Macierzyństwo bez Photoshopa
O magii Photoshopa można powiedzieć wiele. Ten popularny program graficzny poprawia, ulepsza i sprawia, że oglądanie zdjęć to prawdziwa przyjemność. Podobne wrażenie można odnieść spoglądając na obrazy ukazywane w mediach. Macierzyństwo jest tam prawdziwą sielanką. Nie ma w niej miejsca na zmęczenie, niewyspanie, blizny i rozstępy.
Książka o niezwykle trafnym tytule „Macierzyństwo bez Photoshopa” zrywa z tą konwencją. Pokazuje, że posiadanie dziecka to nie tylko niewyobrażalne szczęście i duma, ale również ogrom trudów i zmian.
Macierzyństwo to bez wątpienia jedna z najważniejszych i najpiękniejszych ról w życiu każdej kobiety. Zanim jednak na świat przyjdzie maleństwo, kobieta musi przejść przez okres ciąży i połogu, który nie zawsze wygląda tak jak w telewizji i na łamach kolorowych czasopism. Po urodzeniu dziecka nic już nie jest takie, jak wcześniej.
Zmiany można zauważyć nie tylko w myśleniu i postrzeganiu rzeczywistości, ale również, a może i przede wszystkim w ciele. Niejednokrotnie jędrność i elastyczność odchodzi w zapomnienie. Brzuch, który przez 9 miesięcy był mieszkaniem dla maleństwa traci swój kształt i odstaje, a piersi, które przez kilkanaście miesięcy dawały pożywienie zaczynają być obwisłe i nieestetyczne.
Tymczasem z ekranu spoglądają na nas szczupłe i uśmiechnięte kobiety, po których nie widać nawet grama zmęczenia. Obce są im problemy, z którymi zmagają się prawdziwe matki. Przekłamany i naciągnięty obraz macierzyństwa sprawia, że prawdziwa kobieta w swoim zmienionym ciele może czuć się po prostu źle.
Może odnosić wrażenie, że odstaje od innych matek i nie spełnia wymogów społeczeństwa. To błąd, który nie miałby miejsca, gdyby na rynku pojawiało się więcej takich pozycji jak „Macierzyństwo bez Photoshopa” – książki, która powstała w ramach 4. edycji projektu charytatywnego „Macierzyństwo bez lukru”.
Książka ta składa się z kilkunastu krótkich i co najważniejsze autentycznych opowieści. Każda opowieść to historia opowiedziana przez inną kobietę - kobietę, która doświadczyła cudu macierzyństwa.
Autorki przekazują swoje refleksje i przemyślenia, dzielą się wnioskami i dają rady dla innych matek. Z książki wprost bije naturalność i ciepło matczynego serca. Być może dlatego czyta się ją jednym tchem. Na koniec wypowiadają się również ojcowie-mężowie, dzięki którym poznajemy męski punkt widzenia, który różni się od kobiecego.
Na duży plus zasługują fotografie autorek. Mamy okazję zobaczyć, jak wyglądają ciała naznaczone macierzyństwem, które nie są nabłyszczone samoopalaczem i odchudzone w Photoshopie. Są naturalne, a przy tym piękne i momentami trudno uwierzyć, że kobiety te urodziły troje, czworo, a czasem nawet sześcioro dzieci!
Każda z kobiet, która zdecydowała się pokazać swoją twarz i ciało trzyma dodatkowo kartkę, na której pojawiają się przesłania, np. „Miałam jeden piękny brzuch. Mam 3 pięknych dzieci. Czysty zysk”, „Moje ciało to ogród – urodziło dwa piękne kwiaty” lub „Tyle talentów nie zmieściło się w XS”.
Kobiety bez krępacji piszą o rzeczach, o których na co dzień się nie mówi. Wspominają o życiu seksualnym po ciąży, obwisłych piersiach, dla których jedynym ratunkiem jest operacja plastyczna oraz o negatywnym stosunku do samej ciąży.
Często rozdzielają swoją opowieść na życie przed i po urodzeniu dziecka. Zauważyć można, że dzięki macierzyństwu zyskały nie tylko dodatkowe kilogramy lub odkształcenia na ciele, ale również pewność siebie i całkiem inne postrzeganie własnego ciała.
Problemy z niską samooceną, które występowały przed ciążą zniknęły bez śladu, a ciało – mimo, że nieidealne zyskało akceptację i czystą, prawdziwą miłość. We wszystkich opisanych przypadkach macierzyństwo to dobry „interes”.