorom czasem to lepsze rozwiązanie niż pobliska szkoła, bo w większych miastach są miejsca, które specjalizują się w edukacji domowej i takich należy szukać w pierwszej kolejności. Doświadczenie szkoły przełoży się na wsparcie dla rodziców i większy komfort nauki dla ucznia.
Nie zostawiaj dziecka samego w internecie
Z edukacją domową wiążą się też określone trudności. Poza samą organizacją współpracy ze szkołą pojawiają się problemy z motywacją (egzamin za kilka miesięcy to dość odległa perspektywa) i oczywiście opieką nad dzieckiem. W praktyce jest więc zazwyczaj tak, że na edukację domową decydują się zwykle rodzice, z których przynajmniej jedno pracuje z domu lub nie pracuje w ogóle. Albo tacy, którzy zatrudniają dla dziecka nauczyciela, który mu pomaga – o ile ich na to stać. Problemem może być też zadbanie o to, by dziecko nie spędzało zbyt wiele czasu przed ekranem albo – pod pozorem nauki – nie przeglądało w internecie treści dla niego szkodliwych. Tu pomocne są np. aplikacje dające rodzicowi dyskretną kontrolę nad tym, gdzie jest i co robi w sieci i poza nią jego pociecha.
Na szczególną uwagę zasługuje np. propozycja Play – aplikacja Bezpieczna Rodzina. Pozwala ona na geolokalizację telefonu dziecka oraz ustawienie limitów czasowych korzystania z internetu czy poszczególnych aplikacji. Można również sprawdzić historię odwiedzanych stron i to, co dziecko oglądało na You Tube. Wszystko to rodzic widzi w swoim telefonie. Koszt takiej usługi to 9,99 zł za opcję standardową i 19,99 zł za wersję premium.
Warunki i materiały do nauki
Uczeń w edukacji domowej musi znać podstawę programową. Takie dzieci uczą się zwykle z książek, które "przerabiają" ich rówieśnicy w szkołach. Ale korzystają też z wielu innych źródeł – w większości w internecie. To w sieci rodzice wymieniają się materiałami, linkami, filmami. To dlatego w edukacji domowej tak ważny jest sprawny komputer i dostęp do szybkiego, stabilnego internetu.
Jeszcze niedawno dostęp do sieci potrafił wykluczyć dzieci mieszkające poza dużymi miasta z edukacji domowej. Dziś jest łatwiej, bo można skorzystać z internetu radiowego, jak np. NET BOX w sieci Play. To internet domowy, ale modem instalowany jest na zewnątrz, np. na dachu budynku, a internet doprowadzony kablem do routera w domu. Dostęp urządzeń domowych do sieci zapewnia Wi-Fi.
Play oferuje takie rozwiązanie już za 35 z miesięcznie za pakiet 70 GB. Dodatkowo operator oferuje Internet bez limitu GB ze 100, 200 lub 500 GB z pełną prędkością. Ceny zaczynają się od 500 złotych.
Czy edukacja domowa jest dla każdego?
Zdecydowanie nie. Ma ona swoje niewątpliwe zalety, ale dla większości dzieci (i ich rodziców) szkoła jest lepszym wyjściem. Tam pracują nauczyciele, którzy mają nie tyle wiedzę merytoryczną (ta jest dziś i tak powszechnie dostępna), ale przede wszystkim – wykształcenie pedagogiczne, czyli – wiedzą, jak uczyć, by nauczyć skutecznie. Jeśli w danej szkole tacy pedagodzy są w mniejszości – warto zastanowić się nad zmianą szkoły na lepszą, a dopiero potem zwrócić się ku edukacji domowej.
Warto przy tym uzyskać opinię poradni pedagogicznej na temat dziecka – przed pandemią była ona zresztą wymagana przy przejściu na edukację domową. Nie chodzi o to, by na niej opierać swój wybór, ale informacja od specjalistów na temat predyspozycji, trudności czy uzdolnień dziecka może pomóc podjąć najlepszą dla niego decyzję.