Rodzice Stefcia Zgiepa drżą na myśl, że jego serduszko przestanie bić. Szansą jest leczenie w Bostonie
Stefan Zgiep to uroczy dwulatek. W przeciwieństwie do swoich rówieśników, zamiast beztroskich zabaw od rana do nocy, co chwila przechodzi kolejne zabiegi i spędza długie godziny w szpitalu. Rodzice przy wsparciu Fundacji Siepomaga rozpoczęli zbiórkę na leczenie, by uratować małe serduszko Stefcia. To dla niego jedyna nadzieja.
1. Pierwsza operacja Stefcia odbyła się jeszcze w brzuchu mamy
Zbiórka trwa, ale czasu jest coraz mniej. Wie o tym doskonale mama Stefcia...
- Boję się tego dnia, kiedy stan mojego synka się pogorszy. Boję się, że nie będziemy gotowi. Chciałabym, jak inni rodzice, beztrosko planować przyszłość. Mieć pewność, że zobaczę, jak mój synek idzie do szkoły, jak będzie rozwijał swoje pasje. Chciałabym usłyszeć jego spokojny, miarowy oddech, a nie wciąż ten sam przyspieszony, który przypomina o tym, że życie mojego synka uzależnione jest od tego, czy pomoc dotrze na czas - mówi drżącym głosem Marta Zgiep, mama Stefcia.
Na pierwszy rzut oka nic nie wskazuje na to, że w jego klatce piersiowej znajduje się tykająca bomba, która w każdej chwili może wybuchnąć. Mama chłopca przyznaje, że Stefcio jest bardzo pogodnym dzieckiem, ale dotychczasowe doświadczenia związane z leczeniem były dla niego bardzo trudne. Chłopiec panicznie boi się zostawać bez rodziców.
- Jest cudownym dzieckiem, często się śmieje, jest takim małym zawadiaką, ale przez to wszystko panicznie boi się lekarzy, boi się zostawać bez nas, nawet z babcią. Jeździmy średnio co 3-4 miesiące na kontrole, niestety niektóre zabiegi powodują, że leży później na intensywnej terapii i budzi się bez nas, a my możemy go odwiedzać tam tylko na pół godziny 2-3 razy dziennie. Widzimy, że te pobyty w szpitalu zostawiają piętno na jego psychice - przyznaje pani Marta.
2. Stefcio cierpi na krytyczną stenozę aortalną
O tym, że chłopiec jest śmiertelnie chory, rodzice dowiedzieli się w 24. tygodniu ciąży.
- Diagnoza, którą usłyszeliśmy, była tragiczna, Stefcio praktycznie umierał już w tamtym momencie. Krytyczna stenoza aortalna i postępujący obrzęk - to usłyszeliśmy od lekarzy. Okazało się, że serduszko jest znacznie powiększone, Stefanek ma już obrzęki, gromadzą się płyny w brzuszku - wspomina mama.
Rodzice nie mogli w to uwierzyć, badanie USG - wykonywane zaledwie miesiąc wcześniej - nie wskazywało na żadne nieprawidłowości.
Tydzień później została wykonana operacja jeszcze w brzuchu mamy. Udało się. Przez chwilę wszystko było dobrze. Jednak trauma wróciła po porodzie, mimo podania leków, stan chłopca pogarszał się z godziny na godzinę.
- Już w drugiej dobie życia pojechał karetką do Centrum Zdrowia Dziecka. Kolejne 8 tygodni upłynęło pod znakiem walki o każdy dzień. Czas wyznaczany był przez szpitalną aparaturę. Obecnie sytuacja jest stabilna, ale jeśli zacznie się pogarszać, konieczna będzie natychmiastowa interwencja - przyznaje Marta Zgiep.
3. Operacja w Bostonie może uratować serduszko 2-latka
Chłopiec jest nadal pod stałą opieką lekarzy, bo jego małe serduszko wciąż nie pracuje prawidłowo. Dodatkowo u chłopca pojawiło się nadciśnienie płucne, które niszczy też jego płuca.
Nadzieja dla dziecka przyszła z Bostonu, gdzie lekarze podjęli się leczenia chłopca. Termin operacji wyznaczono na 24 września, tuż po trzecich urodzinach Stefcia.
Jedyny problem to pieniądze. Na leczenie potrzeba ponad miliona złotych, a czas ucieka. Zbiórkę prowadzi Fundacja Siepomaga, trwają też licytacje, z których dochód zostanie przeznaczony na wsparcie zbiórki. Można wylicytować m.in. suknię ślubną, torebkę albo dziecięce ubranka. Rodzice wierzą, że znajdą się dobrzy ludzie, którzy pomogą.
- Ta operacja to jedyna szansa na uratowanie jego serduszka. Bez niej jego stan wraz ze wzrostem organizmu będzie się pogarszał. Zaczną się problemy oddechowe i wtedy znajdziemy się w sytuacji, kiedy nie będziemy w stanie zrobić nic poza przeszczepem serca i płuc - opowiada łamiącym głosem mama Stefcia. - Drżymy ze strachu, że w końcu nadejdzie taki dzień, że zobaczę, że Stefcio gorzej oddycha albo sinieje... To będzie znak, że jest źle i może być za późno na ratunek - dodaje.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl