Leśnik załamuje ręce. "Dużo osób w tej sytuacji chce robić zdjęcia"
Kazimierz Nóżka, leśniczy z Nadleśnictwa Baligród z ponad 40-letnim doświadczeniem, przyznał w rozmowie z WP Parenting, że zdarza mu się upominać rodziców podczas spacerów po lesie. Często spotyka się z pozostawionymi przez nich "pamiątkami" w postaci śmieci. W dziuplach starych drzew często znajduje zgniecione puszki, butelki po napojach czy opakowania po słodyczach. Leśnik podkreśla problem zanieczyszczania lasów przez nieodpowiedzialnych turystów.
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski: Często podczas pracy widuje pan rodziny z dziećmi w lesie?
Kazimierz Nóżka, leśniczy Nadleśnictwa Baligród: Tak, zdarzają się. Chodzą na wycieczki, górskie wyprawy czy chociażby na grzyby w okresie ich wysypu. To cieszy, chociaż trzeba pamiętać o tym, że na dzieci, szczególnie te małe, trzeba w lesie bardzo uważać.
Co im zagraża?
Na przykład dzikie zwierzęta, ale to zależy od tego, jaki to las. W tych nizinnych można na przykład spotkać dziki. Nie każdy zdaje sobie sprawę, że dzik, a szczególnie samica prowadząca małe, potrafi być dla człowieka niebezpieczna. Zdarzało się nieraz, że ktoś ucierpiał po takim spotkaniu.
W lasach podgórskich i górskich możemy natknąć się na duże drapieżniki, takie jak rysie, wilki czy te najgroźniejsze z nich, czyli niedźwiedzie.
Co wtedy robić?
Starać się krzyczeć i ją przepłoszyć. Na pewno nie podchodzić. Dużo osób w tej sytuacji chce robić zdjęcia, ale to może być niebezpieczne.
Musimy pamiętać, że w tej całej gromadzie dzikiej zwierzyny może się zdarzyć osobnik odbiegający od normy, chory, który zachowa się nieracjonalnie i może nagle ruszyć w naszą stronę. To się zdarza wśród np. lisów, dzików czy borsuków.
Takie zachowanie może też świadczyć o wściekliźnie?
Oczywiście. Zawsze wtedy, gdy dzikie zwierzę wydaje się nie bać człowieka, nie ucieka, a wręcz idzie w naszą stronę, powinna zapalić się w naszej głowie czerwona lampka, że coś jest nie tak. Taki zwierzak może w każdej chwili wyjść nam w lesie na drogę.
To dlatego denerwuję się, gdy widzę, że na szlaku dzieci wybiegają kilkaset metrów przed rodziców, a ci idą z tyłu zadowoleni i zajęci rozmową.
Zwraca pan wtedy uwagę?
No pewnie! Robię to, bo wiem, że na takiej drodze przed dzieckiem może nagle pojawić się np. niedźwiedź czy inny drapieżnik, a rodzice zbyt oddaleni od swoich pociech nie zareagują w porę. Zresztą taki maluch może się też w takiej sytuacji zgubić.
I jak rodzice reagują na zwrócenie im uwagi?
Różnie. Niektórzy mówią: "dziękujemy, przepraszamy". A czasem słyszę, żebym się nie wtrącał, bo "wychowanie naszych dzieci to nasza sprawa". Bywają oburzeni, że im coś mówię. To jest dla mnie przykre, bo chciałem dobrze, moim zamiarem było pomóc, ale to nie zawsze jest mile widziane.
Jest jeszcze sprawa reagowania na różne instrukcje, zalecenia, ostrzeżenia czy zakazy. Tablice ostrzegawcze mają za zadanie sprawić, by w takich miejscach wzmóc naszą czujność. Niestety widzę czasem, że tablice ostrzegające przed tym, że w danym terenie możemy być narażeni na spotkanie z niedźwiedziem, służą jako element, przy którym rodzinka robi sobie zdjęcie i jakby nigdy nic rusza dalej w leśną gęstwinę.
Interweniuje pan też w innych sytuacjach?
Tak, na przykład jak widzę, że ktoś niszczy grzyby, także te, których się nie zbiera. Nie wiem, po co ludzie to robią, czy znaczą sobie teren, że tu już byli i zbierali… Nie wolno tego robić!
Zdarza się, że dzieci, biegając, depczą grzyby, także te niejadalne. A trzeba pamiętać, że nawet one są w lesie potrzebne, bo na przykład zaopatrują niektóre drzewa w substancje odżywcze i wodę.
Tak samo jak nie powinno się zbierać na siłę grzybów, co do których podejrzewamy, że są robaczywe. Ludzie je zrywają, przecinają, rozrzucają po lesie… Zostawmy w lesie to, czego nie zabieramy do domu, w nienaruszonej formie.
