Trwa ładowanie...

Odeszła po 27 latach. "Oskarżam obecne kierownictwo"

 Anna Klimczyk
11.08.2023 12:41
Anna Schmidt-Fic, nauczycielka matematyki, odeszła ze szkoły po 27 latach pracy
Anna Schmidt-Fic, nauczycielka matematyki, odeszła ze szkoły po 27 latach pracy (archiwum prywatne / East News)

W szkołach brakuje nauczycieli. Związek Nauczycielstwa Polskiego wskazuje, że wakatów w całej Polsce może być nawet 40 tys. - Oskarżam obecne kierownictwo MEiN o niszczenie systemu i niezapobieganie tej fali odejść - mówi Anna Schmidt-Fic, która pracę w szkole porzuciła po 27 latach.

spis treści

1. Fala odejść w polskich szkołach

Wakaty w szkołach to problem, który w Polsce utrzymuje się od lat. I niebezpiecznie narasta. Jeszcze w połowie lipca liczba wolnych stanowisk nauczycielskich wynosiła 26 tys. Dziś - jak podaje "Wyborcza" - liczba wakatów według wyliczeń Związku Nauczycielstwa Polskiego to ok. 40 tys.

Kolejni nauczyciele odchodzą z zawodu. Branżowy portal "Głos Nauczycielski" przeprowadził w lipcu sondaż. Pytanie brzmiało: "Nauczycielu, jak często myślisz o odejściu ze szkoły?". 63 proc. odpowiedziało, że "często lub bardzo często", a 16 proc., że już podjęło decyzję o odejściu.

Ci, z którymi rozmawiałam twierdzą, że mają dość niskich pensji, pogarszającego się poziomu szkolnictwa, ciągłych kontroli i coraz gorszego postrzegania ich profesji.

Zobacz film: "Miał ból gardła, nauczyciele odesłali go do domu. Okazało się, że choruje na białaczkę"
Zdjęcie ilustracyjne
Zdjęcie ilustracyjne (East News)

2. Tomasz Kosmalski (34 lata)

- Czara goryczy przelała się w maju. To wtedy złożyłem wypowiedzenie. Formalnie pod koniec października przestanę być nauczycielem. Myślę, że mam dar do tego zawodu. Wykonywałem go z powołania. Już w wieku młodzieńczym wolontariacko pomagałem mojemu tacie w prowadzeniu zajęć dodatkowych. Często słyszałem, że będzie ze mnie dobry pedagog. I był - opowiada Tomasz Kosmalski, nauczyciel z Warszawy, który pracował z uczniami ze spektrum autyzmu. Jak sam mówi - "uczył życia".

Tomasz Kosmalski
Tomasz Kosmalski (arch. prywatne)

Głównym powodem decyzji o odejściu były finanse.

- Mam 2,5-letniego syna i kredyt hipoteczny, który ogromnie wzrósł. Z uwagi na dobro rodziny podjąłem decyzję o zmianie zawodu. Mieszkam w Warszawie. Gdybym nadal chciał pracować w szkole, musiałbym sprzedać mieszkanie i przeprowadzić się do mniejszej miejscowości - opowiada Kosmalski.

34-latek przyznaje, że nie był gotowy na takie wyrzeczenia.

- Czułem się coraz gorzej. Byłem przepracowany, zestresowany, przez co wypalony. Pracowałem w dwóch szkołach - publicznej i prywatnej. Zrozumiałem, że wiele tracę - zwłaszcza zdrowotnie. Tracili też moi uczniowie, bo działałem w wiecznym niedoczasie. Osoba ucząca niewiele zarabia, więc przychodzi do pracy niezadowolona. Bez motywacji prowadzi zajęcia, co wpływa na młodzież, która również przestaje czuć fun z nauki. Potem ci młodzi ludzie dorastają i mają mnóstwo złych wspomnień związanych z nauczycielami i koło się zamyka - wyjaśnia.

Kosmalski podnosi, że w 2023 r. nauczyciel mianowany zarabia 3 890 zł brutto. To zaledwie o 11 proc. więcej niż wynosi płaca minimalna, podczas gdy jeszcze w 2015 r. zarabiał o połowę więcej (51 proc.). Zdaniem mężczyzny marna płaca to jeden z głównych powodów rezygnacji z pracy w szkole.

- Wynagrodzenia są bardzo niskie. W hipermarkecie można zarobić więcej niż na początku nauczycielskiej drogi. Podwyżka pewnie zatrzyma część osób. Mówię o tej 20 proc., której domaga się ZNP i opozycja. Powinno się również wprowadzić klarowny system wzrostu wynagrodzeń uzależniony od średniej krajowej. Jeśli partia rządząca i ministerstwo chcą zatrzymać osoby uczące w pracy, to należałoby także zwiększyć środki na odbudowanie systemu motywacyjnego. Sensowne dodatki, które można odczuć, mają jedynie osoby uczące w Warszawie. Jest to średnio 600-700 zł. Stawki poza stolicą są głodowe. Bez znaczącego dofinansowania oświaty, prestiż zawodu nauczyciela sięgnie dna. Żadna młoda osoba z pokolenia Z nie będzie chciała pracować przy tablicy na obecnych zasadach - zaznacza.

Tomasz przyznaje, że "rozwód" ze szkołą był dla niego bardzo trudny. Jednak teraz na nowo "uczy się życia" i chce ponownie wejść na rynek pracy.

- Kończę różne kursy i aplikuję na dwa stanowiska - jedno jest związane z marketingiem, drugie z zarządzaniem. Są to zawody stricte korporacyjne. Zakładam też fundację, która będzie pomagała młodym osobom i nauczycielkom oraz nauczycielom w kryzysie.