Zdarzało mi się też zwracać uwagę osobom, które nieraz godzinami w upale noszą grzyby w foliowych siatkach. Po pierwsze, to jest po prostu nieapetyczne, a po drugie - one się w środku zaparzają z ziemią i bakteriami. Gdy te ostatnie się namnożą, to takie grzyby po spożyciu mogą doprowadzić do zatrucia.
To może lepiej nie zabierać dzieci na grzyby?
Nie, zabierać, ale moim zdaniem te, które mają powyżej dziesięciu lat. Przy młodszych maluchach jest większe zagrożenie, że dziecko gdzieś w lesie oddali się, czy zrani. Pamiętajmy, że będąc z dzieckiem w lesie, zawsze musimy pilnować, gdzie ono jest, nie pozwalać mu się oddalać poza zasięg wzroku.
Zdarza się, że dzieci się w lesie gubią?
Raczej rzadko, ale pamiętam taką historię sprzed lat. Kiedyś mieszkałem w leśniczówce pod lasem. W pewne wakacje rodzina ze Śląska z dwójką dzieci wybrała się do bieszczadzkich lasów na grzyby. W pewnym momencie zupełnie stracili orientację. Z braku wiedzy założyli, że oznaczenia w postaci białych pasków na drzewach, które tak naprawdę są granicami naszych leśnych "działek", są szlakiem turystycznym. To pokazuje, jak bardzo ci rodzice nie znali tutejszych terenów, jak bardzo byli nieprzygotowani do tej wyprawy.
Długo błądzili, bo tak naprawdę chodzili w kółko wzdłuż tych białych pasków na drzewach. W końcu ciemną nocą dotarli do leśniczówki. Do dziś pamiętam ten strach w oczach rodziców.
Musieli chyba odejść w głęboki las, szukając tych grzybów…
Tak. U nas w Bieszczadach żeby dostać się na grzybowiska, trzeba przejść kawał drogi przez las. Zdarza się, że ludzie tracą orientację w terenie i się gubią. Problemem jest to, że nie wszędzie jest zasięg.
Co wtedy robić?
Najlepiej znaleźć jakiś potok, który spływa w kierunku większej rzeczki i iść wzdłuż niej, aż dojdziemy do jakiejś drogi. To najlepszy sposób.
A z pana obserwacji rodziny z dziećmi umieją się w lesie zachować?
Z tym bywa różnie. Zdarza się na przykład, że w starych drzewach, które mają różne otwory, wtykają różne śmieci, zgniecione puszki, butelki po soku, opakowania po słodyczach… A przecież to rolą dorosłych jest edukowanie dzieci i wpajać im, że tak nie wolno robić, że las musi pozostać czysty.
A zdarza się, że dzieci krzyczą w lesie? Słyszałam, że w ten sposób płoszy się leśną zwierzynę.
Dawniej, jak chodziłem do szkoły podstawowej, to wszędzie widziałem tablice "zachowaj w lesie ciszę" z kilkoma wykrzyknikami. Obecnie w Bieszczadach jest odwrotnie, wręcz prosimy ludzi, by trochę pokrzyczeli czy pośpiewali, jeśli znajdują się w ustronnych miejscach w lesie. Wszystko po to, by ostrzec dzikie zwierzęta, by nie dać się przez nie zaskoczyć. Wtedy uciekną i nas nie zaatakują.
Co jeszcze w lesie może być dla dzieci niebezpieczne?
Warto uczyć najmłodszych, że w lesie można napotkać piękne, ale jednak trujące owoce, np. pokrzyk wilcza jagoda.
Uczulajmy dzieci, że nie wszystko w lesie można dotknąć czy skosztować. Podobnie jest z grzybami. Nigdy nie uczmy dzieci, by, tak jak zaprawieni grzybiarze, dotykali grzybów językiem, sprawdzając, jaki mają smak.
Przede wszystkim jednak rodzice powinni mimo wszystko wyzbyć się lęku, że las jest dla dzieci wielkim zagrożeniem. Bo nie jest. To w zasadzie jedno z najprzyjemniejszych miejsc do spędzenia czasu z rodziną. Na wypad do lasu trzeba się jednak przygotować.
Jak?
Ważne jest na przykład ubranie: długi rękaw, długie spodnie i pełne obuwie, najlepiej wysokie. Na pewno nie krótkie spodenki czy sandałki. Do tego coś do okrycia się, bo w lesie bywa chłodniej niż na otwartej przestrzeni. Odpowiedni strój ochroni nas chociażby przed komarami, kleszczami czy innymi owadami.
Do tego plecak, a w nim jakaś kanapka, napój, latarka, naładowana komórka. Warto też wcześniej sprawdzić warunki pogodowe, by nie dać się zaskoczyć nagłej zmianie pogody. Tak przygotowani możemy ruszać z dzieckiem na leśną wyprawę. Dłuższą, krótszą, ale zapewne niezapomnianą. Miłego bezpiecznego wędrowania.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Marta Słupska, dziennikarka Wirtualnej Polski