3. Anna Schmidt-Fic (52 lata)

Anna Schmidt-Fic już od dwóch lat nie pracuje w szkole. Obecnie spełnia się jako liderka ruchu nauczycielskiego Protest z Wykrzyknikiem, działa w organizacji Wolna Szkoła, a także ma domek na wsi, którego wynajem oferuje turystom.

Anna Schmidt-Fic
Anna Schmidt-Fic (arch. prywatne)

- Zawód nauczyciela był tym wymarzonym. Miałam do niego predyspozycje i wiedziałam, że chcę go wykonywać. Jednak nie można żyć tylko marzeniami. Głównym powodem odejścia była moja niezgoda na przekraczanie granic - niszczenie systemu edukacji, bardzo niskie wynagrodzenia i minister Czarnek. Nauczyciele ciągle słyszą, że nigdy tak dobrze nie było, co nie jest prawdą. Pensje się wypłaszczyły, a zróżnicowanie stopnia awansu zawodowego przestaje mieć jakiekolwiek znaczenie. Mój głos, gdy upominałam się o podwyżki, był ignorowany. Społeczeństwo jest nastawiane przeciwko nauczycielom. Na osoby uczące się szczuje. Niskie wynagrodzenia są sposobem na wyrażanie tej pogardy - tłumaczy Schmidt-Fic, która uczyła matematyki w liceum w Poznaniu.

52-latka przyznaje, że na jej decyzję wpłynęły również działania ostatnich ministrów edukacji.

- Zmienili szkołę tak, że uniemożliwili mi dobre wykonywanie mojej pracy. System jest niszczony. Podstawy programowe są złe. Rozumiem, że jestem tylko małym trybikiem w tym systemie, ale przede wszystkim on musi dobrze działać. Gdy jest patologiczny w swoich posadach, generuje kolejne patologie na niższych poziomach - wyjaśnia.

Co ma na myśli, mówiąc o patologii?

- Praca przy tak wielu negatywnych impulsach płynących od rządu i społeczeństwa w kierunku nauczycieli jest wręcz traumatyczna. Najgorszy był chyba brak zaufania. Chciałabym, żeby zmienił się kierunek polityki oświatowej i minister. Żeby przestrzeń edukacji była bezpiecznym miejscem swobodnego eksplorowania, poznawania i uczenia się. A nie narzędziem do sprawowania władzy przez tę czy inną partię. Dlatego oskarżam obecne kierownictwo MEiN o niszczenie systemu i niezapobieganie tej fali odejść nauczycieli. Jednocześnie ministerstwo nie robi nic, by zachęcić nowych pedagogów do pracy - podnosi Schmidt-Fic.

Pytam, czy tęskni za szkołą.

- To nie jest łatwe pytanie. Tęsknię za kontaktem z młodym człowiekiem i za wpływem, który mogłam mieć na jego rozwój. Nie tęsknię za szkołą, którą zostawiłam. Za instytucją i systemem. Tęsknię za szkołą moich marzeń, a nie tą rzeczywistą. Obecnie mam domek na wynajem na wsi. To przyjemna praca, w której sama jestem sobie szefem i ministrą. Moja sytuacja finansowa na to pozwala. Nie muszę pracować na dwóch czy trzech etatach. Dlatego mogłam sobie pozwolić na odejście ze szkoły w pełnym komforcie.

4. Leszek Olpiński (52 lata)

Do "poprzedniego życia" nie wróci też Leszek Olpiński, który uczył informatyki, fizyki i etyki w szkołach w Poznaniu.

- We wrześniu 2021 roku miarka się przebrała. Wtedy podjąłem decyzję, że odchodzę ze szkoły i złożyłem wypowiedzenie. Jednak przepracowałem jeszcze cały rok szkolny. A w roku 2022/23 pracowałam na kilka godzin na zastępstwo. Więc ostateczne rozstanie nastąpiło niedawno - mówi.

Leszek Olpiński
Leszek Olpiński (archiwum prywatne)

52-latek przyznaje, że głównym powodem odejścia było to, jak obecnie wygląda instytucja szkoły.

- Odszedłem, bo nie zgadzam się z kierunkiem zmian systemowych, z coraz większą liczbą kontroli i coraz mniejszym zaufaniem do zawodu nauczyciela. Nie można również przemilczeć bardzo niskich wynagrodzeń. Naprawdę trudno obecnie utrzymać się z pracy w szkole. Mało który nauczyciel pracuje - mówiąc kolokwialnie - tylko na goły etat. Większość bierze dodatkowe godziny lub łączy ze sobą pracę w kilku szkołach. Do tego często dochodzi jeszcze prowadzenie korepetycji - wyjaśnia Olpiński.

Dodaje, że kształt podstawy programowej również pozostawia wiele do życzenia.

- Cały czas mówi się o tym, że uczniowie są przeciążeni pracą, ale wymagań programowych nie ubywa. Zmiany, które się pojawiają, są zmianami ideologicznymi. Uczniowie muszą opanować ogromną ilość informacji, które nie są potrzebne. Zamiast nastawić się na rozumienie świata, nastawiamy się na zapamiętywanie. To nie jest nauka, tylko wkuwanie - zaznacza 52-latek.

Pytam, czy tęskni za dawnym życiem.

- I tak i nie. Obecnie nie jestem związany z instytucją szkolną. Prowadzę swoją własną działalność, w ramach której organizuję zajęcia rozwijające społeczne kompetencje dzieci. Prowadzę również coaching dla rodziców. Wciąż jestem związany z edukacją. Ale do szkoły nie zamierzam wracać - podsumowuje Olpiński.

Anna Klimczyk, dziennikarka Wirtualnej Polski

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Polecane dla Ciebie
Pomocni lekarze